"Sanatorium miłości": kuracjusze na randce. Jest szansa na kolejny romans
01.03.2020 21:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Uczestnicy "Sanatorium miłości" powoli muszą żegnać się z Ustroniem. Ale, choć koniec show jest bliski, podczas ostatnich dni turnusu czekały na nich niespodzianki. Marta Manowska zadbała o wszystko, a dwoje kuracjuszy bardzo się do siebie zbliżyło.
Druga edycja "Sanatorium miłości" dobiega końca. Przed uczestnikami jest coraz mniej wspólnego czasu, pora więc na szybkie decyzje co do randek i sympatii. Jedno jest pewne - na planie show zawiązały się silne przyjaźnie. Pytanie, czy uda im się przetrwać, gdy seniorzy rozjadą się do domów oraz czy emeryci pozwolą, by przyjaźnie zamieniły się w coś więcej.
"Sanatorium miłości" - będzie bal, ale najpierw kawka
Kolejny niedzielny odcinek rozpoczął się od rozmów o długo wyczekiwanym balu. Panie malowały paznokcie, robiły maseczki. Typowały Bożenę na królową imprezy. Zastanawiały się, jak się ubrać, czy wieczorowo, czy może nieco skromniej. Ale kuracjusze spędzali czas nie tylko na ploteczkach. Stenia wyznała koleżance, że z Władysławem łączy ją silne uczucie.
- Jestem z Władysławem. Jestem i będę.
- Do końca życia?
- No pewnie. Tyle w nim pozytywnych cech odkryłam - rozpływała się Stenia
To jedyna para, która otwarcie mówi o tym, co ich łączy. Stenia i Władysław wydają się pewni swoich uczuć. Podczas spotkania przy kawie siedzieli przy sobie. Nie obyło się bez czułych słówek i gestów. Niestety, ich nowi znajomi nie są w tak dobrej sytuacji. "Jestem samotny" - to słowa, które stanowią podsumowanie dyskusji, w której udział wzięli wszyscy uczestnicy programu i Marta Manowska.
Gerard jest jednak dobrej myśli: - Uciekam od samotności. To od ciebie zależy. Nie można czekać na śmierć.
Wszyscy zgodnie przyznali, że przez 4 tygodnie urozmaicili sobie życie jak nigdy wcześniej. Iwona podkreśliła, jak ważna jest przyjaźń, zaprosiła kuracjuszy do siebie na działkę. Choć rozmowa toczyła się wokół samotności, emeryci byli pogodni i dużo się śmiali. Widać było, że niektórzy liczą na zwrot akcji. A ten oczywiście nastąpił.
"Sanatorium miłości" - randka
Kuracjusze mają za zadanie głosować na najbardziej sympatyczną osobę w swoim gronie. Tym razem padło na najmłodszą z uczestniczek - 61-letnią Iwonę. Nagroda to spotkanie z wybranym kuracjuszem - wyjście poza sanatorium. Iwona zaproponowała randkę Gerardowi. Zastanawiała się też nad Waldemarem, ale postawiła na pogaduchy z Gerardem. Według Manowskiej tę dwójkę ciągnie do siebie.
Mężczyzna ma bogatą historię i właśnie dlatego pisze swoją autobiografię – ma 79 lat, pamięta czasy wojny. Urodził się w 1940 r. Nigdy nie poznał ojca, który był podoficerem. Ojciec Gerarda nie przeżył wojny, a jego młoda żona została sama z dzieckiem. Mężczyzna nie dowiedział się nawet o jego istnieniu.
Gdy Gerard dorósł, został górnikiem. Na studiach zakochał się pierwszy raz. Jego dziewczyna wybrała jednak innego. Później przyszedł czas na żonę, dziecko, ale związek się rozpadł. Teraz emeryt chciałby z kimś zamieszkać - wciąż liczy na romantyczną miłość.
Iwona dobrze wyczuła, że Gerard jest ciekawą osobą. Poszli na spacer i na kolację. Rozmawiali i świetnie się rozumieli, choć dzieli ich spora różnica wieku - 18 lat. – Byłoby nam fajnie – mówiła rozmarzona Iwona. Gerard był dumny z tego, że wybrała go piękna kobieta, a przy okazji najmłodsza z uczestniczek. Postanowił kuć żelazo póki gorące - zaprosił Iwonę na wycieczkę do Egiptu. – Jeszcze nie wiem, czy się zgodzę. Ale na kawę przyjadę do ciebie - stwierdziła kobieta.
Skończyło się na flircie i obietnicy kolejnej randki. – Cieszę się, że to się tak kończy i zaczyna. To musi potrwać, ale ona jest fajną dziewczyną - podsumował Gerard. Iwona też była zadowolona: - To jest człowiek, przy którym nie można się nudzić.
"Sanatorium miłości" – loty, tańce i ostatnie głosowanie
Manowska przygotowała dla swoich podopiecznych niespodziankę - loty paralotniami. Zgodzili się na nie wszyscy poza Basią. I wszyscy świetnie się bawili. Przełamanie strachu okazało się zbawienne - niektórzy kuracjusze stwierdzili, że dzięki niecodziennej rozrywce zyskali pewność siebie. Przydała im się, bo wieczorem odbył się bal.
Emeryci szaleli na parkiecie. – Mamy w sobie jeszcze powera – mówiła Iwona. – Impreza git – Stenia była zachwycona. – Fantastycznie, dzisiejszy wieczór jest wspaniały. Jeszcze bardziej nas do siebie zbliżył – mówił Gerard, który w ciągu 24 godzin zaliczył lot paralotnią, udaną randkę i imprezę z tańcami.
Seniorzy na koniec musieli zagłosować na króla i królową turnusu. Przed nimi finał programu i rozstanie.