"Rodzina zastępcza": Mniej znana przeszłość Joanny Trzepiecińskiej
Mało kto jeszcze pamięta, że w przeszłości gwiazda grała o wiele bardziej odważne role. Kiedyś nie była taka święta. Zobaczcie zresztą sami!
Pamiętacie ją jeszcze taką?
Początki
Zanim Trzepiecińska wcieliła się w postać ekscentrycznej sąsiadki państwa Kwiatkowskich, niejednokrotnie zdarzało jej się rozbudzić zmysły publiczności.
Kariera aktorki od zawsze związana była z serialami. Swoją pierwszą rolę przed kamerami zagrała w serii "Rzeka kłamstwa" w reżyserii Jana Łomnickiego. To właśnie dzięki udziałowi w tej produkcji po raz pierwszy poczuła, czym jest sława.
Niespodziewany sukces
- Dzisiaj jak się mówi "serial", to widzimy telenowelę i słyszymy miałkość dialogów. Wtedy serial to był niezwykły debiut, ponieważ w telewizji były tylko dwa programy i co tydzień w niedzielę ludzie oglądali ten serial. To spowodowało, że w ciągu paru tygodni stałam się znaną aktorką. Miałam wiele szczęścia. To był serial robiony tak, jak się robi film kostiumowy. Dzisiaj nie ma już takich produkcji i reżyserów, jakim był Jan Łomnicki. Nie ma już takiego rozmachu i ambicji. To było przedsięwzięcie z dużym rozmachem. Potem "Papierowe małżeństwo" było filmem kasowym. To nowe pojęcie w tamtych czasach. Po roku 1989 zaczęto mówić o prawach rynku. Sztuka zaczęła być traktowana jak produkt i tak jest do dziś - wspominała w jednym z wywiadów.
Od serialu do filmu
Przełom lat 80. i 90. to dla Trzepiecińskiej czas najbardziej obfitujący w filmowe role.
W 1988 roku zagrała u Wiesława Saniewskiego w "Dotkniętych" z Piotrem Fronczewskim, Ewą Błaszczyk i Ewą Wiśniewską, a rok później wystąpiła u Janusza Kijowskiego w politycznym "Stanie strachu" z Wojciechem Malajkatem w roli głównej.
Znaczącym tytułem w jej karierze okazała się komedia erotyczna Jacka Bromskiego, "Sztuka kochania", gdzie zagrała wraz z Piotrem Machalicą.
Ma duży dystans do siebie
Trzepiecińska stała się jednym z symboli seksu poprzednich dekad. Jej wdzięki podziwiać można było w kilku produkcjach. Na początku drogi na szczyt nie wstydziła się odkryć więcej ciała. Artystka godziła się na takie, a nie inne ujęcia, nie chcąc sprzeciwiać się wizji reżysera.
Ekranowa piękność podbiła męskie serca. Na długi czas dla wielu osób była wyznacznikiem atrakcyjności. Sama zainteresowana zawsze podchodziła jednak do swojego wyglądu z przymrużeniem oka.
- Atrakcyjność wyrazić w kilogramach i centymetrach? To by było zbyt proste - żartowała na łamach "Gali".
Pierwsze nagrody
Początek lat 90. nie tylko ugruntował pozycję polskiej aktorki w kraju, ale również przyniósł jej rozpoznawalność na Wyspach Brytyjskich. Trzepiecińska zasłynęła tam występem w polsko-brytyjskiej produkcji, "Papierowe małżeństwo", w reżyserii Krzysztofa Langa.
Udział zarówno u jego produkcji, jak i w filmie "Nad rzeką, której nie ma" przyniosły aktorce Złotą Kaczkę dla Najlepszej Polskiej Aktorki za rok 1991.
Niewykorzystana okazja
Gwiazda stanęła przed wielką szansą. Postanowiła wyjechać na dłuższy czas do Londynu, by tam spróbować szczęścia. Wróżono jej dużą karierę na Zachodzie. Nie wszystko poszło jednak po jej myśli.
- Po "Papierowym małżeństwie" znalazłam się w prestiżowej angielskiej agencji i postanowiłam spróbować swoich sił na tamtym rynku. Dwukrotnie wygrałam przesłuchania, ale nie przebrnęłam przez barierę urzędniczą. Odmówiono mi pozwolenia na pracę - zdradziła na łamach "Rzeczpospolitej".
Z dużego na mały ekran
Po powrocie do kraju usunęła się w cień. Co prawda wciąż pojawiała się na ekranie, lecz blask jej sławy zdecydowanie wyblakł.
Na nowo stało się o niej głośno, gdy w 2000 roku dołączyła do obsady cieszącej się popularnością serii "Rodzina zastępcza". O granej przez siebie bohaterce zawsze mówiła w samych superlatywach.
– To jest postać, od której naprawdę można się wiele nauczyć. Bo choć Alutka obdarzona jest dość pokrętną logiką, to radzi sobie w życiu imponująco.
Nie chce skupiać się na jednym
Chociaż kariera Trzepiecińskiej od zawsze związana była z aktorstwem, Joanna nigdy nie wiązała swoich planów wyłącznie z występami przed kamerami.
- Nie odczuwam wewnętrznego przymusu wykonywania tego zawodu za wszelką cenę. Być może nie jestem rasową aktorką. Ale nigdy nie miałam poczucia, że ten zawód jest jedyną rzeczą, jaką mogę wykonywać - zapewniała w wywiadach.
Na podbój muzycznej sceny
W dzieciństwie w duszy Joanny grało zupełnie co innego. Już od najmłodszych lat związana była z muzyką. Ukończyła Państwową Szkołę Muzyczną pierwszego stopnia w klasie fortepianu, a w toku dalszej edukacji zmieniła instrument główny na flet poprzeczny.
Utalentowana muzycznie artystka w 2007 roku nagrała (m.in. z Grzegorzem Markowskim i Włodzimierzem Nahornym) płytę z kolędami, zatytułowaną "Cicho, cicho pastuszkowie" oraz wzięła udział w II edycji programu rozrywkowego "Jak oni śpiewają?".
Artystka szybko znalazła swoje nowe powołanie...
Mimo upływu lat, wciąż zachwyca!
Dziś jest przede wszystkim matką, a dopiero później aktorką. Dla synów postanowiła zwolnić tempo.
- Kiedy młodsze koleżanki pytają mnie, kiedy jest najlepszy czas dla aktorki na urodzenie dziecka, odpowiadam: "zawsze". Jeśli chcesz przeżyć coś naprawdę niezwykłego. Bo żadna inna rola nie jest tak trudna, wymagająca, ale i satysfakcjonująca jak rola matki. Żadna nie stwarza tak długotrwałych szans na doskonalenie, na przemyślenia. I tylko ta tworzy świat prawdziwy. No i wciągające jest to, że nie wiemy, jak i kiedy się skończy - mówiła w wywiadzie dla "Zwierciadła".
Bycie mamą najwyraźniej służy Trzepiecińskiej. Trzeba przyznać, że 48-latka wygląda wciąż znakomicie!