"Rolnik szuka żony": panowie przeproszą kandydatki na żony?
None
Co zoabczymy w odcinku specjalnym?
Jedni odliczają dni do zbliżającej się Gwiazdki, a fani programu "Rolnik szuka żony" z niecierpliwością czekają na poświąteczny weekend. 27 grudnia TVP pokaże ostatni, specjalny odcinek dokumentalnej telenoweli o perypetiach kawalerów, która podbiła serca widzów. Telewizyjne kamery znów odwiedzą rolników, tym razem po to, by przekonać się, jak wygląda ich życie po finale produkcji.
Reżyser programu, Konrad Smuga, uchylił rąbka tajemnicy i ujawnił w rozmowie z "Faktem", co zobaczymy w najbliższym wydaniu. Jak się okazuje, niektórzy panowie postanowili skorzystać z okazji i wytłumaczyć się z zachowania, które uraziło kandydatki na żony i oburzyło widzów.
Czego jeszcze dowiemy się z 13. odcinka opowieści o rolnikach?
KM/AOS
Co zobaczymy w odcinku specjalnym?
Już w sobotnie popołudnie 27 grudnia, widzowie po raz ostatni spotkają się z bohaterami "Rolnik szuka żony" i jak wskazują na to słowa twórcy programu, również tym razem nie zabraknie emocji.
- Pojechaliśmy do wszystkich rolników śladami prowadzącej. Usiedliśmy przy stole i dowiedzieliśmy się, jak wygląda ich życie po programie. Rolnicy też chcieli się wytłumaczyć z niektórych swoich zachowań - zdradził gazecie Konrad Smuga.
Którzy? Najpewniej chodzi o Adama i Grzegorza, w przypadku których relacje z wybrankami miały najbardziej burzliwy finał. Zarówno odrzucona przez Grzegorza Ewa, jaki i Ania, której silne uczucie do Adama nie zostało odwzajemnione, nie kryły, że mają do bohaterów żal. W opinii wielu widzów uzasadniony zresztą.
Będzie przyjaźń?
Prowadząca program, Marta Manowska, przyznała w rozmowie z "Faktem", że odtrącone dziewczyny poczuły się skrzywdzone. Nie chciała jednak oceniać postawy kawalerów, zaznaczając, że nie można mieć pretensji o to, że ktoś nie odwzajemnił uczucia.
- Ja z nimi troszkę o tym rozmawiałam podczas finału. One czują troszkę poczucie krzywdy, mimo tego, że jedna z nich stworzyła już nowy związek. W takiej sytuacji trudno o przyjaźń tak szybko. One się bardzo zaangażowały. Nie wiem, czy nasi bohaterowie nie byli gotowi, czy się wystraszyli, bo nie chcę tego roztrząsać. Nie mam prawa oceniać tego, że ktoś nie odwzajemnił innego uczucia. Generalnie myślę, że przyjaźń po miłości jest możliwa.
Zdaniem Manowskiej, choć w przypadku większości stworzonych w tym programie par, nie zrodziło się prawdziwe uczucie, to tylko potwierdza realizm telewizyjnego obrazu.
Doświadczenia z programu kapitałem na przyszłość
- Choć ludzie czasem się buntują, że nie ma happy endu, to czują, że bohaterowie są prawdziwi. Nie udają nikogo, kim nie są. Mamy do czynienia z pięcioma mężczyznami, którzy w sposób naturalny, szczery i prosty mówią o swoich uczuciach- czytamy na łamach gazety.
To właśnie autentyzm rolników, w odczuciu Manowskiej, jest źródłem powodzenia programu. Jak jednak uważa, sukces odnieśli też jego uczestnicy, niezależnie od tego, czy z programu wyszli z żoną czy nie.
- Uczestnicy dostali bardzo duży kapitał na przyszłość. Dowiedzieli się bardzo dużo o sobie, o kontaktach z drugim człowiekiem i to jest rzecz nie do przecenienia. Sam fakt, że wszyscy przyjechali chętnie na finał, świadczy o tym, że każdy się cieszy, że wziął udział w programie. Usłyszałam zresztą od wszystkich, że gdyby mieli jeszcze raz to zrobić z tym doświadczeniem, które mają teraz, to zrobiliby to bez wahania.
Nie mogą opędzić się od propozycji
Prowadząca zdradziła też, że po programie panowie nie mogą opędzić się od matrymonialnych propozycji.
- Teraz mają ich chyba aż zanadto - zażartowała Manowska.
- Oby to dobrze wykorzystali w odpowiednim kierunku, bo wiem, że są zasypywani listami zewsząd - ujawniła.
Czy o tym też opowiedzą w najbliższym odcinku programu "Rolnik żony"? Przekonamy się w sobotę 27 grudnia o 17:50 na antenie Jedynki.
KM/AOS