"Rolnik szuka żony" wciąż hitem. Setki zgłoszeń do programu
Niemal 4 miliony widzów co tydzień przed telewizorem ogląda poszukiwania miłości na polskiej wsi. Nic dziwnego, że jeszcze w trakcie trwania aktualnej edycji do ekipy show spływały setki zgłoszeń z całej Polski. A nabór wciąż trwa! Osoba z produkcji zapewnia: "Czytamy każde zgłoszenie".
Marta Manowska wśród łanów złotych zbóż namawia z ekranu telewizora singli, kawalerów, rozwodników i wdowców (i oczywiście wszystkie panie stanu wolnego), by się nie bali i zgłosili do programu. Lada dzień zakończy się siódmy sezon i już wiemy, że kolejny rusza w 2021 roku.
W tzw. odcinku zerowym programu widzowie poznają 10 rolników i rolniczek, widzą ich rodziny, gospodarstwa. To do nich widzowie będą od tego momentu wysyłać listy i swoje zdjęcia. Spośród tych 10 rolników produkcja wybiera pięciu, którzy ostatecznie biorą udział w programie wraz ze swoimi kandydatkami. By wyłonić tę początkową dziesiątkę, stworzono specjalne procedury.
Od osoby związanej z produkcją "Rolnik szuka żony" wiem, że w tej chwili zgłoszeń jest już kilkaset (nabór będzie trwać do końca lutego). Co czeka takiego kandydata, kandydatkę? Przede wszystkim wysłanie formularza dostępnego na oficjalnej stronie programu. Należy odpowiedzieć na masę pytań, podać swoje dane, opowiedzieć o swojej pracy i gospodarce. Ważne, by napisać, kogo się szuka, czego oczekuje od drugiej połówki. Można dołączyć zdjęcia, nawet filmy! Jednak – jak słyszę – atrakcyjność zgłoszenia o niczym nie przesądza.
Teraz zaczyna się praca ludzi produkujących show. Muszą skontaktować się z rolnikami wysyłającymi zgłoszenia i je zweryfikować. Czasem bowiem jest tak, że "zgłaszająca się" do programu osoba wcale nie jest tego świadoma. Robi to za nią ktoś inny.
- Zdarzają się głupie, złośliwe żarty… które marnują nasz czas i denerwują ludzi, którzy wcale nie zgłaszali się do "Rolnika" – mówi mi informator. Na szczęście to wciąż odosobnione przypadki.
- Raz po przyjeździe na miejsce, byliśmy zaskoczeni ogromnym gospodarstwem, które praktycznie było przedsiębiorstwem! Dziwiliśmy się, że taka osoba potrzebuje pomocy w znalezieniu drugiej połówki - dodaje.
Każdy, kto zgłasza się do programu, musi podpisać oświadczenie o tym, że nie jest w związku małżeńskim i jest niekarany. Jeśli skłamie, będzie musiał zapłacić karę. To sposób na ochronę kandydatek i kandydatów wysyłających potem listy do uczestników.
Między wysłaniem zgłoszenia a zaprezentowaniem siebie w odcinku zerowym, w tzw. "wizytówce" jest długa droga. Telefony, rozmowy, ankiety, próbne nagrania – zanim rolnik stanie na planie programu, produkcja upewnia się i sprawdza, że rzeczywiście się do niego nadaje i że program jest odpowiedni dla niego.
- Podchodzimy do tego bardzo poważnie. Z jednej strony chodzi o popularny program telewizyjny, ale z drugiej także o bardzo ważną strefę życia człowieka – podkreśla osoba, która bierze udział w procesie weryfikacji i rekrutacji uczestników.
Udaje mi się dowiedzieć, że zazwyczaj panie stanowią nie więcej niż 15 procent osób, które zgłaszają się do programu. Produkcja czeka zwłaszcza na starsze panie, których w żadnej edycji jeszcze nie było, a przecież na polskiej wsi nie brakuje samotnych kobiet po 50.
Twórcy programu liczą, że w którejś edycji pokażą nieco inne oblicze wsi: z uprawą nietypowych roślin, czy hodowlą nietypowych zwierząt, gospodarstwa ekologiczne.
Ściśle strzeżoną tajemnicą produkcji jest to, co ostatecznie decyduje o dostaniu się do programu. Na pewno poszukiwane są osoby, które są szczere, otwarte i gotowe na zmianę w życiu. Jak zdecydować, że dana osoba dostanie tę szansę? Ponoć pracuje nad tym cały zespół ludzi i ma na to kilka tygodni. Dlatego też, jak podkreśla osoba związana z "Rolnikiem", czytane jest każde zgłoszenie.
Przed nami odcinek świąteczny "Rolnika", w którym zobaczymy szczęśliwe pary z poprzednich edycji. Śluby, dzieci, głębokie spojrzenia w oczy... Pewnie niejeden rolnik za świątecznym stołem zdecyduje, że czas na koniec samotności. Ma czas do końca lutego.