Recenzenci dali się nabrać. "Opowieść podręcznej" to machina pełna coraz tańszej przemocy
Fanatyzm religijny, zero praw kobiet, przemoc i traktowanie ludzi jak bydło – tak, tak, wszystko to prawda. Ale nowy sezon "Opowieści podręcznej" przekroczył granicę.
Ciężarówka zawozi ją do hangaru, w którym już stoją pozostałe pojazdy. W każdym inna Podręczna. Wysiadają, tłoczą się jak przerażone zwierzęta. Żołnierze z ujadającymi wściekle psami zaganiają je jak bydło. Idą korytarzem, ale nie wiedzą gdzie. W tłumie przerażonych jest June (Elizabeth Moss) – to w końcu jej losy śledzimy od 2017 roku w fikcyjnej republice Gilead. Podręczne trafiają na opuszczony stadion. Pośrodku ustawiono trzy podesty z szubienicami. Po jednej pętli dla każdej kobiety. Przez 10 minut obserwujemy, co przeżywa człowiek, który wie, że zaraz zginie. A dla widzów to pierwsza zapowiedź, że nowy sezon Podręcznych namiesza im w głowie jeszcze bardziej.
Na pohybel fanatykom
Kiedy w 2017 roku serial zadebiutował na małych ekranach, mówiło się o fenomenie. My, dziennikarki, podkreślałyśmy, jak trafnie opisywana jest tam dzisiejsza sytuacja kobiet na świecie – a raczej to, jak może wymknąć się spod kontroli odbieranie im podstawowych praw. No bo w końcu w fikcyjnym Gilead kobiety traktowane są jak bydło (dla podkreślenia tego motywu mają nawet obrączki na uszach), nie mogą decydować o sobie, pracować ani wychowywać dzieci. W nowym sezonie dostajemy więcej szczegółów i to już w pierwszych dwóch odcinkach.
Twórcy pokazują migawki z wcześniejszego życia June i kolejne paranoiczne chwile. Więcej jest też Gleny – granej mistrzowsko przez Alexis Bledel. Poznajemy jej żonę i syna. Twórcy pokazują, jak powoli umierało jej dawne życie – nie mogła już uczyć studentów, bo miała w telefonie zdjęcie żony; kolega z pracy powiesił się, bo również był homoseksualistą. Potem na lotnisku – tak, na lotnisku – dowiaduje się, że jej małżeństwo z kobietą nie jest już ważne w świetle prawa. Jakiego? Nowego. I tyle.
W świecie Podręcznych bez zmian. No właśnie. Tu pojawia się największy problem.
Seks, krew i kule po egzekucji
Recenzenci pieją z zachwytu i przeklejają te same zdania, które o "Opowieści podręcznej" pisali rok temu. Twórcy w końcu: "fenomenalnie przedstawiają zamach na prawa kobiet na świecie", "idealnie portretują los kobiet, które mają rodzić dzieci, a krajem rządzą ekstremiści". Prawda jest jednak taka, że twórcy serialu próbują drugi raz wejść do tej samej wody. Scenarzyści serialu co chwilę wymyślają nową karę dla mieszkanek Gilead, co dla widzów może być już męczące. I w ten sposób właśnie z historii o triumfie fanatyzmu nad zdrowym rozsądkiem, który idealnie podbijałby tematy tak ważne w dzisiejszym społeczeństwie, robi się z horror, w którym liczy się już tylko to, by widz nie mógł usiedzieć na miejscu.
Coraz mniej w tym sensu, coraz więcej zwykłego żerowania na najniższych instynktach. Ważne, żeby szokować – sama historia jakoś się obroni. Widać to już na początku, kiedy po dwóch pierwszych odcinkach pełnego nieuzasadnionego seksu, krwi i ropiejących ran twórcy nie bardzo potrafią zaznaczyć, co tak naprawdę chcą pokazać. Nadzieja w tych drobnych, z pozoru nie wnoszczących nic scenach - jak choćby ta z drugiego odcinka, gdy June zbiera pamiątki po wymordowanych pracownikach redakcji, w której przyszło się jej ukrywać. Wydaje się, że zostały po nich tylko krew i ślady po egzekucji na ścianie. June tworzy ku ich pamięci ołtarzyk - i to właśnie te momenty są w "Opowieści" najlepsze. Takie, w których daje się wybrzmieć emocjom bohaterów. To przecież wciąż świetna obsada, świetny montaż i jeszcze lepszy scenariusz.
Mimo to napakowanie serialu scenami przemocy wydaje się jedną rzeczą, na jaką wpadli przez ostatnie kilka miesięcy przerwy w emisji. Przemoc się sprzedaje, więc to - bądź co bądź - świetny patent na utrzymanie oglądalności i zdobycie kilku nagród. Ta przemoc w Gilead nie mówi już o fanatyzmie, jaki może rozwinąć się w przynajmniej kilku krajach na świecie (tym rzeczywistym). Mówi za to wiele o recenzentach, którzy nadinterpretują fikcyjne historie i podkładają pod wydarzenia np. w Polsce.
Problemy społeczne, doszukiwanie się w tym dramatycznej sytuacji Polek – ludzie, naprawdę? To jakby powiedzieć, że film "Piła" odnosi się do wykańczania się nawzajem posłów PiS i PO. Zakaz aborcji, antykoncepcji, zachęcanie kobiet do szybkiego rodzenia to jeszcze nie jest fanatyzm równy temu z "Opowieści podręcznej". A jeśli ktoś rysuje taką przyszłość dla Polek, to zdrowy rozsądek zastąpił prawdą rodem z seriali.
Premiera drugiego sezonu "Opowieści podręcznej" już w czwartek, 26 kwietnia w Showmax