"Ród smoka" HBO Max nadchodzi. "Jedyne, co może ich zniszczyć, to oni sami"
Fani "Gry o tron" zasługują na produkcję, która ponownie przeniesie ich do Westeros. Twórcy serii HBO Max zabierają widzów w podróż w czasie, dwa wieki przed narodzinami Daenerys, matki smoków, by pokazać, jakie mocarstwo utracili jej przodkowie.
21.08.2022 13:05
Mieli wszystko: smoki, złoto i władzę. Co zatem się stało, że w "Grze o tron" potęga Targaryenów jest jedynie legendą? O tym opowiada "Ród smoka", prequel kultowej produkcji HBO. Mówi się o legendarnym wręcz budżecie na każdy z 10 odcinków pierwszego sezonu nowej serii. Oczekiwania są ogromne, poprzednik nie do "pokonania". Na kilka dni przed światową premierą "Rodu smoka" byliśmy w grupie dziennikarzy, z którymi rozmawiał Ryan Condal, showrunner serii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Musieliście stworzyć serię, która stanie się bliska i ważna także dla widzów "Gry o tron", a jednocześnie dać im coś kompletnie nowego. To pewnie niełatwe zadanie?
Tak, musieliśmy się nad tym nagłowić. Razem z Miguelem Sapochnikiem (współtwórca – przyp. red.) zaczęliśmy od ustalenia, co zostanie takie samo, a co będzie inne. Zostaliśmy przy charakterze i atmosferze tego świata, by ludzie od razu się w nim odnaleźli. Wszystko było kręcone w ten sam sposób, tak samo oświetlone. A jednocześnie postawiliśmy sobie za cel, by było widać i czuć, że te wydarzenia dzielą dwa wieki. Na przykład daliśmy sobie sporo swobody z kostiumami, które wciąż wyglądają jak z Westeros.
Czy fani "Gry o tron" znajdą w "Rodzie smoka" jakieś elementy, które sprawią, że z radością zakrzykną "to jest to, to mój serial!"?
Nie ma żadnej ciągłości między bohaterami – w końcu nikogo z "Got" jeszcze nie ma na świecie. Może gdzieś tam jest Melisandre (śmiech.) Fani muszą szukać innych połączeń – na pewno usłyszą znane im legendy. Są też przedmioty, które widzowie pamiętają z oryginalnej serii.
Czy widzowie po obejrzeniu "Rodu smoka" inaczej spojrzą na "Grę o tron"?
Nie sadzę, że to spojrzenie się zmieni. Ale doświadczenie z tą serią będzie pewnie nieco inne. Jesteśmy teraz jak Daenerys, słyszeliśmy legendy, ale dopiero poznamy prawdę.
Na początku naszej serii widzimy Targaryenów u szczytu świetności rodu, bogactwa, władzy. To jest to, co straciła Daenerys (bohaterka "Gry o tron" – przyp. red.). Nasza opowieść jest o tym, dlaczego to mocarstwo upadło. Mamy nadzieję, że po tym, jak widz zobaczy cały sezon "Rodu smoka", widząc potem Daenerys w "Got", patrzącą tęsknie przez Wąskie Morze, będzie wiedział, co Daenerys ma w głowie.
Niezwykłość prozy Martina polega na tym, że historia samych Targaryenów warta jest eksploracji – to aż trzysta lat historii jednego rodu. W dodatku takiego, który ma smoki, oni są nie do pokonania… chyba że przez samych siebie.
Już można stwierdzić, że produkcji nie zabraknie rozmachu.
Jeden z powodów, dla którego "Ród smoka" jest tak epicki, to lokalizacje. Można to do jakiegoś etapu fingować, ale w końcu wszystko zacznie się wydawać bardzo studyjne, nieprawdziwe. Chcieliśmy w każdym odcinku nakręcić w nim scenę w jakimś egzotycznym miejscu. Oczywiście to zawsze jest potem cyfrowo poprawiane, trzeba np. wymazać linie wysokiego napięcia, czy domy. Ale gdy to oglądasz, widzisz, że jest prawdziwe, nawet jeśli częściowo jest podrasowane.
Kręciliśmy przez sześć tygodni w Hiszpanii i Portugalii, trzy tygodnie w Kornwalii. Zdjęcia poza studiem na otwartym planie zawsze są trudne, ale gdy widzisz efekt, czujesz, że to wielka produkcja.
No i macie smoki!
Mamy ich kilkanaście. I przez to muszą się różnić od siebie, muszą być rozpoznawalne i charakterystyczne. Mieć różne wzory, kolory, styl lotu, nawet różne siodła. Kolejna sprawa, że muszą mieć różne usposobienia, od dzikiego do łagodnego, które w jakiś sposób odzwierciedla ich jeźdźca.
W trakcie trwania jednego sezonu częściowo zmienia się obsada. Jak decydowaliście, w których odcinkach dojdzie do tej zmiany?
Szczerze mówiąc, to było dla nas największe wyzwanie. Trudno mi znaleźć inny serial, w którym podobny zabieg się udał. Chociaż "The Crown" zrobiło to bardzo dobrze, ale między sezonami, tymczasem u nas szósty odcinek jest niczym pilot kolejnej serii. Ale to wyzwanie rzucone także widowni. Odważnie zmieniamy biegi, tempo akcji.
Musieliście znaleźć naprawdę odpowiednich aktorów, by to "kliknęło".
Przede wszystkim na samym początku zdecydowaliśmy, że zmienimy w środku sezonu obsadę postaci, które w pierwszych odcinkach były dziećmi. Dorosłych, czyli np. Daemona (Matt Smith) czy Viserysa (Paddy Considine) zamierzaliśmy postarzyć odpowiednią charakteryzacją. Alicent i Rhaenyrę od połowy sezonu grają starsze aktorki, by widać było upływający czas.
Ludzie na pewno będą porównywać "Ród smoka" do "Gry o tron".
To i tak zaszczyt dla mnie, że to, co stworzyłem, w ogóle będzie częścią takiego porównania. Oryginalna produkcja jest czymś tak wielkim, co może przydarzyć się raz na jedno pokolenie. Coś z takim wpływem na popkulturę, całą generację odbiorców… w końcu bez tego nie rozmawialibyśmy tutaj dzisiaj. Nie sądzę, by to dało się powtórzyć. Po pierwsze dlatego, że oryginał istnieje. A po drugie dlatego, że branża serwisów streamingowych wygląda dziś zupełnie inaczej, niż dekadę temu.
Teraz bardzo trudno wywołać jakąkolwiek reakcję na swoje produkcje, a co dopiero tak entuzjastyczny odbiór. Mam nadzieję, że ta zaangażowana widownia "Got" wróci i chociaż da nam szansę. I myślę, że jeśli tak się stanie, to pokochają to, co zrobiliśmy.
Czy powstanie drugiego sezonu zależy od tego, jak poradzi sobie pierwszy, a może to już przesądzone?
My jesteśmy gotowi, jeśli tylko oni są. Oni, czyli nasi przyjaciele w HBO. Na pewno są bardzo ciekawi, jak "Ród" zostanie przyjęty.
Pierwszy odcinek "Rodu Smoka" będzie dostępny na HBO Max od 22 sierpnia.
Basia Żelazko, dziennikarka Wirtualnej Polski