Samurajowie na Dzikim Zachodzie

Bohaterami "Podniebnego Orła" są dwaj japońscy wojownicy, którzy bratają się z Indianami w najtrudniejszych dla rdzennych mieszkańców Ameryki latach XIX wieku. Stany Zjednoczone Białego Człowieka podnoszą się już po krwawej wojnie domowej i coraz więcej obywateli wyrusza na zachód - w poszukiwaniu bogactwa, ziemi i miejsca do życia. To nie podoba się Indianom - biali zaludniają ich święte ziemie, polują na ich zwierzynę, terroryzują osady, a schwytanych Indian często wykorzystują do niewolniczej pracy. Sytuację pogarszają jeszcze decydenci z Waszyngtonu, którzy zamiast powstrzymać ekspansję osadników, postanawiają chronić pionierów przy użyciu wojska.* Apogeum konfliktu przypada na lata 1866-76, kiedy na wojnę z Indianami wysłany zostaje George Armstrong Custer*- słynny amerykański dowódca wojskowy, okryty złą sławą z powodu swojej bezwzględności (osobiście brał udział w kilku rzeziach) i uprzedzeń wobec Indian.

Samurajowie na Dzikim Zachodzie
Źródło zdjęć: © komiks.wp.pl

10.12.2010 | aktual.: 29.10.2013 16:36

Manzo Shiotsu i Hakosaburo Soma wplątują się w ten konflikt niejako odruchowo, automatycznie opowiadając się po jedynej słusznej stronie - ciemiężonych Indian. Wyszkoleni w łucznictwie i walce wręcz szybko zdobywają szacunek tubylców i zostają przyjęci do plemienia. Od tej pory ich życie będzie się toczyło od bitwy do bitwy, a największym przeciwnikiem japońskich wojowników będzie sam Custer.

Taniguchi najbardziej znany jest z twórczości autobiograficznej (lub quasi-autobiograficznej). "Zoo zimą" i "Ostatnia dzielnica" to stonowane, sterylne emocjonalne opowieści o przeciętności, codzienności i zwykłym życiu. Ale szufladkowanie tego artysty byłoby dla niego krzywdzące. Zwłaszcza, że zdarzają mu się rzeczy tak od autobiografizmu odległe jak wizjonerski "Ikar" (do scenariusza Moebiusa) czy przejmujący "Mój rok" (do scenariusza Jean-Davida Morvano). Bywa też, że rysownik przypomni sobie na moment o wielkim świeci i postanowi narysować komiks zaangażowany. Tak było w przypadku "Ratownika", zajmującego się problemem prostytucji nastolatek, tak też jest i w przypadku "Podniebnego Orła", tylko skala większa.

Taniguchi z pasją przypomina o tragicznym losie indiańskich plemion. Wymienia liczby, daty, oskarża, demaskuje. Amerykanie byli zbrodniarzamizawłaszczającymi cudzą ziemię. Nie dotrzymywali umów, dopuszczali się mordów, gardzili indiańską kulturą. Rdzenni mieszkańcy Ameryki to niewinne ofiary - zacofani cywilizacyjnie nie mieli szans w tej wojnie. Błyskotliwy sukces w bitwie nad Little Bighorn to jeden z niewielu pozytywnych epizodów krwawego konfliktu, który skończył się uwięzieniem plemion w rezerwatach.

Ale poza szczytnym przesłaniem i przypomnieniem tej zapomnianej wojny, Taniguchi nie ma w zasadzie nic do powiedzenia. "Podniebny Orzeł" nie ma żadnej fabuły, to zbitek scen, w których główni bohaterowie udowadniają, że są waleczni, Indianie dowodzą, że przepełnia ich honor, a Amerykanie wciąż wszystkich zdradzają. Dialogi są drętwe, dramaturgia nie istnieje, a wszystkie postacie opisać można zaledwie kilkoma przymiotnikami- i najbardziej odpowiednie będą te skrajnie pozytywne (w przypadku samurajów i Indian) lub negatywne (w przypadku Amerykanów). Żadnych meandrów psychologicznych, zero wątpliwości, prosta sprawa.

Można zrozumieć takie podeście, Amerykanie mają za co przepraszać i przypominanie im ich grzechów to nic złego, ale nie zmienia to faktu, że "Podniebnego Orła" czyta się fatalnie, niczym szkolną czytankę, w której jasno określono wszystkich bohaterów. Scenariuszowo album ratuje tylko warstwa edukacyjna. I oczywiście rysunki - ale to żadna nowość w komiksach Taniguchiego.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)