Rozenek tłumaczy się z telefonu do Korwin-Piotrowskiej: "Dzwoniłam jak do koleżanki.(...) Nie jestem przesadnie obrażalska"
None
Małgorzata Rozenek
O konflikcie Karoliny Korwin-Piotrowskiej i Małgorzaty Rozenek plotkarskie media rozpisywały się pod koniec wakacji. Jak ujawniła gospodyni "Magla towarzyskiego", Perfekcyjna Pani Domu wyjątkowo ostro zareagowała na złośliwości z ust dziennikarki TVN Style. Komentarz Korwin-Piotrowskiej w tygodniku "Wprost" na temat coraz większego podobieństwa pomiędzy Rozenek a Dodą zabolał bogini porządku do tego stopnia, że autorka felietonu dostała od niej telefon z pogróżkami...
Dziś, kiedy emocje wokół tej sprawy nieco już opadły, Małgorzata Rozenek ujawniła jej kulisy. W wywiadzie dla jednego z tygodników wyjaśnia, że dziennikarka "dokonała ingerencji w jej życie", a ów groźny telefon był jedynie prośbą o uszanowanie prywatności do koleżanki z tej samej stacji.
Jak jeszcze skandal ze swoim udziałem opisuje ukochana Radka Majdana?
KM/AOS
Zrobiła Korwin-Piotrowskiej awanturę za porównania do Dody
Karolina Korwin-Piotrowska regularnie popada w konflikt z gwiazdami show biznesu, a wszystko dlatego, że wyjątkowo swobodnie wyraża na ich temat krytyczne opinie. Jednak takiej reakcji, na jaką zdecydowała się wściekła porównaniami do Dody Rozenek, dziennikarka dawno nie miała.
- Małgorzata Rozenek zadzwoniła do mnie, mówiąc, że nie życzy sobie, żebym pisała na jej temat i żebym zarabiała na jej szanownej osobie. Ja jej cały czas mówiłam, bo była strasznie zdenerwowana, żeby się nie denerwowała, bo jej żyłka pęknie. Naprawdę, emocje ją poniosły straszne, że nie można o tym mówić, bo to jej telewizja i ona zadzwoni do Edwarda Miszczaka, albo sąd na mnie naśle - wiadomo, dużo słów. Ja generalnie cały czas mówiłam, żeby się uspokoiła, bo nigdy nie słyszałam jej tak niezdrowo podnieconej. To jest wybór ludzi, ale kiedy komuś rosną usta, nie można udawać, że to się nie stało. Ja nie jestem niewidoma. Robię wesołą kolumnę w poważnej gazecie, ale ona sobie nie życzy, żebym na niej zarabiała. Czekam aż ktoś podliczy, ile już zarobiłam- ujawniła w rozmowie z jednym z portali plotkarskich Korwin-Piotrowska.
Teraz głos w tej sprawie zabrała bohaterka felieton, czyli Małgorzata Rozenek.
Rozenek wyjaśnia: dzwoniłam jak do koleżanki
- Nie telefonowałam do Karoliny jako do dziennikarki tylko jako do koleżanki, pracującej w tej samej telewizji - wyjaśnia Perfekcyjna Pani Domu w rozmowie z dziennikarką "Twojego Imperium".
- Poprosiłam ją o uszanowanie mojej prywatności. Świadomie nie upubliczniam swego życia prywatnego i jest to powodem wielu stresów - narzekała. Zapytana przez dziennikarkę tygodnika, o co konkretnie miała do gospodyni "Magla..." pretensje, Rozenek precyzuje:
- O to, że Karolina dokonała ingerencji w moje życie prywatne, do której nie została przeze mnie sprowokowana, która była niepotrzebna i nie miała pokrycia w faktach. Nie jestem przesadnie obrażalska. Za niektóre publikacje na mój temat pozywam gazety, inne zupełnie ignoruję. Nie spodobało mi się to, że Karolina pozwoliła sobie na tego typu uwagi- podkreśliła Perfekcyjna.
Dopięła swego?
Czy na telefonicznej reprymendzie, jakiej Rozenek udzieliła "koleżance z tej samej stacji", zakończyła się ta sprawa? Najwyraźniej tak. Wybranka Majdana podkreślała w wywiadzie, że na celu miała jedynie zwrócenie uwagi Korwin-Piotrowskiej, by niepotrzebnie nikogo nie krytykowała.
- Pochodzę z domu, w którym zawsze szanowano innych. Nie chodziło więc o to, żeby sytuacja została rozwiązana, tylko żeby nikt niepotrzebnie nie krytykował.
Mimo to Rozenek, choć nie wprost, to jednak przyznała się, że puściły jej nerwy, kiedy telefonowała do "koleżanki".
- Jestem człowiekiem, mam prawo do wyrażania swoich emocji - wyznała.
Kto w tym sporze ma rację?
KM/AOS