Reality show z przesłaniem. Zobacz, jak powstawał program „Down the road. Zespół w trasie”.
W zalewie podobnych do siebie reality show, dom produkcyjny Wiernik Pro podjął się stworzenia programu jakiego w polskiej telewizji jeszcze nie było - „Down the road. Zespół w trasie”. Przygody podróżujących po Europie osób z zespołem Downa, zdobyły grono wiernych widzów. Teraz producenci zdradzają nam, jak wyglądała praca za kulisami produkcji. Były obawy i niepewność, ale ostatecznie ekipie udało się stworzyć przejmujący obraz osób dotkniętych zespołem Downa - ich uczuć, emocji, marzeń. Dzięki gigantycznemu zaangażowaniu odbiorców, program z anteny TTV przeniesiono do pasma głównej stacji TVN. Czy w końcu doczekaliśmy się reality show z misją i głębszym przesłaniem?
16.06.2020 15:50
Ruszając w trasę po Europie
Format programu „Down the road” pochodzi z Belgii, jednak ekipa od początku była świadoma tego, że trzeba będzie go zaadaptować do polskich realiów. Sytuacja osób z zespołem Downa jest u nas nieco inna niż na Zachodzie. Mają oni więcej ograniczeń, przeważnie mieszkają z rodzicami z powodu braku mieszkań treningowych, w bardzo ograniczonym stopniu lub wcale nie uczestniczą w życiu społeczeństwa. Bardzo niewielu udaje się znaleźć zatrudnienie. Często spotykają się z protekcjonalnym nastawieniem i dyskryminacją. Od początku założeniem programu było zmierzenie się z krzywdzącymi stereotypami i opiniami dotyczącymi zachowań osób z zespołem Downa. Nakręcenia programu podjął się dom produkcyjny Wiernik Pro. Jak podkreśla właściciel, Piotr Wiernik, o wyborze firmy mogło zadecydować ich podejście do ludzi niepełnosprawnością i fakt, że w żadnym momencie programu nie mieli na celu ukazania ich w złym świetle. Bohaterowie „Down the road” razem z prowadzącym Przemkiem Kossakowskim i ekipą realizatorów odbyli dwutygodniową podróż po Europie.
Producenci dokładnie przygotowali się do podróży, starali się poznać potrzeby osób z zespołem Downa, dowiedzieć się, kto jakie przyjmuje leki, kto co może jeść i jak znaleźć sposób na tę osobę, która nie lubi rano wstawać. Podróż po Europie nie jest lekka, a ludzie z niepełnosprawnością męczą się szybciej, więc trzeba było inaczej rozplanować siły. Zadbano też o wsparcie medyczne i psychologiczne, które było obecne podczas całej podróży. Od członków ekipy wymagana była duża doza empatii, elastyczności i opanowania. Wszystko, aby zapewnić bohaterom programu komfort i bezpieczeństwo. Pisanie scenariusza i przebieg castingów konsultowano z osobami, które same mają dzieci z zespołem Downa. Ostatecznie, do programu zaangażowano 6 pełnoletnich osób z ZD spośród wielu chętnych z całej Polski. Głównymi kryteriami wyboru były: stopień samodzielności, osobowość i charyzma. Rodzice wybranych osób mieli wiele obaw. Nie mieli pewności, jak ich dzieci zostaną odebrane przez widzów. Producenci zadbali też o to, aby rodzice z czystym sumieniem mogli im powierzyć swoich podopiecznych. Dokładnie przedstawili warunki realizacji show i jego ważną misję. Zdawali sobie sprawę, jak wielkim zaufaniem zostali obdarzeni. To właśnie wzruszenie rodziców, którzy jako pierwsi obejrzeli odcinki programu, było wyznacznikiem sukcesu i jeszcze bardziej utwierdziło ekipę w słuszności całego przedsięwzięcia. Między ekipą a uczestnikami i ich rodzinami nawiązały się przyjaźnie, które przetrwały po zakończeniu kręcenia zdjęć.
Nieoczekiwane zwroty akcji
Realizacja „Down the road” różniła się od produkcji innych programów rozrywkowych. Osoby z zespołem Downa są naturalne, ekspresyjne, nie tłumią swoich uczuć i są w tym wszystkim bardzo autentyczne. Nie da się ich reżyserować, dlatego „Down the road” jest niezwykle realistyczny. Można było to zauważyć już podczas pierwszego wieczoru, gdy przy ognisku bohaterowie zaczęli zwierzać się ze swoich marzeń, zdobywając się na naprawdę intymne wyznania. Realizatorzy zrozumieli, że brak barier to wielki dar, jaki mają ludzie z zespołem Downa ale też i duża odpowiedzialność dla producentów. Program nie miał typowego scenariusza z kwestiami, zakładał tylko szkic aktywności, a dzięki czujności i szybkim reakcjom ekipy uwieczniono wiele wzruszających chwil. Do takich należała piękna rozmowa między Michałem, a Krzysztofem o miłości, przyjaźni i zazdrości. Stała się ona kluczowa dla danego odcinka i wpłynęła na relacje między bohaterami przez resztę wyjazdu. W innym odcinku uczestnicy zostali bardzo życzliwie przyjęci przez Włochów, którzy nie okazali im dystansu i wspólnie tańczyli do samego rana. Bohaterowie ciepło wspominali ten wieczór, jeden z nich wyznał, że jest to dla niego kwintesencja wolności — kiedy czuje, że ludzie go akceptują i nie wytykają palcami. Dzięki pomysłowości i elastyczności ekipy udało się spełnić marzenie o jeździe konnej jednej z bohaterek programu. Podczas podróży po Włoszech spontanicznie zorganizowali dla niej stadninę, która zgodziła się na filmowanie. Okazało się, że wyszła z tego niezwykle ujmująca scena o przełamywaniu lęków.
Idąc pod prąd
W programie widzowie śledzą podróż bohaterów, którzy w codziennym życiu mierzą się z wieloma ograniczeniami, są zepchnięci na margines w polskim społeczeństwie. Mimo pełnoletniości wciąż mieszkają z rodzicami. Choć potrzebują pomocy, w codziennych sytuacjach bardzo dobrze sobie radzą. Twórcy chcieli pokazać, że osoby z zespołem Downa to wspaniali ludzie, z poczuciem humoru, ogromną wrażliwością i empatią. Bez oporów potrafią mówić, że w życiu najważniejsza jest miłość. Przemawia przez nich cudowna szczerość, nie zniszczona przez kulturowe normy. W wyjątkowy sposób postrzegają świat i mają takie same potrzeby jak inni dorośli. „Przed produkcją „Down the road. Zespół w trasie” obawialiśmy się, czy widzowie w Polsce są gotowi na takie reality show. Okazało się jednak, że ludzie chcą oglądać programy poruszające trudne tematy, niosące głębsze treści. Polubili też bohaterów, którzy nie grają, nikogo nie udają, są szczerzy i prawdziwi. Jest to z pewnością pionierski projekt na polskim rynku i nie zdziwimy się, jak zaczną powstawać kolejne tego typu programy. Jesteśmy dumni, że byliśmy pierwsi. A to wszystko dzięki odważnej decyzji Lidii Kazen – dyrektor programowej TTV, która nie boi się iść pod prąd” mówią producenci Joanna, Paweł i Piotr Wiernik.
Road trip po Europie, w zupełnie nowych dla uczestników programu warunkach, przyniósł im momenty zabawy i śmiechu, chwile pełne emocji. Każda sytuacja była dla nich ogromną atrakcją, czy to lot helikopterem nad Dolomitami, sprzątanie busa, którym się poruszali, czy zajęcia na torze Formuły 1. Bohaterowie mówią, że „Down the road” było dla nich przygodą życia. Nie tylko dlatego, że zwiedzili kilka europejskich krajów, czy płynęli jachtem. Najcenniejsze są dla nich przyjaźnie, jakie nawiązały się podczas wyjazdu. Poza tym, jak twierdzą, poprzez udział w programie poczuli się zauważeni, docenieni, zyskali poczucie własnej wartości. Dowiedzieli się o sobie, że potrafią więcej niż myśleli, a to przekłada się na ich dzisiejsze życie. Jedna z uczestniczek, Dominika, znalazła po programie pracę, a Krzysztof odkrył nową pasję - gotowanie i zamierza ją dalej rozwijać.
Program „Down the road. Zespół w trasie“ odnotował zaskakująco wysoką oglądalność i dzięki temu trafił na główną antenę TVN. Widzowie od pierwszego odcinka pokochali bohaterów i przeżywali wraz z nimi ich przygody z pełną skalą emocji, od śmiechu do łez wzruszenia. W licznych wiadomościach podziękowali za możliwość poznania tak niezwykle uczuciowych i szczerych osób, które nikogo nie udają, a to w dzisiejszym świecie jest coraz bardziej niespotykane. Ale co najważniejsze, wiele osób podkreśla, że program przełamał pewne tabu i zmienił ich postrzeganie ludzi z zespołem Downa- rozumieli, że nie mają powodów do dystansowania się i lęku. „To dla nas ogromna satysfakcja”- podsumowują producenci. „Dopiero teraz tak naprawdę widać, jak bardzo ten projekt był potrzebny”.
Informacja prasowa