Rutkowski kontra Jaworowicz. Gospodyni hitu puściły nerwy

W ostatnim odcinku programu "Sprawa dla reportera" pojawił się Krzysztof Rutkowski. Obecność detektywa wzbudziła w studio sporo emocji. Elżbiecie Jaworowicz w pewnym momencie puściły nerwy.

Elżbieta Jaworowicz nie mogła słuchać Krzysztofa Rutkowskiego
Elżbieta Jaworowicz nie mogła słuchać Krzysztofa Rutkowskiego
Źródło zdjęć: © fot. TVP

26.04.2024 | aktual.: 26.04.2024 10:45

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Elżbieta Jaworowicz od 1983 r. prowadzi w TVP najpopularniejszy magazyn interwencyjny, czyli "Sprawę dla reportera". Choć ma dziś 78 lat, to nie zanosi się na to, by posiadaczka najsłynniejszych nóg polskiej telewizji myślała o zakończeniu kariery. Wielu myślało, że po wyborach parlamentarnych i czystkach w mediach państwowych Jaworowicz straci pracę, ale nic z tych rzeczy. "Sprawa dla reportera" to program nieustannie budzący duże emocje i widzowie nie wyobrażają sobie, by mogło w nim zabraknąć gospodyni.

W ostatnim odcinku magazynu interwencyjnego jak zwykle działo się sporo. Omówiono w nim dwie historie. Sprawę walki kobiety z byłym mężem o wyegzekwowanie opieki nad córkami, a także założycielki przedszkola terapeutycznego. W pierwszej części programu w studiu pojawił się Krzysztof Rutkowski.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Elżbieta Jaworowicz i Krzysztof Rutkowski

W pewnym momencie w trakcie dyskusji Rutkowski i Jaworowicz weszli w kłótnię. - My nie legitymowaliśmy się legitymacją Rutkowski Patrol, ale legitymacjami dziennikarzy, którzy byli na miejscu - mówił o swoim udziale w sprawie. Jaworowicz nie dowierzała. - Pan już jest teraz redaktorem? - spytała.

- Ja również jestem dziennikarzem śledczym portalu, który znajduje się na terenie Wielkiej Brytanii, Londynu - mówił Rutkowski. Detektyw zapewniał, że nie reprezentuje nikogo w tej sprawie, ale adwokat Piotr Kaszewiak nie uwierzył w to.

Jaworowicz miała dość po tym, jak Rutkowski wymienił po raz kolejny nazwę swojego biura i innych detektywów nazwał "nieudacznikami". - Nie będę brać udziału w reklamie! - stwierdziła poirytowana. Potem uspokojona przeszła do drugiego tematu odcinka.

Ostra krytyka "Sprawy dla reportera"

Choć "Sprawa dla reportera" od dawna jest krytykowana, w ostatnich latach według wielu widzów i ekspertów stała się wręcz kuriozalna. Nieograniczona swoboda Jaworowicz w tworzeniu go, jej bujna wyobraźnia, a także obecność znanych osób i polityków konkretnej partii w rolach ekspertów sprawiły, że dziś raczej można mówić o eksploatacji patologii i poszukiwaniu taniej sensacji przy dźwiękach piosenek zapraszanych do studia zupełnie bez powodu muzyków niż o rzetelnych reportażach.

- Pamiętam, że za czasów mojej krótkiej, przerwanej przez PiS, prezesury nie mogłem się nadziwić, że "Sprawa dla reportera" wywołuje tak wiele emocji, z pozwami włącznie. Ale gdy się dowiedziałem, że powstało nawet stowarzyszenie osób poszkodowanych przez program Elżbiety Jaworowicz, dziwić się przestałem - powiedział Janusz Daszczyński w niedawnej rozmowie z portalem Wirtualne Media. Był on prezesem TVP od lipca 2015 r. do stycznia 2016 r.

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" pochylamy się nad "Mocnym tematem" Netfliksa, załamujemy ręce nad szokującą decyzją Disney+, rzucamy okiem na "Nową konstelację" i jedziemy do Włoch z "Ripleyem". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:

Komentarze (2)