Retro telewizja. "Szalone liczby": tylko Trafankowska tak potrafiła mówić o matematyce
None
1
Dzieciaki z lat 90. pewnie pamiętają program "Szalone liczby" nadawany był przez telewizję TVP2 w latach 1995-1999. Każdy mały entuzjasta królowej nauk, czyli matematyki zasiadał w sobotę o godzinie 19.30 przed telewizorem, by wraz z duetem gospodarzy rozwikłać zagadki. Prowadzącymi byli nieżyjąca już Daria Trafankowska i January Brunov.
W każdym odcinku teleturnieju udział brało trzech uczniów szkoły podstawowej w określonych kategoriach wiekowych - tak, aby wszyscy mieli równe szanse. Poziom trudności zadań był oczywiście dopasowany do umiejętności dzieci. Gra polegała na rozwiązywaniu matematycznych i logicznych łamigłówek.
Ten zawodnik, który w finale najlepiej poradził sobie ze wszystkimi konkurencjami i uzyskał najwięcej punktów, wygrywał główną nagrodę. A było o co walczyć! Zwycięzca wracał do domu ze specjalnym dyplomem, uznaniem w oczach rodziców i kolegów oraz... rolkami. Taki sprzęt był w ówczesnych czasach nie lada gratką.
Przypomnijcie sobie, w jakich konkurencjach rywalizowały ze sobą najbardziej tęgie matematyczne umysły i jak potoczyły się losy prowadzących.
AR
Widzowie uwielbiali ten program
Dziś ze świecą możemy szukać teleturniejów dla dzieci, które nie tylko bawią, ale przede wszystkim uczą. "Szalone liczby" były właśnie takim programem, który wyróżniał się spośród innych walorem edukacyjnym.
- O dziwo, takich programów było wtedy więcej niż teraz. Naprawdę trudno byłoby wymienić je wszystkie. A dziś, kiedy pieniądze już są, idą na wszystko, tylko nie naukę. Bo ludzi nie interesuje. A przecież gdyby nie interesowała, nie mielibyśmy wtedy takiej publiczności - powiedział Wiktor Niedzicki, popularyzator nauki i autor kilkuset programów telewizyjnych.
I rzeczywiście, dorośli widzowie z ciekawością przyglądali się zmaganiom zawodników na ekranie, a dzieci (nawet te, które z matematyką w szkole nie były za pan brat) chętnie rozwiązywały zadania i wraz z prowadzącymi sprawdzały odpowiedzi. Nic tak nie zachęcało do wyrażeń algebraicznych i ułamków jak konkurencje nazwane: "Skacz, licz, wygraj", "Szaleńcze wyzwania", "Mniej lub więcej", "Liczbowy Labirynt Plusika" i "Jak to policzyć". I tak, każda runda składała się z zadań, które musieli wykonać mali uczestnicy. Wymagało to od nich skupienia, wiedzy, logicznego myślenia i szybkiej reakcji, aby wyprzedzić z odpowiedzią rywali. A łatwo nie było, bo każdy z zawodników działania matematyczne miał w małym palcu.
W czym tkwił sukces "Szalonych liczb"? Być może program nie byłby tak lubiany, gdyby nie zaangażowanie dwójki gospodarzy.
Nikt nie wiedział, że Dusia zmaga się z nowotworem
Jedną z prowadzących była sympatyczna i zawsze uśmiechnięta Daria Trafankowska. Aktorka ujmowała widzów ciepłem, które nadawała granym przez siebie postaciom. Popularność przyniosła jej zwłaszcza rola Danuty Dębskiej, oddziałowej z "Na dobre i na złe". Chociaż twórcy chwalili jej talent aktorski, rzadko grała pierwszoplanowe role. Występowała dużo, jednak wciąż czekała na swoje pięć minut.
Zastój zawodowy zbiegł się w czasie z kłopotami w życiu prywatnym. Po rozwodzie z reżyserem Waldemarem Dzikim, samotnie wychowywała syna, Wita. Nigdy jednak nie dała po sobie poznać, że boryka się z problemami. Tym bardziej wszystkich zaskoczyła informacja, że artystka zmaga się z nowotworem trzustki. Trafankowska nie chciała opowiadać o swojej chorobie. Zawsze z optymizmem patrzyła w przyszłość.
- Uważam się za osobę bardzo szczęśliwą. Nikogo nie omijają trudy życia, natomiast w tych próbach, którym musiałam sprostać, dostałam wiele wsparcia. Nigdy nie czułam się osamotniona. Zawsze byli przy mnie moi bliscy i przyjaciele - mówiła.
W walce z rakiem wspierali ją przyjaciele, którzy nawet bardziej niż jej talent, doceniali wielkie serce.
- Doświadczam takiej życzliwości i takiej miłości, że właściwie nie mam innego wyjścia, jak wyzdrowieć - żartowała w jednym z ostatnich wywiadów.
Niestety, 9 kwietnia 2004 roku Trafankowska zmarła. Miała 50 lat. Niemal do końca pojawiała się na ekranie w "Na dobre i na złe", a widzowie do dziś wspominają ją jako sympatyczną Dusię z "Szalonych liczb".
January już nie blefuje
Dużym wsparciem w "Szalonych liczbach" był dla Darii Trafankowskiej drugi prowadzący - January Brunov. Widzowie programu do dziś pamiętają kultowe "Dusia ma rację, a January blefuje". Ale prowadzenie teleturnieju było jedynie epizodem w jego życiu zawodowym. Aktor ma na swoim koncie kilkadziesiąt występów w filmach i serialach m.in. w "Komedii małżeńskiej", "Ekstradycji", "Ciszy", "13 posterunku", "Plebanii" czy "Na Wspólnej".
Jednak jego prawdziwą pasją jest dubbing. Artysta w swojej dotychczasowej karierze użyczył głosu postaciom z takich produkcji jak: "Świat według Ludwiczka", "Pinky i Mózg", "Rodzina Addamsów", "Tom i Jerry", "Gumisie" czy "Astrerix kontra Cezar". Od 1998 roku Brunov jest współwłaścicielem firmy producenckiej.
Choć aktor spełnia się zarówno na scenie teatralnej, przed kamerą jak i w studiu nagraniowym, dla widzów urodzonych na początku lat 90. na zawsze pozostanie gospodarzem jednego z najlepszych programów dla dzieci - "Szalonych liczb".
AR