Czesław Niemen "nie umie śpiewać". Popularny aktor stanął na drodze gwieździe polskich scen
Pochodzili z tak różnych światów, że ich życiowe drogi mogły się skrzyżować tylko przypadkiem. Kazimierz Rudzki, rocznik 1911, był aktorem, prorektorem PWST i dziekanem wydziału estradowego, wychowanym w inteligenckiej warszawskiej rodzinie z artystycznymi tradycjami. Czesław Wydrzycki, syn ubogich repatriantów z Grodzieńszczyzny, dopiero wkraczał jako Czesław Niemen na polską scenę muzyczną.
Ojciec pana Kazimierza, właściciel firmy gramofonowej i dobrze prosperującego wydawnictwa muzycznego, prowadził dom otwarty, bywały w nim największe sławy przedwojennego świata kultury. A Niemen? - Mimo że urodziłem się w przedwojennej Polsce (w 1939 r. red.), na Kresach, nigdy nie skończyłem żadnej polskiej szkoły - wspominał po latach. - Moim ulubionym poetą był Lermontow.
Doskonale zapowiadającą się karierę aktorską Rudzkiego przerwał wybuch wojny. Walczył w kampanii wrześniowej, po bitwie pod Kockiem dostał się do niewoli. W obozie w Woldenbergu stworzył wprawdzie jeniecki teatr, ale wyrwanych z artystycznego życiorysu sześciu lat nie dało się zapełnić. Wraz z nadejściem nowej Polski bezpowrotnie zniknął cały jego świat, ten z piosenkami Ordonki i kabaretami literackimi. W latach 60. pojawili się zafascynowani bigbitem młodzi ludzie. Ich muzyki nie rozumiał i nie akceptował.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pod koniec kwietnia 1964 r. Czesław Niemen stanął przed komisją weryfikacyjną Ministerstwa Kultury i Sztuki, której przewodniczył właśnie Rudzki. Szacowne jury, złożone z osobistości świata teatru i muzyki, miało ocenić, czy wokalista popularnego zespołu Niebiesko-Czarni może zyskać status zawodowego artysty. Wiązały się z tym kwestie finansowe. Stawki dla amatorów były mizerne. Co innego zawodowcy...
- Przez długi czas otrzymywaliśmy 200 zł za występ, a dolar warty był wtedy 60 zł. Musieliśmy grać wiele koncertów - wspominał Czesław Niemen (średnia płaca wynosiła wtedy ok. 2 tys. zł).
Egzamin był trudny, nie wystarczyło tylko dobrze śpiewać, odpytywano też z historii teatru, opery, kabaretu, literatury i teorii muzyki. Niemen podszedł do niego z marszu. Był przecież znany. To z jego kompozycją "Wiem, że nie wrócisz" na festiwalu w Opolu w 1963 r. Niebiesko-Czarni zdobyli nagrodę zespołową. Zachwycony ich koncertem szef paryskiej Olympii Bruno Coquatrix zaprosił ich na występy. Tam, w utworze Niemena "Czy mnie jeszcze pamiętasz", zakochała się Marlena Dietrich. Kilka miesięcy później, nagra ją pod nowym tytułem "Mutter, hast Du mir vergeben" .
Tymczasem już po pierwszej części egzaminu czekał go zimny prysznic, gdyż prof. Rudzki z charakterystyczną dla siebie kamienną twarzą stwierdził, że Niemen... nie umie śpiewać. Klęski dopełniła część druga, z pytaniami z historii teatru, o której Niemen nie miał pojęcia. Po roku artysta spróbował ponownie. Tym razem na przeszkodzie stanął Ludwik Sempoliński.
- Na trzecią komisję już nie poszedłem - opowiadał Niemen. Po latach przyznał, że z dwóch opinii bardziej zabolała go krytyka Rudzkiego.
Po oblanych egzaminach deską ratunku dla Niebiesko-Czarnych okazał się kontrakt z Agencją Koncertową PSJ. Dzięki niemu zespół kilka razy wystąpił we Francji. Tam Niemen podpatrzył kreacje piosenkarza Antoine’a: spodnie-dzwony, haftowane w kwiaty koszule, złote łańcuchy i.… czarne peruki. Tak wystrojony wyróżniał się na szarych polskich ulicach. Ludzie wołali za nim na ulicy "małpa" albo "Jezus", a niektórzy gotowi byli przyłożyć odmieńcowi.
Jego piosenka "Dziwny jest ten świat" wstrząsnęła polską sceną muzyczną. Niemen po raz pierwszy wykonał ją na festiwalu w Opolu w 1967 r. Wrażenie było niesamowite – nie tylko ze względu na przeszywający krzyk, ale też na kontestatorski tekst, który nijak nie pasował do propagandowej wizji.
Władze dostrzegły to dość szybko i Niemen stał się obiektem zmasowanej krytyki. Poeta Stanisław Grochowiak nazywa jego teksty "niefortunnym poezjowaniem" i "poetyckim bagnem", a popularny felietonista Andrzej Ibis Wróblewski, pytał: "Panie Niemen, na kogo pan tak krzyczy?".
Jednak im bardziej Niemen był zwalczany, tym bardziej uwielbiali go fani. Na jego koncerty brakowało biletów. Gdy w Sali Kongresowej zaprezentował oparty na wierszu Norwida "Bema pamięci rapsod żałobny", jedni krzyczeli o "profanacji narodowego dzieła". Ale niektórzy poloniści puszczali uczniom ten utwór na lekcjach, by przekonać ich do poezji.
Po latach doszło do jego kolejnego spotkania z Kazimierzem Rudzkim. Stało się to w popularnym programie telewizyjnym "100 pytań do...". Tym razem Niemen był już przygotowany z tematu teatr.
- W tej chwili związałem się z teatrem, mam w planie np. muzykę do "Burzy" Ostrowskiego, do "Snu srebrnego Salomei" Słowackiego. Czuję, że to będzie prawdziwa moja działalność. Marzę o tworzeniu spektakli fabularnych - opowiadał.
Ale prof. Rudzki atakował. "A czy pan nie mógłby się normalnie ubrać?". Niezrażony wokalista odparował: "Normalni to jesteśmy nago. Czy mój kubraczek jest śmieszniejszy niż pana muszka?". Według wielu obserwatorów Niemen wyszedł z tego pojedynku zwycięsko.
A jakie były dalsze losy jego zawodowych uprawnień? Tak, jak wcześniej obiecał, nie przystąpił już nigdy do weryfikacyjnego egzaminu. Dopiero za czasów Gierka Polskie Stowarzyszenie Jazzowe wystąpiło do ministerstwa kultury o przyznanie piosenkarzowi kategorii zawodowej. - W końcu to nastąpiło, ale nigdy nie odebrałem weryfikacji - wyjaśniał Niemen.
Kazimierz Rudzki zmarł kilka miesięcy po programie z udziałem muzyka, 2 lutego 1976 r. Czesław Niemen tworzył jeszcze wiele lat, odszedł 17 stycznia 2004 r.