Scena alternatywna w TVP. Jak dobrze, że jest jakaś muzyka poza Sławomirem i Martyniukiem [OPINIA]
W czasie najlepszej oglądalności TVP1 dała koncert w wykonaniu młodych muzyków alternatywnych: Rebeka, The Dumplings, Otsochodzi, Barbara Wrońska. Czy prezes wyjechał na wakacje i stracił (chwilowo) kontrolę nad stacją?
Stało się coś niebywałego: zamiast wieczorem włączać Netflix czy HBO Go, wybrałem TVP.
Od razu przyznam: nie jestem jakimś specjalnym wielbicielem telewizji Jacka Kurskiego. Znam lepiej przygotowane serwisy informacyjne niż wieczorne ”Wiadomości” i lepsze dziennikarki niż Danuta Holecka. Informacji szukam gdzie indziej. A jednak. Włączyłem TVP1 w poniedziałek o godz. 21. Teatr Telewizji? Nie! Opole!
I nie było to wcale bezbarwne karaoke, jakim ten festiwal nieuchronnie się stał. Nie był to też wieczór z disco polo, tak nachalnie lansowany dotąd w TVP. Kto by się spodziewał, że TVP w najlepszym czasie antenowym zagra polską muzykę alternatywną? O to ich bym nie podejrzewał. Kto tam z TVP Kultura przekonał prezesa do tego brawurowego ruchu? Kimkolwiek była ta osoba – brawo. (Prawdopodobnie chodzi o Agnieszkę Szydłowską z radiowej ”trójki” i TVP Kultura). Zamiast Sławomira – The Dumplings. Zamiast Top One, Bayer Full i Milano – Tomek Lipiński, Lao Che, Barbara Wrońska i raper Otsochodzi.
Koncert nosił tytuł ”Scena alternatywna”.
Pierwsza część to były covery piosenek z lat 60. Historia polskiego big bitu w wykonaniu młodzieży. Np. Rebeka śpiewała ”Kwiaty we włosach” Czerwonych Gitar, a Lao Che - perfekcyjnie - wciąż aktualny utwór zespołu Klan "Automaty".
Druga – zaproszeni artyści śpiewali wybrane przez nich kawałki. Trzecia - głównie jubileusz 40 lat na scenie Tomka Lipińskiego (m.in. Brygada Kryzys, Tilt, Czadkomando Tilt). Wystąpił w gustownej tęczowej muszce LGBT. Zagrał m.in. "Centralę" i "Mówię ci że ". Oczywiście, trzeba zapytać, co ten stary ”załogant”, punk, robi w amfiteatrze w Opolu, na koncercie transmitowanym przez publiczną telewizję? Ale odpowiemy na nie kiedy indziej. Nie będziemy człowiekowi, który swoją muzyką obalał reżimy i otwierał nam głowy, zadawać niewygodnych pytań akurat w dniu jego jubileuszu. On sam tłumaczył zresztą ze sceny: - To nie jest festiwal prezesów, to jest festiwal polskiej piosenki. Pieśń przetrwa wszystko.
Można się spierać, czy festiwal w Opolu to dobre miejsce dla zespołów alternatywnych? Czy nie ładniej komponują się one na polach Offu czy Openera? Pewnie ławeczki w amfiteatrze, przesadnie błyskotliwa oprawa sceny, grzeczna konferansjerka i sztywna atmosfera telewizyjnego festiwalu nie sprzyjają spontanicznemu melanżowi. Czy nie lepiej byłoby ustawić kamer TVP na jednym z wielu letnich festiwali plenerowych, np. w Gdyni czy Katowicach?
Ale, naprawdę, nie wybrzydzajmy. Biorąc pod uwagę, że ostatnimi czasy misja TVP to głównie pro-rządowa publicystyka, słabiutkie seriale i gale disco polo, był to dawno oczekiwany wyłom. Okazało się bowiem, że jest w tym kraju jakaś kultura, która wymyka się rozumieniu ministrów.
Ludzie chcą uciec od polityki: chcą słuchać muzyki - raz łatwiejszej, raz bardziej alternatywnej - dla samej muzyki. Bez podtekstów i odpowiadania ”na kogo głosujesz”. TVP zrobiłaby dobrze, gdyby w ramach swojej misji – a bierze sporo pieniędzy z budżetu państwa – dała więcej czasu antenowego różnym rodzajom muzyki, w tym electro, hip hopowi i rockowi gitarowemu. Da to nam wszystkim oddech od codziennej wojny.