Dawna znajoma Kurskiego: "Płakać mi się chce, gdy patrzę na Jacka"

Dawni opozycyjni współpracownicy Jacka Kurskiego podziwiali go za odwagę. Dziś niektórzy mówią wprost, że wstydziliby się koło niego nawet stanąć. - Płakać mi się chce, gdy patrzę na Jacka. Co się stało z tym człowiekiem, którego poznałam w podziemiu? - mówi jedna z nich w materiale "Newsweeka".

Jacek Kurski w czasie strajków w 1988 r. dostarczał meldunki od stoczniowców
Jacek Kurski w czasie strajków w 1988 r. dostarczał meldunki od stoczniowców
Źródło zdjęć: © AKPA
oprac. MAM

26.07.2021 10:47

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W "Newsweeku" przeczytać można obszerny artykuł, w którym o przeszłości Jacka Kurskiego mówią jego dzisiejsi przeciwnicy, dawniej dobrzy znajomi.

- Płakać mi się chce, gdy patrzę na Jacka. Co się stało z tym człowiekiem, którego poznałam w podziemiu? - pyta Joanna Wojciechowicz, współzałożycielka Gdańskiej Agencji Informacyjnej "Solidarność". 25-letni wówczas Jarosław Kurski i jego o trzy lata młodszy brat przynosili wówczas informacje z pierwszej ręki od stoczniowców. - Można powiedzieć, że obaj u mnie zaczynali poważniejszą dziennikarską robotę - wspomina na łamach "Newsweeka" Wojciechowicz.

Kobieta ostatni raz widziała braci razem pięć lat temu, na pogrzebie ich matki. - Nie podeszłam, bo jak miałam podejść do Jarka, nie podchodząc do Jacka? A do Jacka w żadnym razie bym nie chciała. Nawet wstyd byłoby przy nim stanąć - wyznała.

Wiele osób zastanawia się, jak to możliwe, że bracia Kurscy, mimo zdawałoby się podobnych zainteresowań, tak bardzo się od siebie różnią. Obaj pracują w mediach, ale dziś już ze sobą nawet nie rozmawiają, a ich konflikt symbolizuje podziały polityczne kraju.

Wiesław Walendziak, wspomina, że Kurski miał do niego pretensję, gdy nie chciał go głębiej wprowadzić w działalność konspiracyjną. Tymczasem on bał się, że tak wyrazista postać - nigdy nie unikali bezpośredniej konfrontacji - może zagrażać działaniom Ruchu Młodej Polski, który po cichu zajmował się drugim obiegiem książek.

- Jacek trzymał się z Piotrem Semką. Mieli do mnie żal, że nie chcę ich wprowadzić głębiej w struktury konspiracyjne. A ja się obawiałem. Byli zbyt zapalczywi... (...) Mieliśmy dobrze zakonspirowany system i zasady: jeśli jesteś w strukturze wydawniczej, bądź w cieniu, nie chodź na demonstracje, nie daj się złapać. Tymczasem oni byli tak 'podjarani', że najchętniej robiliby wszystko: drukowali i zrzucali ulotki, i na każdej manifestacji stali w pierwszej linii - opowiada.

Gdy Walendziak stał na czele Telewizji Polskiej, wziął Jacka Kurskiego na rozmowę. Kolega z dawnych lat uważał, że jego podwładny powinien się określić, co chce robić w życiu i trzymać się zasad.

- Wziąłem go na rozmowę i powiedziałem: "Sorry, ale musisz się na coś zdecydować. Nie można łączyć etatu z dziennikarskiego z politycznym" - wspomina.

Wojciech "Jacob" Jankowski, który również wywodzi się z nurtu solidarnościowego, jest zaskoczony przemianą prezesa TVP. - Nieprawdopodobne, jaką on przeszedł ewolucję. Jankowski także pamięta braci Kurskich ze strajku w stoczni w 1988 r. To wtedy Jacek Kurski poznał Jarosława Kaczyńskiego.

- Już wtedy snuł swoje plany przejęcia władzy. Pamiętam, jak w jawny, perfidny sposób zaczął werbować ludzi, sprawdzać ich. Ja to nazywam ukąszeniem Kaczyńskiego - dodał.

Źródło artykułu:WP Teleshow
Komentarze (180)