"Sex education". Hit Netfliksa powraca z ostatnim sezonem. Obejrzyjcie koniecznie, ale nie z rodzicami

To już koniec serialu, który bezceremonialnie porzucił wszelkie tabu. W rozmowie z WP scenarzystka serii przyznaje, że będzie tęsknić za postaciami, które pokochały miliony widzów. "Czuliśmy, że to odpowiedni czas".

To już ostatnie spotkanie z bohaterami, których pokochali widzowie na całym świecie
To już ostatnie spotkanie z bohaterami, których pokochali widzowie na całym świecie
Źródło zdjęć: © Netflix
Basia Żelazko

Masturbacja, seks, tożsamość płciowa, zgoda, libido, fantazje... to nie są hasła z wyszukiwarki na stronie dla dorosłych, a tematy, które powinny być poruszane w każdej szkole przez wykwalifikowanych specjalistów. Niestety, dopóki sytuacja w polskim systemie edukacji nie zmieni się, młodzi muszą sięgać po inne źródła informacji. Czy można się im dziwić, że wśród nich jest zabawny, wciągający serial z postaciami, jakich do tej pory niemal w telewizji nie było?

"Sex education" Netfliksa to najbardziej inkluzywna propozycja oferty streamingowej. Mówi o nastolatkach i ich pierwszych rozterkach miłosnych, poszukiwaniach tożsamości seksualnej, bez rumieńca wstydu porusza temat seksu takiego, jaki jest naprawdę: namiętny, nieraz dziwaczny, czasem nieudany, innym razem wspaniały. Ogromną siłą serii zawsze byli bohaterowie z krwi i kości, reprezentujący całe spektrum seksualności, z każdym typem sylwetki, osoby z niepełnosprawnościami. Wszyscy traktowani z szacunkiem, humorem i ciekawością.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

To, co w narodowych prawicowych mediach regularnie poddawane jest krytyce, demonizowane i poniżane, w "Sex education" jest celebrowane, tłumaczone i oswajane. Trudno też nie pokochać grupy przyjaciół gotowych wskoczyć za sobą w ogień. Dzięki "Sex education" światową sławę zyskała m.in. Emma Mackey grająca Maeve (teraz oglądamy ją m.in. w "Barbie"), czy Ncuti Gatwa (fenomenalny Eric, gej, który szuka Kościoła, który zaakceptuje go takim, jaki jest naprawdę), który jest najnowszym Doktorem Who. To także dzięki "Sex education" znowu na ustach wszystkich pojawiła się Gillian Anderson (legendarna Dana Scully z "Archiwum X"), fenomenalna aktorka wcielającą się w serii w postać seksterapeutki, która ku przerażeniu dorastającego syna bezpardonowo żongluje słowami "pochwa" i "penis" w obecności jego przyjaciół.

Jednak w tym roku, po czterech sezonach żegnamy się już z "Sex education". O tym, jakie to uczucie i skąd pomysł na stworzenie tej niezwykłej serii rozmawiamy z Laurie Nunn, scenarzystką serialu.

Basia Żelazko, WP: Zacznę od pytania wprost - dlaczego chciałaś napisać "Sex education"?

Pomysł na to narodził się w mojej głowie, bo naprawdę kocham opowieści o nastolatkach. Chciałam przyjrzeć się tym wszystkim utartym schematom z kompletnie innej perspektywy. Oczywiście z sezonu na sezon serial się rozwijał i podejmowaliśmy coraz to bardziej poważne tematy. Ale dla mnie to nadal przede wszystkim serial komediowy o nastolatkach.

Ma edukację w tytule, czy jest coś, czego sama się nauczyłaś dzięki niemu?

Myślę, że cały czas poznaję nowe rzeczy. Pisząc scenariusz, musimy cały czas robić research, konsultować się z przeróżnymi specjalistami, edukatorami seksualnymi. Gdy sama chodziłam do szkoły, nie mieliśmy niemal żadnych lekcji na ten temat i czułam, że to jest coś, czego brakowało w moim dorastaniu. Więc zależało mi na tym, żeby serial był ciekawy i zabawny, ale jednocześnie by był źródłem informacji o seksie, związkach, tożsamości.

Ncuti Gatwa jako Eric
Ncuti Gatwa jako Eric© Netflix

Czy pisząc taki serial, sięga się do własnych doświadczeń?

Postaci w "Sex education" bardzo różnią się ode mnie, ale zespół scenarzystów jest różnorodny, zatem wiele historii z serialu ma odzwierciedlenie w prawdziwych wydarzeniach z życia. Choć niektóre wątki są mi bardzo bliskie.

Z jednej strony to zabawny serial o młodych ludziach, ale z drugiej porusza tematy osób niebinarnych, transpłciowych. Czy wobec tego, co teraz dzieje się na całym świecie, opowiadanie historii osób transpłciowych jest aktem politycznym?

W świetle tego, jak wygląda dyskurs wokół osób ze społeczności LGBTQ+, opowiadanie tych historii siłą rzeczy jest polityczne. Ale wciąż zależy nam na tym, by tworzyć rozrywkę, angażująca produkcję. Jeśli ktoś po obejrzeniu naszego serialu ma swoje przemyślenia na temat tego, co się teraz dzieje, to jest to tylko pozytyw.

Spotkaliśmy się z Laurie Nunn na Zoomie podczas junketu przed premierą czwartego sezonu "Sex education" Netfliksa
Spotkaliśmy się z Laurie Nunn na Zoomie podczas junketu przed premierą czwartego sezonu "Sex education" Netfliksa© WP

Jakie rozmowy miałaś dzięki "Sex education" miałaś ze swoimi bliskimi?

Mówiąc szczerze, moi bliscy nie chcą już o tym rozmawiać (śmiech).

Dlaczego?

Bo ciągle stresuję się pracą, więc chcą rozmawiać o wszystkim, tylko nie o tym.

Jak można stresować się pracą nad takim serialem?

Mamy naprawdę napięte terminy! Ale tak, miałam bardzo ciekawe rozmowy z moją mamą o tym, jak to było, gdy ona dorastała. O tym, jak wiele od tamtego czasu się zmieniło na lepsze. Zwłaszcza w temacie zgody. Gdy ona była młodsza w ogóle nie używało się tego słowa w kontekście zbliżeń. Ja w szkole nie byłam o tym uczona, a tymczasem już teraz wszyscy wiemy, na czym to polega. Ludzie traktują to poważnie.

Twój serial oglądają widzowie z takich krajów jak Polska, gdzie nie ma edukacji seksualnej w szkołach. Czy w związku z tym czujecie dodatkową odpowiedzialność tworząc "Sex education" Netfliksa?

Staram się nie nakładać na siebie presji, gdy piszę, bo to może ograniczać kreatywność. Ale tak, podchodzimy do tego na poważnie. Przecież tytuł serialu mówi sam za siebie. Dlatego ja i mój zespół cały czas opieraliśmy się na wiedzy specjalistów. Wszystko po to, by być pewnym, że to, co się znajdzie w serialu, jest pomocne i aktualne.

Gillian Anderson jako Jean Milburn
Gillian Anderson jako Jean Milburn © Netflix | Thomas Wood

"Sex education" to cały wachlarz tematów. Ale nowością w tym sezonie są poszukiwania Erica (Ncuti Gatwa) tożsamości religijnej, nowej społeczności, Kościoła, do którego mógłby należeć.

Wiemy z poprzednich sezonów, że w pewnym momencie się zagubił, stracił wiarę. Czuje, że nie może być w pełni sobą, czyli wyoutowaną osobą w społeczności swojego Kościoła. To jest coś, czemu chcieliśmy się przyjrzeć w tym sezonie. Pokazać młodą queerową religijną postać, powiedzieć, że takie osoby istnieją i mamy nadzieję, że Kościół też może zacząć się rozwijać, być bardziej akceptujący.

Dzięki twojemu scenariuszowi wiele osób zyskało reprezentację. Czy czasem słyszysz takie słowa od widzów?

Owszem, miałam kilka naprawdę miłych rozmów. Wiem, że rodziny pewnie nie oglądają naszego serialu wspólnie, bo to zbyt krępujące (śmiech), ale gdy już obejrzą, to inspiruje ich do rozmów. Są w stanie porozumieć się między pokoleniami. To cudowne wiedzieć, że właśnie to daje im nasz serial.

Czułaś, że to odpowiedni moment, by zakończyć "Sex education"?

Nie zaczynałam pracy nad czwartym sezonem, wiedząc, że to już ostatni. Ale mój sposób tworzenia jest dość elastyczny, zawsze nanosimy poprawki na scenariusz, nawet podczas zdjęć. W pewnym momencie zauważyłam, że historie postaci zatoczyły koło. Więc dokończyliśmy je, czując, że to zupełnie naturalne. Czuliśmy, że to odpowiedni czas. Chociaż było mi smutno, będę tęsknić za pisaniem o tych postaciach.

Dziękuję za rozmowę.

Wszystkie sezony "Sex education" są dostępne na Netfliksie.

Obraz
© Netflix
Źródło artykułu:WP Teleshow
sex educationostatni sezonnetflix
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)