Rola w "Klanie" była dla Kotulanki początkiem końca. "Marnowała się zawodowo i czuła niedoceniona"
Ilona Łepkowska, ceniona scenarzystka i znajoma zmarłej przed tygodniem Agnieszki Kotulanki, sugeruje, że rola Krystyny Lubicz była dla aktorki błogosławieństwem i przekleństwem. "Klan" dał jej wielką popularność, a zarazem odebrał możliwość zagrania bardziej wymagających ról.
– Myślę, że ten serial ją bardzo ograniczył. Choć z jednej strony przyniósł jej wielką popularność, to z drugiej był jak pocałunek śmierci – mówiła "Faktowi" Ilona Łepkowska. - Mimo ogromnego talentu, przestała dostawać inne role. Marnowała się zawodowo i czuła się niedoceniona.
Scenarzystka wspomniała, że u szczytu popularności telenoweli Krystyna Lubicz była prawdziwym wzorem do naśladowania. Telekamera dla najlepszej aktorki, zdobytej przez Kotulankę w 2000 r., nie była więc zaskoczeniem. – Kobiety chciały być jak jej serialowa postać. Kupowały takie same wisiorki, jakie nosiła Krystyna, i naśladowały ją na każdym kroku – dodała Łepkowska.
Znajoma zmarłej aktorki sugerowała, że rola Lubiczowej dała jej popularność, ale paradoksalnie zahamowała rozwój kariery. - Wiem, że jej to doskwierało i mogło przyczynić się do jej problemów, z którymi niestety sobie nie poradziła – mówiła Łepkowska.
Agnieszka Kotulanka przez lata uchodziła za aktorkę dobrą, ale nie gwiazdę. W 1995 roku oderwała się od teatru i zagrała w filmie "Wielki tydzień". Przełom w karierze nastąpił jednak dopiero w roku 1997, gdy dostała rolę w "Klanie". W serialu występowała przez lata, aż do roku 2013. 2472 odcinek był ostatnim, w którym się pojawiła.
Niestety problemy osobiste oraz przedłużająca się absencja na planie zmusiły producentów "Klanu" do podjęcia drastycznych kroków. Postać Kotulanki została uśmiercona przez scenarzystów, a tym samym aktorka straciła pracę i główne źródło dochodu. Od tamtego czasu w mediach pojawiały się coraz bardziej niepokojące informacje dotyczące stanu zdrowia aktorki.