"Różowa dama" odchodzi w cień. Koreańska telewizja już nigdy nie będzie taka sama
Ri Chun-hee szlochała, czytając doniesienia o śmierci przywódców Korei Północnej. I zarażała entuzjazmem, gdy przeprowadzano kolejne testy broni nuklearnej.
04.12.2018 | aktual.: 04.12.2018 10:51
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
75-letnia legenda Koreańskiej Telewizji Centralnej (KCTV) jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy Korei Północnej. W ojczyźnie ma opinię bohaterki narodowej o nieskalanej karierze, czym nie mogą się pochwalić inni pracownicy reżimowej telewizji, degradowani lub odsuwani w cień.
Zachodnie media obiegła wieść, że Ri Chun-hee ma wkrótce podzielić los byłych pracowników KCTV. "Różowa dama", nazwana tak ze względu na występowanie w tradycyjnym stroju w tym kolorze, nie będzie już czytać wiadomości, gdyż ma ją zastąpić młodsze pokolenie. Wszystko to za sprawą Kim Dzong Una, który od jakiegoś czasu uwspółcześnia i "odmładza" reżimową telewizję.
Ri Chun-hee była ikoną rządowej propagandy nie tylko za sprawą emocjonalnego czytania wiadomości. Całym swoim życiem wykreowała wizerunek bohaterki narodowej, która wydostała się z nizin społecznych i wykorzystała szansę daną przez system. Urodzona w 1943 r. na terenach opanowanych wówczas przez Japończyków, dorastała w biedzie i głodzie. Studiowała na uczelni filmowo-teatralnej i jako 28-latka trafiła do KCTV.
Zaledwie po trzech latach pracy awansowała na szefową programu informacyjnego, cały czas wyrabiając sobie renomę oddanej prezenterki wielbiącej reżim Kimów. Formalnie przeszła na emeryturę w 2012 r., rok po śmierci Kim Dzong Ila, którą ogłosiła z łamiącym się głosem i łzami w oczach. Ri Chun-hee miała się wtedy zająć wychowaniem nowego pokolenia prezenterów, jednak przełomowe wydarzenia w historii Korei Północnej zmusiły ją do powrotu na antenę. W styczniu 2016 r. z nieskrępowaną radością informowała o próbach jądrowych, a w kolejnych miesiącach o startach rakiet balistycznych (rzekomych satelitach), kolejnych testach nuklearnych, czy niedawnym spotkaniu Kim Dzong Una z Donaldem Trumpem.
Z najnowszych doniesień wynika, że Ri Chun-hee w końcu przejdzie na pełną emeryturę, ustępując miejsca nowemu pokoleniu. Taka zmiana wpisze się w szerszy plan Kim Dzong Una, który unowocześnia telewizję, dostosowując ją do wymogów młodszego odbiorcy. Jednak wbrew pozorom jego polityka nie różni się znacząco od tego, co Kim Dzong Il robił z wykorzystaniem kinematografii.
Ojciec obecnego przywódcy był maniakalnym kinomanem. W swoich zbiorach DVD i VHS dyktator miał ponad 20 tys. filmów, w tym ukochane produkcje "zepsutego Zachodu": "Piątek trzynastego", seria "Rambo" oraz produkcje z udziałem Elizabeth Taylor. Jednak produkcją, którą Kim Dzong Il cenił najbardziej, była japońska "Godzilla" z 1954 roku. Jego fascynacja zaowocowała powstaniem dziesiątek filmów o tematyce wojennej, propagandowych dzieł pomagających kreować właściwe wzorce dla ludu. Jednocześnie zlecił nakręcenie "koreańskiej Godzilli", czyli "Pulgasari" z 1985 r., za którą odpowiadał reżyser porwany z Korei Południowej (czytaj więcej tutaj).
Tymczasem Kim Dzong Un skupia swoją uwagę na małym ekranie. Dzięki jego polityce telewizja wyświetla w godzinach 20-22 (później następuje przerwa w nadawaniu) nowoczesne seriale w stylu "Nasi sąsiedzi" czy "Małe boisko przy szkole podstawowej". Ten pierwszy serial Jean H. Lee, pracująca niegdyś w Pjongjangu jako dziennikarka, nazwała "północnokoreańskim odpowiednikiem 'Przyjaciół'". Z tą różnicą, że bohaterowie nie spotykają się w kawiarni i nie wdają w przelotne romanse, a zasiadają wspólnie przed telewizorem i wiwatują na wieść o udanym starcie rakiety balistycznej. Inny nowoczesny serial to "Małe boisko przy szkole podstawowej". Produkcja łączy uwielbiany wątek sportowej rywalizacji z wizerunkiem bohaterki godnej naśladowania. Zasłużona sportsmenka trafia do tytułowej placówki, gdzie zaczyna trenować drużynę młodych piłkarzy.
- Zależy mi na jakości waszego życia. Będziecie mieć więcej modnych ubrań, telefony komórkowe, komputery, telewizory – taką wiadomość, zdaniem Lee, chce przekazać Kim Dzong Un nowoczesnymi serialami. Dziennikarka w reportażu Vice News podkreśla, że każdy element takiego widowiska jest starannie zaplanowany. W telewizji coraz częściej widać młodych ludzi, suto zastawione stoły i nowoczesne sprzęty.
- Główną dewizą nowej ery Kim Dzong Una jest dogonienie nowego stulecia i jego trendów. Można powiedzieć, że zmiana kierunku znalazła odzwierciedlenie w programach – mówił prof. Kang Dong-wan z Uniwersytetu w Seulu. Jak widać zmiana kierunku i dążenie do nowoczesności nie jest jednak tożsame z porzuceniem propagandy.