Sara Boruc krytycznie o "Tańcu z gwiazdami"

_ "Jest szczera, zabawna, nie myśli, o tym, czy kogoś urazi, ale o tym, czy to, co mówi ma sens. Nie jest zachowawcza ani w sposobie ubierania się ani mówienia. To super cecha. Dlatego telewizja powinna, moim zdaniem, pokochać ją bardziej. Bo na nią chce się patrzeć. Na jej miny, na jej ciuchy, na to, jak stoi. A "przy okazji" ma wbrew pozorom i typologii "ładnej dziewczyny bogatego piłkarza", coś do powiedzenia, nie pozując przy tym na mleczną siostrę Wisławy Szymborskiej czy Kazimiery Szczuki, o Marii Curie nie wspomnę. Ona nie udaje intelektualistki, która o wszystkim wszystko wie"_ - czytamy o Sarze B.

Ponieważ Karolina Korwin-Piotrowska rzadko kiedy tak kogoś komplementuje, zastanawiamy się, czym Boruc ujęła tak prowadzącą. Być może krytyką pod adresem Polsatu. Panie maglowały temat niedoszłego udziału blogerki w "Tańcu z gwiazdami" oraz zakończonej po jednym sezonie współpracy przy programie "Shopping Queen".

Jak zasugerowała żona sportowca, straciła posadę prowadzącej modowe show właśnie z powodu odmowy występów w tanecznym show.

- Obrazili się na mnie, no nie chciałam iść do "Tańca z gwiazdami". Do tego programu mam podejście bardzo negatywne. Dla mnie to jest głupi program. Tam idą sławne osoby, więc zastanawiam się, jako jest cel tego show? Po co się tam pchać, świecić du*ą, za przeproszeniem? Nawet jakby mi zapłacili 5 milionów złotych, to jak to sobie wyobrażasz? Mam zostawić dwójkę dzieci i męża? - pytała retorycznie prowadzącą.

Po co się tam pchać, świecić du*ą, za przeproszeniem?

Przypomnijmy, że początkowo, według doniesień "Faktu", Boruc oczekiwała za udział w tanecznym programie 700 tysięcy. Ostatecznie jednak występ nie doszedł do skutku. Podobnie zresztą jak udział w 2. sezonie modowego programu "Shopping Queen", gdzie Boruc zastąpiła Joanna Horodyńska.