"Robin z Sherwood": Co się stało z tytułowym bohaterem serialu?
Tytułową rolę w serii zagrał Michael Praed, który niespodziewanie zrezygnował z występów wraz z zakończeniem 2. sezonu. Co się z nim działo od tego czasu? Sprawdźcie, jak dziś prezentuje się ulubieniec publiczności. Czy go jeszcze poznajecie?
Jak dziś wygląda Michael Praed?
Chciał być muzykiem rockowym
Słynny serialowy Robin w rzeczywistości nazywa się Michael David Prince. Gwiazdor postanowił jednak zmienić popularne nazwisko, co miało ułatwić mu zaistnienie w show-biznesie.
Mało kto wie, że ten urodzony w Wielkiej Brytanii artysta spędził dzieciństwo w Iranie. Jego rodzina wyjechała na kilka lat, gdy ojciec otrzymał pracę księgowego w firmie zajmującej się wydobyciem ropy naftowej.
Po powrocie do kraju Praed nie od razu myślał o aktorstwie. Początkowo marzyła mu się kariera muzyczna.
Ze sceny na mały ekran
Jego plany szybko się zmieniły, gdy trafił do londyńskiej Guildhall Scholl of Music and Drama. Pierwsze role w szkolnych spektaklach utwierdziły go w przekonaniu, że to właśnie na scenie czuje się najlepiej.
Jego umiejętności wokalno-taneczne docenili producenci teatralni, którzy chętnie zatrudniali go do swoich musicali.
Przełomowa okazała się dla niego rola w spektaklu "The Pirates of Penzance". To właśnie wtedy został dostrzeżony przez twórców nowego brytyjskiego serialu, który miał wówczas zadebiutować na antenie.
Rola, która przyniosła mu sławę
Występ w "Robinie z Sherwood" okazał się najważniejszą kreacją w karierze Praeda. Seria cieszyła się popularnością nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale także i poza jej granicami. Przyniosła Michaelowi światową rozpoznawalność i liczne nominacje do telewizyjnych nagród.
Mimo tego aktor zdecydował się odejść z produkcji. W 3. sezonie przygód Robina jego miejsce zajął syn Seana Connery`ego - Jason. Widzowie nie zaakceptowali jednak nowego bohatera, który za bardzo różnił się od poprzednika. Długowłosy blondyn o chłopięcym spojrzeniu nie wpasował się do nowej roli.
Na podbój Broadwayu
Co w tym czasie działo się z Michaelem?
Podziwiać go można było na scenach Broadwayu. To dla roli w musicali "Trzej muszkieterowie" zdecydował się porzucić produkcję, która przyniosła mu sławę. Chociaż wydawało się, że odejście z serii było najgorszą decyzją w jego życiu, okazało się, że nie było tak do końca.
Popularność gwiazdora postanowili wykorzystać twórcy serialu "Dynastia". W ten sposób w 1985 roku aktor dołączył do obsady telewizyjnego hitu.
Kolejny telewizyjny hit
Praed przyjął propozycję zagrania księcia Michaela z Mołdawii. Grany przez niego bohater podbił serce Amandy Carrington, która z czasem została jego żoną. Niestety, zamach stanu, wojna i kolejne intrygi doprowadziły ostatecznie do rozstania pary.
Po 28 odcinkach serialu aktor zniknął z produkcji.
Fani mile widziani
W kolejnych latach serialowy gwiazdor wciąż pojawiał się na ekranie. Żadnej produkcji z jego udziałem nie udało się jednak dorównać sukcesowi "Robina z Sherwood".
Mimo popularności jaką zdobył, Praed pozostaje osobą skromną i otwartą na innych.
- Jeżeli się nie śpieszę, to nie mam problemów z tym, by spędzić czas z fanami, czy zrobić sobie z nimi zdjęcie. Wiem, ile kosztowało mnie to, by dostać się tu, gdzie jestem. Nie rozumiem ludzi, którzy izolują się od świata. Spotykając się z fanami chcę podziękować za wszystko, co od nich otrzymałem. W końcu to m.in. dzięki ich sympatii zaszedłem tak daleko - mówił w jednym z wywiadów.
Głos na ekranie
Obecnie Michael realizuje się przede wszystkim jako aktor teatralny. Można go było zobaczyć m.in. w takich spektaklach jak: "Contact", "Misery", "Blue on Blue" czy "An Ideal Husband".
Chociaż od 2007 roku nie pojawia już na ekranie, wciąż można usłyszeć jego głos. Regularnie występuje bowiem jako narrator w serialach dokumentalnych.
W wolnych chwilach komponuje i nagrywa muzykę w swoim prywatnym studiu.
Dziś jest przede wszystkim gwiazdą musicali
1 kwietnia Praed świętował swoje 53. urodziny. Aż trudno uwierzyć, że od czasu udziału w "Robinie z Sherwood" minęło blisko 30 lat!
Chociaż wydaje się, że ma już za sobą dni największej telewizyjnej sławy, dzięki występowi w dawnym hicie na zawsze pozostanie nieśmiertelny.
Fani wciąż licznie przychodzą na jego musicalowe występy. Ostatnio podziwiać go można było w produkcji "High Society".