Robert Downey Jr.: Nie chcę się wypalić

Jak czułeś się wcielając się w rolę Iron Mana po raz czwarty?

Robert Downey Jr.: Szczerze mówiąc nie mogłem się doczekać aż znowu będę mógł wejść w jego buty, chociaż może powinienem powiedzieć w jego skafander. Cieszy mnie to, że każda z kolejnych części odpowiada, a przynajmniej stara się odpowiadać na pojawiające się pytania i rozjaśniać kolejne wątpliwości, a przy okazji zapewnia rozrywkę. "Iron Man 3" miał rozwiać raz na zawsze moje wszystkie niepokoje związane z graniem tej postaci w poprzednich filmach, a także w pewien sposób sfinalizować wszystkie poboczne wątki, które zostały pominięte wcześniej. Potem nakręciliśmy film i okazało się, że nadal jest sporo rzeczy, które domagają się uwagi.

Robert Downey Jr.: Nie chcę się wypalić
Źródło zdjęć: © film.wp.pl

15.05.2013 | aktual.: 29.10.2013 17:21

Czyli będzie "Iron Man 4"?

Robert Downey Jr.: Nie jestem w tym momencie w stanie odpowiedzieć na to pytanie.

"Iron Man 2" w pewien sposób położył podstawy pod "The Avengers". Ten film chciał się ponownie skupić na Iron Manie i opowiedzieć odrębną historię?

Robert Downey Jr.: Dokładnie tak. Powiedziałbym, że jest on najbardziej personalnym filmem ze wszystkich trzech z serii. "The Avengers" byli wspaniali i cieszę się, że ten film okazał się być takim sukcesem. Ale ze scenarzystami chcieliśmy po prostu wrócić do historii Tony'ego Starka i Pepper Potts. Cieszyłem się także na powrót postaci Happy'ego czyli Jona Favreau - on podsumował swoją rolę w ten sposób, że po wyreżyserowaniu dwóch Iron Manów nie mógł marzyć o niczym innym niż po prostu założeniu garnituru i opowiadaniu kawałów. Jak przekonają się widzowie, jego postać ma znacznie większy udział w całej historii. Ale to prawda, że ten film, mimo odwołań do "The Avengers" jest od A do Z o Tony'm, który ściga kolejnego zbira. Tym razem jego przeciwnikiem jest terrorysta Mandaryn, który sprawia, że dokonuje rzeczy, których nigdy wcześniej nie robił.

Jak ważny jest element romansowy w "Iron Manie 3"?

Robert Downey Jr.: Jonowi Favreau udało się zawrzeć w naszych filmach tę mieszankę filmu szpiegowskiego, hi-tech, dramatu, komedii oraz historii romantycznej. Romans był zawsze jednym z najważniejszych elementów i jest to moja ulubiona rzecz. Chyba nigdy nie było filmu, w którym główny bohater jest w związku z kobietą, która mówi mu co ma robić. I na dodatek gra ją Gwyneth Paltrow. Tony zakochał się i ustatkował, ale jego partner James Rhodes (Don Cheadle) jest singlem. Co zrobimy z tym fantem? Ktoś zna serwis randkowy dla facetów w kombinezonach?

Tony Stark i Iron Man nie istniałby bez Ciebie. Dzisiaj mało kto może sobie wyobrazić kogoś innego w tej roli, ale studio filmowe w każdej chwili i tak mogłoby zdecydować o obsadzeniu innego aktora w tej roli...

Robert Downey Jr.: Jestem pewny, że już o tym myśleli. Chociaż wydaje mi się, że zostałem sprzedany Disneyowi za 4 miliardy dolarów i nic tego nie zmieni (śmiech).

Czy to, że jesteś tak związany z tą rolą i tymi filmami sprawia, że chciałbyś grać Iron Mana tak długo jak się da?

Robert Downey Jr.: Myślę, że tak, ale nie mówię o tym głośno i tak zawsze postępowałem. Jeśli gra się taką postać, takiego pewnego rodzaju nieuleczalnego narcyza, to gdy pozwala się umrzeć jednemu ego, natychmiast pojawia się następne. Doświadczyłem czegoś takiego na własnej skórze jako aktor, ale wraz z mijającymi latami czuję, że podróż z Tonym Starkiem bardzo mnie uspokoiła i wyciszyła oraz sprawiła, że jestem bardziej pokorny. Po pewnym czasie po prostu zdajesz sobie sprawę z tego, że jesteś integralną częścią tego projektu. Problemy z ego pojawiają się gdy ktoś, kto uczestniczy w czymś, co odnosi sukces, nagle postanawia, że w pewien sposób jest jego właścicielem. To przecież Stan Lee naszkicował te postacie 50 lat temu i sprawił, że Iron Man, chociaż nie był jego główną postacią, stał się niezwykle fajny i zapoczątkował popularność innych superherosów z tego samego wszechświata. Ja myślę o sobie jako o towarzyskiej osobie, która lubi udzielać wywiadów i promować swoje projekty, pojawiać się na
premierach i móc w pewnym momencie zrobić sobie przerwę, ponieważ nie chcę się wypalić. Chcę uczestniczyć we wszystkim na tyle ile mogę, chcę komunikować się i doświadczać wszystkiego w tym samym momencie. Najśmieszniejsze jest to, że nawet jeśli jestem błyskotliwy, dość wolno przetwarzam doświadczane emocje i sytuacje. Te ostatnie pięć czy sześć lat to za mało, żeby w pełni zrozumieć jakim fenomenem jest Iron Man i co tak naprawdę się dzieje.

Jak byś porównał pracę z Jonem Favreau, reżyserem dwóch pierwszych filmów i Shanem Blackiem reżyserem "Iron Mana 3"?

Robert Downey Jr.: Oni są bardzo do siebie podobni. Poza tym niemożliwe jest współpracować z jednym, nie prosząc o konsultację drugiego. Jon i ja konsultowaliśmy się z Shanem przy wielu okazjach, a Shane wielokrotnie rozmawiał z Jonem podczas kręcenia tego filmu. Jon jest szołmenem, a Shane jest bardziej introwertyczny. Gdy staje się bardziej aktywny, zwykle ma to dość komiczne rezultaty. Na przykład kręciliśmy jakieś sceny w nocy i on przewrócił się tak niefortunnie, że zwichnął rękę. Nie chciał jechać do szpitala, ponieważ bardzo zależało mu na dokończeniu tej sceny, więc musieliśmy z nim negocjować.

Masz czas na inne projekty filmowe?

Robert Downey Jr.: Staram się. Nie kręcę nosem na projekty, które przynoszą znacznie mniej zysków i są mniej, że tak powiem, spektakularne. Wydaje mi się, że ludzie nie doceniają filmów, które nie są blockbusterami, a w nich chodzi przecież o to samo - jest historia, fabuła, postacie, miejsca. To dokładnie te same rzeczy, tylko czerwony dywan podczas premiery jest krótszy (śmiech).

Rozmawiała: Joanna Ozdobińska/ Los Angeles. Wywiad ukazał się pierwotnie w serwisie film.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)