Trwa ładowanie...

Reality-show, które na samą myśl wywołują gęsią skórkę. Chętnych do wzięcia udziału nie brakuje

Wzbudzają emocje? Na pewno. Absurdalne? Mało powiedziane. Niektóre reality-show na świecie przechodzą ludzkie pojęcie. Będziecie przerażeni, gdy dowiecie się, do czego zdolni są twórcy show i z jakimi zadaniami musieli nieraz zmierzyć się uczestnicy.

Reality-show, które na samą myśl wywołują gęsią skórkę. Chętnych do wzięcia udziału nie brakujeŹródło: Materiały prasowe
d1lvo5i
d1lvo5i

Choć nikt się do tego otwarcie nie przyznaje, to uwielbiamy dramaty, afery i sensacje. Jeśli to wszystko jest jeszcze ładnie opakowane w telewizyjne ramy, nie pozostaje nam nic innego, jak rozsiąść się wygodnie na kanapie i śledzić skandaliczne sceny z udziałem "zwykłych ludzi". Poszukiwanie biologicznego ojca na oczach kamer, walka o przetrwanie na Syberii, gdzie wszystkie chwyty (łącznie z morderstwem) są dozwolone albo zacięta rywalizacja o serce księcia Harry’ego, który... nie jest księciem Harrym, ale nikt nikogo nie wyprowadził z błędu – to tylko niektóre z programów, o których głośno było na całym świecie. Warto dodać, że do każdego z nich ustawiały się kolejki chętnych uczestników.

"Who's Your Daddy?"

"Who's Your Daddy?" to najlżejszy kaliber spośród naszego zestawienia. Reguły programu były pozornie proste: dorośli uczestnicy, którzy w dzieciństwie zostali adoptowani, otrzymali szansę na poznanie swoich biologicznych ojców. "Zabawa" polegała na tym, że zawodnicy musieli wskazać swojego tatę (którego nigdy nie widzieli na oczy) spośród 25 mężczyzn. Jeśli dokonali prawidłowego wyboru, na ich konto trafiała nagroda w wysokości 100 tys. dolarów. Program zniknął z anteny amerykańskiej stacji FOX tuż po emisji pierwszego (!) odcinka. Powód? Ogromna krytyka widzów i protesty ze strony środowisk zajmujących się procesami adopcji w USA.

Youtube.com
Źródło: Youtube.com

"Eden"

"Eden" to brytyjskie reality-show, którego produkcją zajęła się stacja The Channel 4. Zasady programu były proste: 23 śmiałków zostało na rok zesłanych na odludzie (w tym przypadku w górzysty region północnej Szkocji). Odcięci od świata, technologii i wszelkich wygód musieli stworzyć własne społeczeństwo. Oczywiście, łatwo nie było. Zawodnicy musieli nie tylko sami nauczyć się zdobywać pożywienie (zdarzało się, że musieli zadowolić się karmą dla kur), ale również przezwyciężyć liczne konflikty, które wybuchały w grupie. Trudno bowiem porozumieć się z kilkunastoma osobami, które specjalnie zostały dobrane na zasadzie przeciwieństw. Uporczywy głód, gorące romanse, głośne kłótnie, a nawet rękoczyny - to chleb powszedni dla wszystkich uczestników tego reality-show.

d1lvo5i

Niestety, choć zawodnicy robili, co mogli, aby widzowie "Edenu" oglądali program z wypiekami na twarzach, to tak się jednak nie stało. Po emisji 4 odcinków okazało się, że show nie cieszy się takim zainteresowaniem, jak zakładali to jego twórcy. Efekt? Stacja, tak jak przeważnie bywa w takich sytuacjach, zdecydowała o całkowitym usunięciu programu z ramówki. Pojawiło się tylko jedno "ale". Żadna z osób pracujących przy "Edenie" nie poinformowała o tym fakcie... uczestników show. I tak zawodnicy, żyjąc w całkowitej niewiedzy na szkockim odludziu, przez kilka kolejnych miesięcy walczyło o przetrwanie. Dopiero po roku spędzonym w dziczy zdziwieni uczestnicy dowiedzieli się m.in. o Brexicie, wyniku wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych oraz... decyzji producentów show.

Twitter
Źródło: Twitter

"Game2: Winter"

"Game2: Winter" to reality-show, o którym zrobiło się głośno, jeszcze zanim trafił na antenę. Uczestnicy mieli zostać zesłani w sam środek syberyjskiej tajgi. Zadanie było z pozoru banalne: przeżyć 9 miesięcy w dziczy i głuszy. Każdy zawodnik był wyposażony jedynie w nóż oraz przycisk-alarm, którego użycie spowodowałoby zakończenie dalszej gry i natychmiastową ewakuację z programu. Aby jeszcze bardziej podgrzać atmosferę wokół show, wszyscy uczestnicy, którzy przeszli casting, musieliby podpisać specjalne oświadczenie, w którym zrzekną się roszczeń w sytuacji, w której mogliby zostać poważnie ranni lub... zgwałceni. Jakby tego było mało, to Jewgienij Piatkowski, pomysłodawca show, zapewniał, że podczas gry "wszystko jest dozwolone: walki, gwałty, alkohol i morderstwa".

Na konto zwycięzcy, czyli tego, który przetrwa najdłużej, trafi 100 mln rubli (czyli ponad 6 mln złotych). Jest jedno "ale". Gdy zawodników, którzy przetrwają 9 miesięcy na Syberii, będzie więcej, wówczas nagroda zostanie między nich podzielona. Taka zasada miała jeszcze bardziej zmotywować zawodników do zażartej walki na śmierć i życie (dosłownie). W końcu im mniej rywali, tym większy sukces. Ostatecznie twórcy wycofali się ze swojego pomysłu, tłumacząc, że chcieli przeprowadzić jedynie "społeczny eksperyment" i sprawdzić reakcję widzów.

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

"I Wanna Marry Harry"

W 2014 r. na antenie Fox zadebiutował show o wdzięcznej nazwie "I Wanna Marry Harry". Cały program był typowo randkowym formatem. Dwanaście samotnych Amerykanek rywalizowało ze sobą o serce księcia Harry'ego. Szkoda tylko, że nikt im nie powiedzial, że Matthew Hicks (owy książę) jest jedynie bardzo podobny do następcy brytyjskiego tronu, ale z pewnością nim nie jest. Zapatrzone w rudzielca kandydatki na żonę przez kilka tygodni walczyły o jego względy, uparcie wierząc, że któraś z nich zostanie księżną. Te, które zaczęły wątpić (słusznie zresztą) w całą tę sytuację, były wysyłane na spotkanie z psychologiem, który znów utwierdził je w przekonaniu, że na ich miłość czeka "prawdziwy Harry". Dopiero po programie wyszło na jaw, że terapeuta nie miał żadnych uprawnień i był jedynie jednym z członków ekipy show. Cóż, cała miłosna historia skończyła się po 4 odcinkach. Mimo że nagranych zostało znacznie więcej, protesty widzów sprawiły, że program zniknął z anteny.

d1lvo5i
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1lvo5i