Robert Makłowicz o drzewie obgryzanym przez pielgrzymów. "To nie wydarzyło się pięćset, trzysta, ani sto lat temu"
Robert Makłowicz na swoim Facebooku opublikował post dotyczący tragicznego losu lipy. Drzewo przez ponad 700 lat rosło w miejscowości Cielętniki (woj. śląskie) i było obowiązkowym punktem pielgrzymki do Częstochowy. To, co z pomnikiem przyrody robili pielgrzymi, rozżaliło Makłowicza.
13.10.2017 | aktual.: 16.10.2017 07:50
Niektórzy pielgrzymujący ludzie wierzyli w to, że lipa z Cielętnik posiada cudowną moc. Legenda głosi, że kora uśmierza ból zębów i pomaga na wszelkie dolegliwości jamy ustnej. W związku z licznymi wycieczkami pielgrzymów, w pewnym momencie próbowano odgrodzić drzewo, żeby je po prostu uchronić. Pomnik natury przez lata wytrzymywał "ataki" pielgrzymów, jednak ostatecznie pokonał go orkan Ksawery, który niedawno siał spustoszenie nad Polską.
Tragiczny los legendarnej lipy zasmucił Roberta Makłowicza, który w swoich dywagacjach na Facebooku obwieścił głębokie przemyślenia:
"W miejscowości Cielętniki niedaleko Częstochowy od siedmiuset lat rosła lipa. Powalił ją ostatnio wicher Ksawery, gdyż dendrologiczny Matuzalem był wielce osłabiony systematycznym podgryzaniem. Pątnicy z pielgrzymek na Jasną Górę przechodzących przez Cielętniki zapamiętale gryźli drzewo wierząc, że jego kora uśmierza ból zębów i generalnie poprawia stan zdrowotny jamy ustnej. Nie pomogły smołowanie ani ogrodzenie, każdego roku tłumy wpijały swe zęby w pień, kąsając go w uniesieniu i odmawiając przy tym modlitwy do św. Apolonii, niegdyś patronki cyrulików i balwierzy, dziś dentystów. To nie wydarzyło się pięćset, trzysta ani sto lat temu. To wydarzyło się w XXI wieku. W Polsce."