Serbski koszmar

Stanić sięga po dwa pewniaki - wojnę i autobiografizm. "Poranna mgła" jest więc nie tylko historią o powojennej Serbii, ale i próbą opowiedzenia o swoich korzeniach - narratorem jest tu sam autor (jego podobizna przemawia do nas z pierwszej strony)
, a głównym bohaterem jego dziadek, tytułowy Radosav.

Serbski koszmar
Źródło zdjęć: © komiks.wp.pl

10.02.2012 | aktual.: 29.10.2013 17:07

Gdy skończyła się II wojna światowa Radosav miał 10 lat. Nie mogąc liczyć na swoich rodziców błąkał się po zdewastowanym kraju poszukując mieszkania, pracy i jedzenia. "Poranna mgła" to zbiór krótkich historii opisujących jego losy. Czas spędzony w sierocińcu, walkę o jedzenie, pracę w polu, kontakty z siostrą, pierwszą szczeniacką miłość. Stanić idzie w kierunku makabry. Ponurą atmosferę podkreśla szkaradnymi rysunkami - powykrzywiani, zdeformowani ludzie łypią na czytelnika z kadrów, a ładnych widoków jest jak na lekarstwo (choć zdarzają się - chociażby kadr z zakochanymi dzieciakami). Sensu tego świata próżno szukać w fizycznej rzeczywistości - Stanić podsuwa więc sny, sugerując, że losy Radosava to coś więcej niż zwykła relacja, że tkwi w nich moc mitu.

Łatwo posądzić artystę o brak talentu, byłoby to jednak błędem - stylistyka "Radosava" jest świadomym wyborem, próbą oddania stanu ducha dziesięciolatka i szpetoty zrujnowanego kraju. Niestety to jedyna dobra decyzja Stanića.

Bo w "Porannej mgle", nie kryje się nic więcej. Komiksowi nie tylko brak drugiego dna, ale i jakiejkolwiek dramaturgii czy choćby poprawnie skonstruowanego bohatera. Stanić opowiada bezuczuciowo, nie pozwala czytelnikowi związać się z żadną z postaci (ba! większości nawet nie charakteryzuje), a gdy tylko zaczyna dziać się coś ciekawego, wątek zaraz się urywa. "Poranna mgła" jest narracyjnym koszmarkiem - nad fabułą nie wiszą żadne założenia, kolejne epizody nie wynikają z siebie nawzajem, a bohaterowie pozostają płascy i bezosobowi. Stanić może sobie pisać, iż jego dziadek: "nie byłby Radosavem, gdyby w mrocznych chwilach nie dostrzegał piękna i powodów, aby podążać dalej. (...) Cały był rad. Nie było dla niego rzeczy niemożliwych", ale przy tak poprowadzonym bohaterze to tylko czcze gadanie. Czytelnik musi narratorowi uwierzyć na słowo, bo Radosav skonstruowany jest tylko z jego słów.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że Stanić inspirował się legendarnym "Mausem" Arta Spiegelmana. Na wpół autobiograficzna opowieść o ciężkich wojennych czasach, opowiadana z perspektywy kolejnego pokolenia i utrzymana w oryginalnej, umownej konwencji graficznej. Jednak Spiegelman odniósł sukces, gdyż był geniuszem - jego komiks jest bolesnym i doskonale opowiedzianym rozliczeniem. Bohaterowie żyją, a narracja wciąga. "Maus" nie wymusza na czytelniku szukania drugiego dna, ono tam po prostu jest. Naśladujący go Stanić przypomina dziecko bawiące się w dorosłych -* może wzbudzić w czytelniku ciepłe uczucia tylko dzięki statusowi debiutanta i ambitnym założeniom.*

W posłowiu Aleksandar Zograf dwoi się i troi, by udowodnić, że "Radosav" to arcydzieło. Problem w tym, że po prostu nie ma racji. Komiks może i ma łatwiej, ale zły komiks to wciąż zły komiks. I nie zmieni tego fakt, że opowiada o "wstrząsających, prawdziwych wydarzeniach". Obojętne jak wstrząsającą historię ma się do opowiedzenia, najpierw warto nauczyć się opowiadać.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)