Roznerski i Dyjak u Wojewódzkiego: nauka dojenia krów i łowienia ryb na robaki...
Co się wydarzyło w odcinku?
Kolejny odcinek swojego autorskiego programu Kuba Wojewódzki zaczął od wytłumaczenia, dlaczego nie komentuje już polityki. Cały poprzedni sezon spędził przecież na uporczywym nękaniu Andrzeja Dudy, zapraszając go w każdym wstępniaku do studia TVN i drwiąc z jego relacji z Jarosławem Kaczyńskim. Teraz, jak wyznał, nie jest mu już tak do śmiechu.
- Wita państwa ludzki pan TVN-u - zaczął Kuba. - Często słyszę pytania, dlaczego odchodzimy tak radykalnie od polityki. Otóż powiem wam, że osiągnąłem już taki poziom obrzydzenia i odrazy, że nawet rzeczy śmieszne wydają mi się tragiczne i przerażające. Mam wrażenie, że oni tak kombinują, że Tłusty Czwartek będzie w piątek, a Jarosław Kaczyński będzie decydował codziennie, która jest godzina. Mnie to już nie bawi.
"Moniki Lewczuk tu się nie spodziewaj"
Roznerski pokazał Wojewódzkiemu, jak się doi krowę
W dalszej części programu Wojewódzki wypytywał o dzieciństwo Mikołaja, który wychował się w małej wiosce pod Wrocławiem, w Rolantowicach. Jego ojciec prowadził gospodarstwo, więc prowadzący poprosił aktora, żeby na napełnionej wodą rękawiczce lateksowej pokazał mu, jak doi się krowy.
- Dojenie krowy to dzisiaj rzadkość. Ludzie prędzej wysyłają maile i otwierają załączniki, niż doją krowę. Przydało ci się w zawodzie aktorskim dojenie krowy?
- Jeszcze nie grałem chłopa. Chodzi ci o zręczność palców? Jeszcze nie miałem takiej możliwości i czekam, żeby się wykazać.
Od dostawcy pizzy i spawacza do aktora
Roznerski wyznał też, że nie planował zostać aktorem - dostał się do szkoły aktorskiej, a rok po dyplomie wciąż nie mógł znaleźć pracy w zawodzie. Rozwoził więc pizzę i… skończył kurs spawacza. Sądząc jednak po jego ogromnym komercyjnym sukcesie i fankach wzdychających na jego widok, była to dobra decyzja.
Występ Roznerskiego w programie Wojewódzkiego był chyba jednym z najbardziej udanych w ostatnich latach, szczególnie w wykonaniu gości z młodego pokolenia. Z lubiącym wyzłośliwiać się i niemalże gnębić swoich rozmówców prowadzącym poradził sobie świetnie - showman nie tylko pozwolił mu dojść do słowa, ale chyba sam uznał go za partnera do dialogu. Nawet niespecjalnie wyśmiewał się z roli Mikołaja w "M jak miłość", chociaż aktor wypomniał mu, że już kiedyś to zrobił, podczas jednej z radiowych audycji. Wojewódzki sprawiał wrażenie lekko skrępowanego tą opowieścią i być może właśnie to zaważyło na dalszym kształcie rozmowy. Zresztą widzowie też byli nim oczarowani:
O nowej płycie, rybach i robakach
Następnie w studiu pojawił się kolega Wojewódzkiego - Marek Dyjak. Tu rozmowa mocno zwolniła. Spotkali się z okazji wydania nowej płyty artysty. Opowiadał o tym, czym zajmował się, zanim został muzykiem: z wykształcenia jest hydraulikiem, miał też epizod bokserski oraz… ochronę Beaty Kozidrak. Pracował bowiem w firmie ochroniarskiej, która zajmowała się również posiadłością wokalistki i Pietrasa pod Lublinem.
Wojewódzki wychodził z siebie, ale rozbawienie Dyjaka okazało się zadaniem ponad jego siły. Melancholijny bard ma raczej dość nostalgiczne usposobienie. Rozchmurzył się nieco przy rozmowie o wędkowaniu i robakach.
- Jeżdżę na zawody, łowię ryby w Bugu, bardzo fajnie - mówił. Przy okazji wyszło na jaw, że tym tematem interesuje się też Wojewódzki. Albo po prostu ma bardzo dobrego informatora.
"Zupełnie przypadkowo" na widowni znalazła się też osoba z pudełkiem robaków na ryby. Później zrobiło się nieco poważniej.
- Kim jest bohater teraz? Bohaterstwo staniało, jest często lizodu..twem, brednią, kłamstwem i otumanianiem narodu. Dla mnie bohaterowie to nie są. Dla mnie bohater to był człowiek, który czynił coś dobrego ludziom, w słusznej sprawie. Teraz często bohaterowie nie robią tego co trzeba i swoją pracą nie służą ludziom, tylko cholera wie czemu - tłumaczył Dyjak.
- I niech to będzie motto naszego spotkania - podsumował prowadzący.