Richardson vs. była żona Zbigniewa Zamachowskiego. Dziennikarka pisze o "żenującym spektaklu", "bolesnej szopce"
Monika Richardson została twarzą kampanii przeciw hejtowi, co nie uszło uwadze Aleksandrze Juście. Była żona Zbigniewa Zamachowskiego napisała długi list o Richardson jako hejterce. Dziennikarka ostro odpowiada.
Monika Richardson i Aleksandra Justa są na wojennej ścieżce od dawna. Gdy dziennikarka związała się ze Zbigniewem Zamachowskim, byłym partnerem Justy, konflikt był szczególnie silny. W 2019 r. doszło nawet do tego, że Justa pozwała Richardson i spotkały się w sądzie w związku z wypowiedziami dziennikarki o alimentach, jakie na dzieci płacił Zbigniew Zamachowski. Sprawa między paniami zakończyła się ugodą. Obie miały nie wypowiadać się w mediach na swój temat.
I wszystko wskazuje na to, że to już koniec milczenia. Justa na Facebooku opublikowała wpis, w którym ostro krytykuje udział Richardson w kampanii przeciw hejtowi, którą promuje magazyn "Zwierciadło". Justa całą akcję nazywa "kiepskim żartem" i pisze, że była ofiarą "wieloletniego hejtu" ze strony Richardson. Dziennikarka szybko odpowiedziała byłej żonie jej byłego męża.
"Przez sześć lat pani Monika Richardson (dawniej Zamachowska) posługiwała się hejtem wobec mnie i moich dzieci w prasie, podając przeważnie nieprawdziwe, szkalującje informacje na nasz temat. Dopiero wyrok sądu w sprawie z mojego powództwa o naruszenie dóbr osobistych, zgodnie z którym Pani Monika dostała zakaz jakichkolwiek wypowiedzi na nasz temat, pozwolił mnie i moim dzieciom odetchnąć. Wiele krzywdy przez ten wieloletni hejt i wywlekanie spraw prywatnych w mediach doznały zwłaszcza moje dzieci. Ja również" - napisała Justa w liście skierowanym do redakcji "Zwierciadła".
Kilka godzin później Monika Richardson opublikowała na Instagramie komentarz w kontrze do słów byłej partnerki swojego byłego partnera.
"Podobno nie mam prawa motywować do zaprzestania hejtu, bo sama jestem hejterką. Aż mi szkoda komentować komentarze kobiety, której sposobem na komunikację jest brak komunikacji" - odpowiada.
"Wywołana do tablicy powiem tak: hejt jest zjawiskiem strasznym i godnym potępienia. Najważniejszą jego cechą jest anonimowość i wynikająca z niej bezkarność hejtera" - dodaje.
Richardson pisze, że nie miała szansy porozmawiać z Aleksandrą Justą, gdy ich konflikt się nasilił, bo aktorka zdecydowała się ją po prostu pozwać.
"Nie będę się wdawać w szczegóły tego żenującego spektaklu, szkoda mi tych powoływanych na świadków dzieci, krewnych, przyjaciółek, z których nikt nie wniósł niczego merytorycznego do sprawy. Ugoda sądowa, którą zawarłyśmy, a która z sugestii sądu miała skończyć tę bolesną szopkę, obowiązywać miała oczywiście obie strony" - wspomina dziennikarka.
I punktuje: "Obie strony zobowiązały się, że nie będą się na swój temat wypowiadać w mediach. Rozumiem, że po wypowiedzi pani Justy na mój temat, ugoda przestała obowiązywać. Może i lepiej. Może czas na książkę?".