Renata Dancewicz opowiada się za aborcją i przeciwko Kościołowi. Straciła przez to pracę
Aktorka serialu "Na Wspólnej" od lat opowiada się jako feministka i ateistka. Często zabierała głos w mediach przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Teraz przyznała, że przez mówienie o swoich poglądach, straciła propozycję pracy.
Renata Dancewicz zaistniała jako uzdolniona aktorka rolami w "Pułkowniku Kwiatkowskim", "Samowolce" czy "Ekstradycji". Od kilkunastu lat widzowie kojarzą ją głównie jako Weronikę Wilk z serialu "Na wspólnej". Gwiazda przez kilka lat unikała zainteresowania mediów, po tym, jak skazano ją za jazdę pod wpływem alkoholu. Nigdy jednak nie kryła się ze swoimi poglądami. W ostatnich miesiącach brała udział w protestach pod Trybunałem Konstytucyjnym w związku z ustawą zaostrzającą prawo aborcyjne.
- Stała się rzecz haniebna. (...) Nikt normalny chyba się na to nie zgadza. Raczej wszyscy nie powinni się zgadzać na to, żeby ponad połowa Polaków miała być traktowana jak obywatele drugiej kategorii bez podstawowych praw człowieka - powiedziała w rozmowie z WP.
W najnowszym wywiadzie Renata Dancewicz przyznała, że przez otwarte mówienie o swoich poglądach straciła kontrakt reklamowy.
- Kiedyś otrzymałam wstępną ofertę udziału w reklamie, lecz kiedy pani dyrektor przedsiębiorstwa produkującego tę rzecz wklepała moje nazwisko do Internetu i wyskoczył jej feminizm, aborcja, ateizm, złapała się za głowę. Takich ludzi jak ja reklamodawcy mogą lubić prywatnie, ale pracy im nie dadzą - zdradziła "Gazecie Wyborczej".
Ponadto aktorka opowiada się przeciwko Kościołowi. Już jako dziecko odwróciła się od religii.
- Bywałam u mojej babci na wsi, bardzo wierzącej i nagle okazało się, że coś mi się nie rymuje w polskim katolicyzmie, ta potworna niesprawiedliwość, straszny stosunek do kobiet, choć były główną klientelą Kościoła. Przestałam chodzić do kościoła, gdy miałam 11 lat - wspomina.
Renata Dancewicz zauważa, że polskie społeczeństwo coraz bardziej ulega polaryzacji. Odradza się nietolerancja wobec pewnych grup społecznych, co widzi chociażby po warmińskiej wsi, w której obecnie mieszka.
- Gdy mój syn z kolegami pojawia się tutaj na wakacjach, niektórzy wrzeszczą za nimi "pedały", częściej niż kiedyś, bo jeden ma kolorową koszulę, drugi długie włosy, a trzeci wisiorek na szyi - dodała.