Robert Górski punktuje TVP i rząd. "To mi się nie podoba. Bardzo"
Szczery wywiad twórcy "Ucha prezesa"
Tego, że miniserial polityczny "Ucho prezesa", zyska tak ogromną popularność, nie spodziewał się nawet jego główny twórca. Robert Górski, który wraz z Kabaretem Moralnego Niepokoju, przez lata nie pozostawiał suchej nitki na PO i Donaldzie Tusku, tym razem na warsztat wziął działania obecnej partii rządzącej. Siłę formatu musiał docenić sam Jacek Kurski. Jak zdradził w zeszłym tygodniu Górski, prezes TVP był zainteresowany przeniesieniem "Ucha" na swoją antenę. Warunek był jeden - w produkcji miały pojawić się również żarty z opozycji.
W "Gazecie Wyborczej" kabaretowy twórca ujawnił warunki stawiane przez zarząd telewizji, na które nie mógł się zgodzić. Skomentował też ostatnie poczynania Prawa i Sprawiedliwości.
Na te warunki nie mógł przystać
Koniec "Latającego klubu Dwójki"
Dodał także, że wraz z Marcinem Wójcikiem otrzymał możliwość dalszego występowania w lubianym przez widzów "Latającym klubie Dwójki". Nie mogli jednak jej przyjąć ze względu na wcześniejsze słowa Jacka Kurskiego, który stwierdził, że kabarety w większości są symbolem upadku telewizji.
Odmówiliśmy. Nie chciało mi się, zmęczenie materiału. I nie chciało mi się z tym prezesem, który powiedział o kabaretach, że są symbolem upadku telewizji publicznej. Skoro są symbolem upadku, to po co to kontynuować? Skoro nas nie chcą, no to nie - wyjaśnił.
Najważniejsze zarzuty
Górski, podejrzewany przez niektórych o pobłażliwe traktowanie rządu, postanowił wypunktować swoje najważniejsze zarzuty wobec PiS.
Mój generalny zarzut wobec PiS jest taki, że tworzy nieprzyjemną atmosferę podejrzliwości, insynuacji, napuszczania jednych na drugich. A propaganda jest już nie do zniesienia. Nie mam nic przeciwko temu, żeby telewizja publiczna pokazywała rządowy punkt widzenia, ale "Wiadomości" są zajadle anty. Przeciwko opozycji, przeciwko każdemu, kto ma inne zdanie - powiedział.
"Tak" dla "czarnego marszu"
Dodał też, że pojawił się na krytykowanym przez prawicowe środowiska "czarnym marszu".
Nie chciałem zostać jednoznacznie zidentyfikowany. Ale byłem na "czarnym marszu". I byłem ubrany na czarno. Wtedy szło o całkowity zakaz aborcji, kary dla kobiet i lekarzy, niedostępność badań prenatalnych. To było oczywiste, że trzeba powiedzieć władzy "nie" - stwierdził.
Dokąd zmierza PiS?
Zapytany o to, jaką jego zdaniem Polskę zamierza stworzyć rząd, odpowiedział bez wahania.
Taką, którą ręcznie steruje jeden człowiek. I w której dużo do powiedzenia ma Kościół. Prezes chce nam wszystkim urządzić nowe państwo, takie narodowo-chrześcijańskie, gdzie władza i duchowni wchodzą w prywatność dużo głębiej, niż było do tej pory. To mi się nie podoba. Bardzo - przyznał.