Rogate brudasy? Prawdziwy wiking by się uśmiał!
Rośli wojownicy, opasani skórzanymi zbrojami nabitymi metalowymi ćwiekami, dzicy, prymitywni, ale za to bardzo widowiskowi ze swoimi hełmami z rogami i wielkimi jak tarcze tasakami… Tego nas uczą liczne filmy i seriale, a prawdziwy wiking by się uśmiał, gdyby tylko je zobaczył.
02.10.2022 09:55
Legendy o zamieszkujących północne kraje niepokonanych wojownikach do dziś rozpalają wyobraźnię. Srogi, nieprzyjazny klimat rodzi ludzi mężnych, niestrudzonych, bezlitosnych. Powtarzane przez wieki mity stały się inspiracją do dziesiątek produkcji fabularnych. Widzowie je kochają, nawet jeśli nieraz muszą przymknąć oko na pewne… uproszczenia.
Wiking, czyli kto?
Przede wszystkim wiking to nie narodowość czy przynależność etniczna, tylko profesja. Co mieściło się w résumé typowego wikinga? Plądrowanie, grabieże, ale także odkrywcze wyprawy, imponujące umiejętności nawigacji, łowy, handel, rzemiosło, przekazywanie sag… Wiking to po prostu północny pirat, ale bardzo sprawny i wcale nie barbarzyńca.
Twarde nieprzyjazne skały, zimny klimat, wieczne wichry... Północ to nie kraina mlekiem i miodem płynąca. W Skandynawii w średnich wiekach o potędze danego mężczyzny nie stanowiła wielkość przynależnych mu ziem, bo te nie rodziły bogatych plonów. To, co miało przynieść chwałę (także w pozaziemskiej Walhalli), to zwycięstwa na bitewnych polach. Jeśli ziemia nie kusiła dobrobytem, wzrok ludzi Północy kierował się ku morzu. Jeden wynalazek umożliwił wikingom dalekie wyprawy i zmienił bieg ich historii: żagiel.
"Między rokiem 700 i 1100 ci północy wojownicy podbili Wielką Brytanię i Irlandię, dotarli do Paryża, stworzyli kompleks szlaków handlowych na wschodzie aż do Konstantynopola czy Bagdadu i byli pierwszymi Europejczykami, którzy stanęli na dzikich ziemiach Ameryki" – dowiadujemy się z nowej serii National Geographic "Czas wikingów".
Produkcja jest oparta na najnowszych badaniach, mających wyjaśnić początek oraz zmierzch ery wojowników z Północy. Właśnie najnowsze odkrycia i ustalenia naukowców zadają kłam kilku utartym w popkulturze mitom na temat wikingów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Grabieżcy "świętości"?
Pierwszy odcinek "Czasu wikingów" opowiada o zdarzeniu, które uznaje się za oficjalny początek ery ekspansji wojowników. Latem 793 roku grupa wikingów zaatakowała święta wyspę Lindisfarne u wschodnich wybrzeży Anglii. Mieścił się na niej klasztor zamieszkały przez mnichów, kilka domostw. Bezbronna Lindisfarne była łatwym łupem dla sprawnych wojowników. Co ich kusiło? Cenne przedmioty, wartościowe kamienie, szlachetne metale. Wikingowie tamtej ery nie byli piśmienni, palili książki, z których wyrywali srebrne okucia, nie znając ich prawdziwej wartości.
Opis koszmarnych zbrodni, jakich dopuścili się grabieżcy, niósł się po kraju i budził postrach. Już w tamtych wiekach uprzywilejowani ludzie, którzy posiedli umiejętność pisania, znali siłę dobrej opowieści. Historycy w "Czasie wikingów" zauważają, że relacje z Lindisfarne mogły służyć czemuś innemu, niż jedynie informacji. Miały być ostrzeżeniem okolicznej ludności przed... opuszczeniem Kościoła. W listach słanych do władców na temat rzekomej rzezi mnichów opisy miały być tak plastyczne i przerażające, by słyszące je wierni i poddani z miejsca chcieli się nawrócić.
Tymczasem, jak twierdzą badacze w "Czasie wikingów", istnieją przekazy, według których wikingowie nie zamordowali mnichów, bo wzięli za nich okup. W końcu co im po trupach? O wiele cenniejsze były łupy. Co więcej, i jest to kolejny dowód na smykałkę do interesów tych rzekomo dzikich ludzi, szybko zorientowali się, że jeśli tylko pozwolą jakiejś osadzie z klasztorem się odbudować, za jakiś czas znów wrócą po łup. Sprytny model biznesowy, prawda?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rogate brudasy?
Tymczasem wizerunek dzikusa żyjącego na bakier z higieną ma się nieźle. A jeszcze te rogate hełmy! Żadne z odkryć archeologicznych nie potwierdza, że wojownicy chronili swoje głowy nakryciami, do których przymocowane byłyby rogi. Nie dość, że to tylko niepotrzebnie stanowiłoby dodatkowe obciążenie, to jeszcze jest absolutnie nieprzydatne. A co może być ważniejszego w zbroi, niż jej użyteczność? Stąd też wiele wątpliwości co do skór nabitych ćwiekami, którymi miały być przepasane szerokie barki wojowników. Nie dość, że taka skóra słabo chroni przed ostrzem, to jeszcze ćwieki niepotrzebne dodają jej wagi. Z tych samych powodów prawdziwy wiking zaśmiałby się na widok wielkich tasaków, jakimi walczą filmowi i telewizyjni wojownicy. Broń miała być lekka i precyzyjna. Wielką siekierą można było co najwyżej rąbać drzewo. Trzeba jednak przyznać: takiego wymyślonego wojownika miło oglądać, oczywiście tylko na ekranie.
Kolejną kontrowersją w opisach wikingów i ich obyczajów jest... higiena. Pewien arabski kronikarz i podróżnik w swoich notatkach na temat tych niestrudzonych wojowników wynotował: "najbrudniejsze kreatury". Dzisiejsi badacze zastanawiają się, jak czysty musiał być ówczesny historyk, jeśli uznał wikingów za brudasów. Wszak w archeologicznych znaleziskach aż roi się od przyborów toaletowych: grzebieni, pęset, przyrządów do golenia, a nawet patyczków do uszu wykonanych z kości zwierząt. Przyjmuje się także, że liczne nazwy własne w języku wikińskim wywodzące się od słowa "kąpiel", mają świadczyć o tym, że mycie było czynnością powszednią. Czego nie można powiedzieć o innych europejskich narodach tamtych czasów.
Na pewno obyczaje, zdumiewające umiejętności i biegłość w rzemiośle nieustraszonego ludu z Północy jeszcze długo będą rozbudzać naszą wyobraźnię. Jego historia skrywa niejedną tajemnicę, którą warto odkrywać.
Premiera pierwszego odcinka "Czasu wikingów" 2 października na kanale National Geographic
Basia Żelazko, dziennikarka Wirtualnej Polski