"Reguły gry": Maciej Maleńczu o swojej grze - "Jestem wieśniakiem i kocham country"

Odkąd zamieszkał w swoim domu na wsi, zrozumiał, że jest wieśniakiem z krwi i kości. Wraz z miłością do wsi przyszła miłość do muzyki country. Maciej Maleńczuk pracuje właśnie nad płytą country, a jako formę promocji swego nowego projektu wybrał gościnne występy w polskich serialach.

"Reguły gry": Maciej Maleńczu o swojej grze - "Jestem wieśniakiem i kocham country"
Źródło zdjęć: © AFP

26.01.2012 11:34

- Zakrwawiony, w czerni, z posępnym wejrzeniem. Z powodzeniem mógłbyś zagrać Nosferatu w Teatrze Narodowym. Tymczasem tak wygląda gwiazdor rocka po wypadku, którego grasz w serialu *"Na dobre i na złe". Pojawiasz się również w serialu "Reguły gry". Seriale staną się teraz Twoją specjalnością?*

Nie mam planów aktorskich. To, że pojawiam się w jednym czy drugim serialu, jest elementem większego planu. Pracuję obecnie nad płytą country. Wszyscy się z tego śmieją, ale nie mają racji. Country ma wiele oblicz, nie jest to wyłącznie Dolly Parton. Choć i jej zdarzało się mieć dobre numery, bo dla tych ludzi piszą świetni goście. Jeśli chcesz mieć dobrych muzyków i dobrze zrealizowaną płytę, jedź do Nashville! Tam są najlepsi. Ja się na country nie obrażam.

- Ale chyba nie zawsze byłeś wielbicielem tego gatunku?

Kiedy byłem młodszy, wszyscy country mieli w pogardzie i woleli słuchać bluesa. A blues jest muzyką niewolników, w dodatku czarnych. Dlatego za komuny, która była zniewoleniem, blues był popularny. My jesteśmy biali i wolni. Country to pieśń wolnego człowieka.

- Chcesz powiedzieć, że kiedyś czułeś się jak Murzyn, a teraz jak wolny człowiek?

Niech ci będzie. Czułem się jak Murzyn Europy. Teraz jestem wolny. Country do pewnego stopnia jest również polskie. Polacy też pojechali do Ameryki szukać ziemi obiecanej. Jak się wsłuchać, w country jest wiele elementów niemieckich, które bez przerwy występują w polskiej kulturze i muzyce ludowej.

- Teksty na Twoją płytę piszesz sam?

Ja piszę mało tekstów. Skupiam się na przekładach. Wcześniej zrobiłem Wysockiego, co wymagało ogromnej pracy intelektualnej. W przypadku country jest o wiele łatwiej. Biorę angielski tekst, włączam tłumacza, jak czegoś nie wiem. Ale zazwyczaj nie ma takiej potrzeby, bo to proste teksty. Czasami można nie zrozumieć kontekstu, na przykład, kto to jest "jakiś tam" Sam Webb i dlaczego "coś tam" powiedział. Przetłumaczyłem więc: "Artur Rojek rzekł: nie poddaj się". Bo wszyscy wiemy, kim jest Artur Rojek i jego całkowicie niegramatyczne hasło "Nie poddaj się". Tak się nie mówi (śmiech). Ale w związku z tym, że jest w piosence, stało się klasykiem.

- Pojedziesz do Mrągowa?

Byłem w Mrągowie już trzy razy. Pojadę i czwarty. Tylko że Mrągowo ostatnio nie za dobrze funkcjonuje. W tym roku festiwal nie odbył się z taką pompą jak zwykle. Pojadę wszędzie gdzie są krowy, owce i łajno. Po prostu wieś. Kocham to!

- Dopadła Cię smuga cienia? Skończyłeś 50 lat i postanowiłeś zaszyć się na wsi, wdychając jej aromaty?

Tak. Od pięciu lat mam dom na wsi. Wskakuję tam, kiedy mam wolny czas. Poza tym bryluję na salonach i salach koncertowych. Dopiero zamieszkawszy na wsi zrozumiałem, że jestem wieśniakiem. Dlaczego zawsze miałem problemy w relacjach międzyludzkich i każde miasto, w którym się znalazłem, wcześniej czy później, mnie wypluwało? Bo z krwi i kości jestem wieśniakiem. Nie nadaję się do miasta, ono mnie dusi.

- Co robisz na tej wsi? Zakładasz gumowce i obchodzisz swoje włości?

Oczywiście! Jak pójdziesz w normalnych butach, to zostawisz je w błocie. Używam też siekiery, wideł, grabi...

- Masz w swoim wiejskim obejściu jakieś zwierzęta?

Niestety nie. Chciałbym bardzo, lecz za dużo wyjeżdżam. Ale odwiedza mnie sporo zwierząt. Uparłem się, żeby nie wyrzucać jedzenia do śmieci. Wszystkie resztki wystawiam przed dom do michy. Powiem ci, że wiele tego żarcia potrafi zniknąć. Kiedyś wyrzuciłem starą kiełbasę, z półtora kilo, naprawdę wielki kłąb. Jak zobaczyłem, że znikła, pomyślałem: "A cóż to przyszło? Cóż to zeżarło, że śladu nie zostało? Tyle tego, matko!" (śmiech). Zwierzęta są dzikie, ja też jestem dzikim zwierzęciem. Nie musimy przecież spać sobie w łóżku. Nie tak jak w mieście, gdzie panie śpią z pekińczykami. Pies powinien być w budzie, na zewnątrz. Wtedy jest dobrze. Naprawdę jestem wieśniakiem i kocham country. * - Czy ta Twoja wiejska banicja to nie akt rezygnacji - "Dziękuję bardzo, wycofuję się". Tak jak Jan Nowicki, który zaszył się u siebie na wsi kujawskiej i postanowił pisać książki?*

Coś w tym jest. Mam was w dupie, otrzepuję pył z kolan. Plwam i odchodzę. Siedzę sobie sam i gadam do psa, czy jakiegoś ptaka. Poza tym nie możesz w mieście o czwartej rano grać na saksofonie, bo przyjedzie policja i cię zamkną. Powiedzą: "Pan zakłóca ciszę nocną". A na wsi mogę!

- Czyli nie możesz w swoim mieszkaniu przy Rynku otworzyć okna i zaimprowizować duetu z trębaczem z Wieży Mariackiej?

Kto by to wytrzymał!(śmiech). Poza tym nie mam takich umiejętności. A nawet gdybym był Johnem Coltranem też by przyszła policja. Uwierz mi. A że nie jestem Coltranem lepiej, że gram na wsi. To niezwykle przyjemne, jeśli ktoś zażył kiedyś możliwości dęcia - mówię oczywiście o instrumentach dętych. Nic nie jest w stanie tego zastąpić. Dobrze zadąć w rurę i wydobyć z niej kontrolowany dźwięk to fizyczna przyjemność. Po prostu wibrujesz. Trzęsiesz się z instrumentem. To fajne, jak jazda dobrym samochodem.

- A propos policji. Gwiazdom, takim jak Ty, niektóre wykroczenia uchodzą chyba płazem. Wymiar sprawiedliwości spogląda na Ciebie z większą życzliwością?

Nie zauważyłem (śmiech). Może drogówka? Nie mam CB radia, raczej staram się wyczuwać policję telepatycznie, co mi się udaje, ale nie w stu procentach. Jak już mnie czasem capną za przekroczenie prędkości, to najczęściej mówię: "Bardzo przepraszam, proszę wykonywać swoje obowiązki". A oni najczęściej mówią: "No i co my mamy z panem zrobić? A ta piosenka, proszę pana, "Wierzę nie wierzę" to skąd pan takie tematy bierze?". "Z własnego doświadczenia" - ja na to. "No dobrze tym razem skończy się na pouczeniu" - oni na to (śmiech).

- Wkurzasz się czasami na wymiar sprawiedliwości?

Jak już mnie złapią, staram się być grzeczny (śmiech).

- Ale w życiu takim stuprocentowym dyplomatą nie jesteś. Raczej szczery z Ciebie człowiek...

Takiego mam styla. Mogę powiedzieć, to co myślę, a wszyscy: "A, to Maleńczuk! Musisz wziąć na niego poprawkę". Dlatego każdy salon mnie wypluwa. Bo salon to zbiór hipokrytów. Im chcesz być wyżej na salonie, tym musisz być większym hipokrytą. Ta umiejętność nie każdemu jest dana. Mam wrażenie, że jest nierozerwalnie połączona z pewną ilością operacji plastycznych lub chociażby botoksu. Jeżeli chcesz wejść na salon, to po pierwsze musisz być z krwi i kości hipokrytą, a po drugie powinieneś mieć coś zrobione.

- A Ty nie masz?

No nie mam. Coś tam sobie wyciąłem, ale nie wchodźmy w szczegóły (śmiech).

- Salony salonami, ale w życiu od lat trwasz w małżeństwie u boku tej samej kobiety. Małżeństwo to nie salon?

Małżeństwo to piekło, uwierz mi. Jestem satanistą, lubię to. Jako satanista jestem w stanie wytrzymać w piekle, dlatego jestem żonaty już ponad 20 lat.

- Czyli jesteś satanistą zaawansowanym?

Piekło trzeba sobie czasem osłodzić. Bez paranoi! Chodzi o to, żeby nie być hipokrytą. Wiadomo jaki jestem. Może się zdarzyć, że ktoś zobaczy mnie z jakąś dziewczyną i nie będzie to moja małżonka. Ale w moim przypadku to nic specjalnego, dla tabloidu to żaden news.

- Chyba, żeby zobaczyli Cię z chłopakiem...

Och! To by się potwierdziło tyle plotek (śmiech). Jak byłem młody, miałem wątpliwości co do swojej płci, ale kiedy spoglądałem w dół i widziałem, że pomiędzy moimi nogami dynda coś takiego, wątpliwości rozwiewały się. Wątpliwości - spojrzenie - brak wątpliwości (śmiech).

- Żona i trzy córki. Jak odnajdujesz się w tym domowym babińcu?

Świetnie! Córeczki są tatusia. W ogóle nie mam konfliktu ze swoimi dziećmi. Co dziwniejsze, nie mam też konfliktu ze swoją żoną, ale to dopiero od niedawna. Nie wiem, może dojrzeliśmy? Naprawdę lepiej się dogadujemy. Być może żona zrozumiała, że ja nie będę niczego udawał, nie będę grał...

- Chyba że na scenie?

Chyba że na instrumencie, bo aktorstwo to też nie mój żywioł. Gram w serialach, bo chcę sprzedać country.

- Dziękuję za rozmowę.

Ewa Jaśkiewicz/AKPA

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (24)