"Rolnik szuka żony": sytuacja na planie zaskoczyła Martę Manowską. Musiała działać
12.07.2019 15:29, aktual.: 12.07.2019 15:51
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Realizacja takiego programu jak "Rolnik szuka żony" to często praca pod presją czasu i pasmo nieprzewidzianych sytuacji. Niektóre wymagają szybkich reakcji, o czym przekonała się Marta Manowska.
Prace na planie szóstej już edycji programu "Rolnik szuka żony" idą pełną parą. Do tej pory show TVP zdążyło już połączyć kilka par. Fani programu mogli zaobserwować, jak rolnicy i rolniczki zakochiwali się w sobie, stawali na ślubnym kobiercu, a niektórzy z nich zakładali rodziny.
Dziś Manowska mówi, że nieraz między uczestnikami zaiskrzyło już podczas pierwszego spotkania. Dlatego też bacznie obserwuje poczynania rolników z nowej edycji. Zwłaszcza, że poznali już kandydatki. Manowska ponadto ma już pewną opinię na temat uczestników.
*- Są bardzo naturalni, poważnie myślą o swojej przyszłości i o sobie. Są konkretni, to też dobrze rokuje na przyszłość. Już odcinek, w którym rolnicy odczytywali listy od kandydatek był bardzo konkretny, co mi się bardzo podobało, bo te decyzje padały dość odważnie, sprawnie. Wiedzą mniej więcej kogo szukają i o jakiej osobie marzą u swojego boku *- opowiedziała na łamach „Super Expressu”.
I dodała:
- Bardzo mnie też porwały pasje naszych bohaterów, bo są unikatowe i wyjątkowe. A także ich zaradność, ale też uczuciowość, bo były już między nami pierwsze wzruszenia, zanim jeszcze bohaterowie poznali kandydatki. Myślę, że to będzie bardzo energetyczna, a zarazem bardzo uczuciowa i wzruszająca edycja.
Praca na planie programu to nieraz wyzwanie nie tylko dla uczestników i ich wybranek. Jak wyjawiła Manowska, niejednokrotnie zdarzają się nieprzewidziane sytuacje. Sama chętnie angażuje się w prace na gospodarstwie, jeśli jest taka potrzeba. Jeśli sytuacja wymaga interwencji, także nie waha się ani chwili.
- Nie raz już wskakiwałam na ciągnik, cięłam łany zboża, robiłam nawet w tym roku zastrzyk cielakowi, który był chory! Pierwszy raz w życiu robiłam zastrzyk komukolwiek. To akurat nie poszło do emisji, ale była taka sytuacja, więc, jak widać, ja też jestem zaskakiwana. Myślę, że do tego można się przyzwyczaić. Jeśli dla kogoś natura jest ważna i kocha się zwierzęta, to bariery znikają. Poza tym sami bohaterowie powtarzają, że teraz nie ma już tyle tak ciężkiej fizycznie pracy, jak kiedyś - dodała w rozmowie.
Nie da się ukryć, że emocje, które wiążą się z pracą na planie programu, motywują Martę Manowską do działania. Prezenterka nie zamierza zwalniać tempa, zwłaszcza, że prowadzi już dwa bardzo lubiane przez widzów formaty.
- Jestem dumna z tego, co udało się do tej pory zrobić, od momenty, kiedy 6 lat temu zaczynaliśmy. Teraz robimy 6. edycję "Rolnika", a za chwilę 2. edycję "Sanatorium miłości". Na co dzień nie odczuwam na szczęście – jakichś niewygód związanych z popularnością. Dostaję za to odludzi dużo dobrej energii i to sobie bardzo cenię - podsumowała prezenterka w rozmowie z "SE".