Sebastian Konrad: Gdzie podziewa się pamiętny Sylwek z Camera Cafe
Popularność przyniósł mu serial „Camera Cafe”, w którym grał mało sympatycznego maminsynka, ale w rzeczywistości aktor nie ma ze swoim bohaterem nic wspólnego.
Nie dał się wciągnąć w tryby bezwzględnego show-biznesu
Niestety, od dłuższego czasu praktycznie nie pojawia się ani na mniejszych, ani na większych ekranach. Nie znaczy to jednak, że wycofał się z branży – ostatnio Konrad zdecydowanie lepiej czuje się... po drugiej stronie kamery.
CZYTAJ DALEJ >>>CZYTAJ DALEJ >>>
Honorowy Wągrowczanin
Urodził się 11 grudnia 1971 roku w Obornikach, mieście w województwie wielkopolskim, ale wychowywał się w oddalonym od nich o ponad trzydzieści kilometrów Wągrowcu. To właśnie tam uczęszczał do liceum ogólnokształcącego i snuł młodzieńcze marzenia o aktorstwie.
Choć zaraz po maturze opuścił rodzinne miasteczko, mieszkańcy wciąż są z niego dumni – został nawet laureatem tytułu Honorowy Wągrowczanin A.D. 2010 nadanego przez Wielką Kapitułę Głosu Wągrowieckiego.
Wszystko dzięki Messerowi
W karierze aktorskiej bez wątpienia pomógł mu Jan Kasper, zwany „Messerem”, nauczyciel języka polskiego, który 8 marca 1981 roku założył w Wągrowcu Teatr Prób i piastował również funkcję kierownika artystycznego, zarażając mieszkańców miłością do teatru i sztuki.
I właśnie na tamtej scenie Konrad stawiał pierwsze kroki, poznając tajniki swojego przyszłego zawodu.
- To dzięki Messerowi zostałem aktorem – podkreślał wielokrotnie.
Doceniony talent
Po ukończeniu nauki w liceum wyjechał do Krakowa i tam stanął przed komisją Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Ludwika Solskiego. Szybko doceniono jego talent i Konrad znalazł się na liście przyjętych.
Na scenie oficjalnie zadebiutował w połowie 1993 roku; w 1994 roku odebrał dyplom i odniósł pierwszy sukces – na łódzkim XVII Festiwalu Szkół Teatralnych otrzymał nagrodę za rolę Fausta w przedstawieniu „Czwarta ściana czyli 238 próba Fausta”.
Rwana kariera
Na ekranie zadebiutował w 1992 roku, niewielką rólką w serialu „Aby do świtu”. Rok później udało mu się – w doborowym towarzystwie – pojawić się u Stevena Spielberga w „Liście Schindlera”.
Potem bywało różnie, raz lepiej, raz gorzej; Konrad brał udział w spektaklach teatralnych, występował gościnnie w serialach i grywał w produkcjach pełnometrażowych, choć często spychano go na drugi plan: pojawił się na przykład w głośnej „Szamance” Andrzeja Żuławskiego i opartym na popularnej powieści młodzieżowej Edmunda Niziurskiego „Sposób na Alcybiadesa” filmie „Spona”.
Sympatyczny profesjonalista
Od lat unika skandali, nie zabiega o uwagę dziennikarzy, rzadko też zjawia się na imprezach branżowych. I sam bardzo cieszy się z tego, że media nie wchodzą z buciorami w jego życie prywatne.
Ludzie, którzy z nim pracowali, podkreślają, że to ogromna przyjemność – nie tylko dlatego, że aktor to prawdziwy profesjonalista. Nawet dla „zwykłych statystów” Konrad jest zawsze niezwykle miły, sympatyczny i chętnie udziela im wskazówek.
Zaniedbane aktorstwo
Już od kilkunastu lat Konrad nie ogranicza się wyłącznie do grania. Udało mu się zostać drugim reżyserem i zasiąść przy kamerze podczas kręcenia wielu polskich serialach – współreżyserował młodzieżową „Słoneczną włócznię”, pracował przy „M jak miłość”, „Na wspólnej”, „Usta usta” czy „Ukrytej prawdzie”. To również on odpowiadał za realizację głośnego majowego widowiska „Światło, dźwięk i para” w Wolsztynie.
Nie da się ukryć, że zaniedbał przez to aktorstwo – ostatni raz na ekranie pojawił się w zmiażdżonym przez krytykę „Wyjeździe integracyjnym” i serialu „Aida”. No, chyba że weźmie się pod uwagę tegoroczną reklamę piwa Tyskie, w której wystąpił wraz z Arkadiuszem Jakubikiem.
(sm/mn)