"Rolnik szuka żony": uczestnicy zdradzili kulisy powstawania hitu TVP1
None
O czym opowiedzieli rolnicy?
W ostatnim wydaniu "Świat się kręci" pojawili się uczestnicy 2. edycji bijącego rekordy oglądalności programu TVP1 - "Rolnik szuka żony". W talk-show Agaty Młynarskiej widzowie zobaczyli dwie pary, które poznały się i zakochały w sobie podczas trwania programu: Grzegorza Bardowskiego i Anię Warachim oraz Rafała Kowala i Justynę Labudę.
Na widowni zasiadł również 75-letni Eugeniusz Rudzki, który, jak sam twierdzi, mimo zaawansowanego wieku nie obniżył swoich wymagań i nie znalazł w programie wybranki swojego serca. Mężczyzna nie uczestniczył jednak w rozmowie przed kamerami.
Prowadząca "Świat się kręci", Agata Młynarska, wraz z Łukaszem Warzechą (ekspertem odcinka) wypytywała bohaterów dokumentalnej telenoweli TVP1 o impuls, który poprowadził ich do zgłoszenia się, presję ze strony twórców programu i telewidzów oraz ich aktualny stan uczuć. Co tym razem zdradzili rolnicy?
Zobacz także: zwiastun finałowego odcinka 2. edycji "Rolnik szuka żony"
AR
Miłość kwitnie
Już na początku rozmowy Grzegorz z dumą oznajmił, że decyzja o zgłoszeniu się do "Rolnik szuka żony" była jedną z najlepszych w jego życiu. Dzięki temu, że wystąpił w programie, poznał Annę i zapomniał o bolesnej przeszłości.
- Wcześniej byłem w kilku związkach, które mi nie wyszły. Po czasie okazało się, że to nie jest "to", ale wciąż szukałem i nie poddawałem się. Nie byłem zniechęcony i myślałem, że może jednak się kiedyś uda - powiedział i z czułością spoglądał na ukochaną.
O ile związek Grzegorza i Ani nie był dla nikogo zaskoczeniem (para od pierwszego odcinka miała się ku sobie), to ogromną niespodzianką był finał znajomości Rafała i Justyny. Swojego zdziwienia nie kryła nawet prowadząca, Marta Manowska.
- Za wszystkich trzymałam kciuki. Nawet jeden związek w programie to sukces, bo przecież to nie jest reżyserowane. Nigdy nie wiadomo, czy pojawi się miłość, ona zawsze zaskakuje. A tutaj wyklarowały się co najmniej dwa związki i nie wiadomo, czy to już koniec. Największym zaskoczeniem okazali się Justyna i Rafał. Wszyscy byliśmy w szoku, bo naprawdę nic tego zapowiadało - przyznała w "Świat się kręci".
Uczucia rozwinęły się po programie
Nie jest tajemnicą, że kamery towarzyszyły bohaterom programu zarówno podczas pierwszych spotkań z kandydatkami na żonę jak i późniejszych, nieco bardziej już intymnych randek.
Obecność ekipy telewizyjnej z pewnością nie sprzyjała nawiązywaniu głębszych relacji. Obie pary zgodnie więc przyznały, że chociaż ich historie miłosne rozpoczęły się w programie, to rozwinęły się dopiero po jego zakończeniu.
- To był bardzo mały urywek naszego życia, bo telewizja była u nas kilka dni. Cała reszta działa się po programie. Każdy z nas miał granicę, którą miał określić, że np. więcej nie pokażemy. Nikt nas do niczego nie zmuszał, nie stał za nami i nie kłuł w plecy, żebyśmy coś powiedzieli, czy coś zrobili. Mamy własną wolę i mogliśmy decydować, jak to wszystko wyglądało - przyznał Grzegorz.
Presja na szczęśliwe zakończenie
Choć widzowie są zachwyceni faktem, że aż trzem rolnikom (Grzegorzowi, Rafałowi i Robertowi) udało się odnaleźć w programie swoje drugie połówki, obawiają się, że miłość bohaterów do kandydatek pryśnie wraz z wyłączeniem kamer.
Wszyscy bowiem pamiętają, że związek Pawła Szakiewicza i Natalii Wodzinowskiej, uczestników 1. edycji programu, rozpadł się kilka miesięcy po zakończeniu show. Czy Grzegorz i Rafał czują zatem presję, aby w najbliższym czasie stanąć ze swoimi ukochanymi przed ołtarzem?
- Nie, bo tutaj nie może być tak, że ktoś kogoś zmusza do miłości. To się musi samo zadziać. Tak też było w naszym przypadku. Tutaj nie ma takiej presji, że ktokolwiek nam coś rozkazuje. Jest też przecież kilka przykładów, że może też coś nie wyjść - powiedział stanowczo Grzegorz.
Czy żałują udziału w programie?
Pod koniec odcinka zarówno Anna jak i Justyna zgodnie przyznały, że zdecydowały się napisać do rolników pod wpływem chwili. Dopiero później, gdy okazało się, że obie zakwalifikowały się do dalszego etapu programu, zaczęły zastanawiać się nad konsekwencjami swojej decyzji.
- Oglądałam wizytówki i akurat Rafał najbardziej urzekł mnie swoją wrażliwością. Pomyślałam, raz się żyje i napisałam do niego. Myślałam też o tym, że jeśli on wybierze mój list i potem zdecyduje się zaprosić mnie do gospodarstwa, to pewnie moja prywatność zostanie trochę naruszona. Ale cóż, warto spróbować - przekonywała Justyna.
Dziś uczestniczka z pewnością nie żałuje swojej decyzji, choć początki jej związku z Rafałem nie należały do najłatwiejszych. Na szczęście po zakończeniu programu para postanowiła dać sobie jeszcze jedną szansę.
- Każdy z bohaterów programu miał po 8 minut, by się zaprezentować. A to zbyt krótko, by udowodnić, że do siebie jednak pasujemy. Nie zrezygnowaliśmy z siebie, nadal się poznajemy się i choć nie mamy żadnych dalekosiężnych planów związanych ze ślubem, czy wspólnym zamieszkaniem. W nas drzemią pewne tajemnice. Na razie nawzajem się odkrywamy. Jesteśmy po nieudanych związkach i deklaracjach, które nie miały żadnego pokrycia. Telewizja to też nie jest najlepsze miejsce, by poznać drugą połówkę, ale nie można tego wykluczać, Nie jest łatwe odkrycie się przed kamerami i powiedzenie, co się czuje naprawdę. Mamy jednak nadzieję, że nie rozstaniemy się i będziemy pielęgnować nasze uczucie - podsumował Rafał w rozmowie z "Faktem".
Myślicie, że oba związki mają szansę przetrwać?
AR