Są w trójkącie. Serial HBO burzy tabu
Życie bogatych nastolatków pełne imprez, plotek i seksu. W drugim sezonie nowej odsłony "Plotkary" twórcy proponują coś jeszcze - poliamoryczny związek. Czy przed nami kolejna rewolucja obyczajowa w telewizji?
W grudniu w HBO zadebiutował drugi sezon reaktywacji kultowego serialu "Plotkara". Jednym z najszerzej komentowanych wątków produkcji o wyzwolonych licealistach z wyższych sfer jest ten traktujący o życiu w trójkącie - początkowo jedynie seksualnym, a w najnowszej odsłonie również i romantycznym. Mieliśmy okazję porozmawiać z aktorami wcielającymi się we wspomnianą trójkę i zapytać ich o tę nietypową dla Hollywood historię miłosną.
Piotr Grabarczyk: Nie widzieliśmy się z waszymi bohaterami przez chwilę, a ich relację czekają spore zmiany. Na co mogą liczyć fani Audrey, Akiego i Maxa?
Emily Alyn Lind: W pierwszym sezonie zdecydowali, że wszyscy bardzo się sobie podobają i chcą się widywać również na bardziej romantycznym gruncie i to już była dla nich spora zmiana. Natomiast w drugim sezonie doszli do wniosku, że to może być miłość i czy chcieliby oficjalnie ogłosić, że to już nie jest tylko trójkąt, ale prawdziwy związek. Moim zdaniem to nawet trudniejsze, bo to wiąże się z publicznym coming outem, a to z kolei zawsze są wzloty i upadki.
Evan Mock: Zdecydowanie z każdym odcinkiem w tym sezonie dowiadujemy się więcej o sobie, w końcu to nasz pierwszy raz jako throuple (ang. związek trzech osób - przyp. red.) i tak jak każdy w takiej sytuacji, każdy dzień to nowe odkrycie. To bardzo interesujące, próba nawigacji w takiej relacji i staranie się, żeby to działało. Szczególnie, jeśli wszystko dzieje się bardzo publicznie i jest niemal transmitowane dla całego świata. Sądzę, że to nieco bardziej przerażające i stresujące, niż dla kogoś, powiedzmy, anonimowego w porównaniu do naszych bohaterów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Oryginalna "Plotkara" słynęła z przekraczania granic i łamania tabu. Eksploatowanie wątku życia w trójkącie postrzegacie jako kontynuowanie tej tradycji?
Thomas Doherty: Nie nazwałbym tego przekraczaniem granic, to po prostu idealnie wpisuje się w specyfikę serialu, który pokazuje wiele różnych typów relacji czy orientacji seksualnych i uważam, że robi dobrą robotę w kontekście reprezentacji różnorodności i podkreślania tego, że świat nie jest czarno-biały. To nie jest tak, że takie trzyosobowe związki nie istnieją i jego obecność w serialu jest tylko wabikiem na kontrowersje. Istnieją, są tacy ludzie wokół nas, ale może niekoniecznie widzimy je na ekranie, szczególnie w produkcjach kierowanych do nieco młodszej publiczności. Tak wygląda życie i super, że serial to normalizuje. To jedna z rzeczy, za które go uwielbiam, że pozwala młodym ludziom zobaczyć w nim siebie, co nie zawsze miało miejsce w przeszłości.
Faktycznie spotykacie się z takim odbiorem, gdzie ludzie dziękują wam za reprezentowanie ich na ekranie?
Emily: Totalnie! Społeczność osób poliamorycznych jest ogromna, ale dopiero w ostatnich kilku latach zaczęło się w ogóle o tym mówić i bardziej akceptować takie wybory. Mimo to, wciąż ludzie potrafią to kwestionować i pytać "czy to się naprawdę zdarza?". Cieszę się, że jesteśmy poniekąd na froncie tego pochodu w telewizji, bo do tej pory takie relacje nie były eksponowane i tak jak powiedział Thomas, to ważny element reprezentacji. Nawet nie musisz być poliamoryczny, żeby to docenić, to najzwyczajniej bardzo ciekawy temat, o którym każdy może się czegoś dowiedzieć. Nasz serial pozwoli osobom słyszącym o poliamorii połączyć to hasło z obrazkiem i zobaczyć, jak może wyglądać dynamika takich relacji. To super interesujące!
Mam też wrażenie, że widzowie mocno kibicują akurat waszej trójce i chcieliby, żeby to była taka prawdziwa historia miłosna, choć daleka od tej klasycznej, przedstawianej do tej pory w serialach czy filmach.
Emily: Tak, czuję to i mimo że staram się nie czytać dużo komentarzy czy wchodzić na Twittera, bo ile ludzi, tyle opinii i pomysłów na to, jak powinna toczyć się akcja i losy naszych bohaterów, to z tego, co widziałam, wiele osób z jakiegoś powodu nas lubi i kibicuje naszej relacji. Zabawne są też te różne konfiguracje, gdy niektórzy piszą, że kibicują Audrey i Maxowi, inni że Audrey i Maki, a jeszcze ktoś inny całej trójce. Ciekawie jest obserwować te reakcje i mam wrażenie, że w tym sezonie nasza trójka jest jakby jedną, zamkniętą całością. Przeszli razem tak wiele, że być może ludzie będą do nich jeszcze bardziej przywiązani i też nazwałabym to taką prawdziwą historią miłosną, typowe love story.
Zakładając, że wasi bohaterowie mocno różnią się od tego, kim jesteście w prawdziwym życiu - jest coś, czego jesteście w stanie się od nich nauczyć albo bardziej docenić w sobie? Bo ich wybory bywają momentami mocno zastanawiające…
Evan: Na pewno doceniam to, że nigdy nie chodziłem do prywatnego liceum. (śmiech) Za dużo afer i dramatów!
Emily: Cóż, my w ogóle nie chodziliśmy do liceum - tzn. nasza dwójka, Evan i ja, mieliśmy edukację domową, więc ja zupełnie nic z tego nie rozumiem. (śmiech)
Thomas: Wcielanie się w taką postać jak Max i ogólnie przy każdej roli, stwarza idealną okazję do tego, żeby zrobić własne śledztwo i wskoczyć w świat w bohatera - odkryć, kim jest, jakie prawdy życiowe wyznaje… Konfrontacja z tym poszerza horyzonty, wpływa na twoją samoświadomość i jest w tym coś uwalniającego. Pozwala ci zadać sobie kilka pytań, zastanowić się nad własnymi uprzedzeniami i konwencjami, które są w ciebie wtłaczane od najmłodszych lat. A owocem tego może być tylko coś bardzo pozytywnego. Nie wiem jak dla reszty, ale dla mnie jest to na pewno bardzo edukujące doświadczenie.
W nowym sezonie "Plotkary" znów mieliście okazję pracować z Joshuą Safranem, legendą telewizji i twórcą oryginalnej serii. Jakie to uczucie wrócić na plan, gdy to on stoi za kamerą?
Evan: Pracę z Joshem nazwałbym zorganizowanym chaosem. Za każdym razem, kiedy on reżyseruje, jest to jednocześnie najbardziej stresujące doświadczenie i najlepszy odcinek w sezonie, z czym mam wrażenie cała obsada się zgodzi. Dzięki temu wiesz, że ten chaos i ciężka praca się opłacają, więc wierzysz w jego wizję. Szczerze, nie wiem, jak on to robi, to musi być przytłaczające, ale on zawsze jest na planie przed tobą i wychodzi z niego ostatni. Naprawdę, czapki z głów!
Thomas: "Plotkara" to jego dziecko, wie o nim absolutnie wszystko. To zawsze przyjemność pracować z kimś, kto zna materiał tak dobrze i możesz mu zaufać, bo wiesz, że chce dla show jak najlepiej i wkłada w to kawał serca.
Emily: Josh ma odpowiedź na każde pytanie, co z pewnością jest fantastyczną sprawą dla wielu osób z obsady, dla których to była pierwsze praca na planie. W takiej sytuacji potrzebujesz lidera z prawdziwego zdarzenia i on nim jest, co nie jest wcale tak oczywistą sprawą przy innych produkcjach, gdzie zazwyczaj twórcy i showrunnerzy pokażą się na planie raz czy dwa i nie są dostępni.
Evan: On jest żywą encyklopedią "Plotkary".
"Plotkara" u swoich podstaw kręci się wokół plotek, obgadywania i spekulacji, niejednokrotnie bardzo intymnych i takich, których nikt nie chciałby o sobie usłyszeć. Pamiętacie pierwszą plotkę na swój temat?
Thomas: Początkowo, gdy przeczytasz coś o sobie w sieci, działa ci to na nerwy i czujesz się zirytowany, ale po kilku latach… Nie wiem, dla mnie Twitter to zbieranina frustratów, więc nawet tam nie zaglądam. To, co tam się dzieje, nie ma znaczenia, tyle się teraz dzieje na świecie i jeśli ludzie skupiają się na plotkach… To mówi o nich więcej niż o ludziach, o których piszą.
Evan: Wydaje mi się, że wiele osób nie chce przyznać, że to, jakie założenia na ich temat mają inni ludzie, ma na nich wpływ. Nawet jeśli wiesz, że to nieprawda, ciężko się od tego odciąć. Z czasem się do tego przyzwyczajasz i przestajesz się przejmować, ale to proces, przez który musisz przejść i towarzyszą ci po drodze różne emocje, by na końcu tej drogi zrozumieć, że ostatecznie te wszystkie plotki i fałszywe rzeczy, które o tobie piszą, nie powinny mieć wpływu na twoje życie.
Emily: Jeśli miałabym wskazać taką pierwszą plotkę na swój temat, to na pewno byłoby to jeszcze, gdy byłam dzieckiem. Tak jak wspomniałam wcześniej, nie chodziłam do szkoły, bo miałam edukację domową, więc myślę, że to mnie ochroniło przed byciem obiektem plotek, ale nie całkowicie. Dzieci potrafią być okrutne i spróbować sprawić ci przykrość nazywając cię np. molem książkowym. Albo mówiąc coś zupełnie absurdalnego, tak jak jedna z moich "koleżanek", która powiedziała coś w stylu "Emily brzydko pachnie" (śmiech).
Jako dziecko miałam już obsesję na punkcie dezodorantów, balsamów i ładnych zapachów, więc wiedziała, że taka głupota to będzie mój czuły punkt i niestety, ale mocno to przeżywałam i nie wierzyłam, że ktoś, kogo uważam za przyjaciółkę, mógł zrobić coś takiego. Ale już wtedy miałam to nastawienie, że jeśli masz jakiś problem ze mną, oskarżasz mnie o coś, to podejdę do ciebie i szybko to rozwiążemy. W sumie to dokładnie tak, jak moja bohaterka, Audrey! To akurat zostało mi do dzisiaj.
Thomas: I żeby nie było wątpliwości, Emily zawsze pięknie pachnie!
W Polsce drugi sezon "Plotkary" możecie zobaczyć na HBO Max.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozkminiamy "1899" z Maciejem Musiałem, analizujemy "Zepsutą krew" na Disney+, a także polecamy (lub nie) "Kulawe konie", "Do ostatniej kości" i "Nie martw się, kochanie". Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.