"Ranczo": Sylwester Maciejewski szczerze o życiowych problemach
Wraz z sukcesem serialu "Ranczo", Sylwester Maciejewski zdobył ogromną popularność. I choć dziś nie narzeka na swoją karierę, jeszcze kilka lat temu, gdy nie dostawał propozycji ról, borykał się z poważnymi problemami. Nie ukrywał, że właśnie wtedy pojawiła się pokusa, aby sięgnąć po butelkę.
Pokusy, które mogły zniszczyć mu życie
Pojawiły się kłopoty finansowe
Mimo że na początku kariery Sylwester Maciejewski nie mógł narzekać na brak propozycji, z czasem ofert zaczęło brakować. Zawodowe perspektywy nie wyglądały obiecująco, a rodzinę trzeba było jakoś utrzymać.
- Zastanawialiśmy się, co na drugi dzień włożymy do garnka. Pracowałem w teatrze, ale grałem raz, dwa razy w miesiącu. Mój telefon milczał. Zajmowałem się akwizycją, handlowałem winem, zabawkami odkurzaczami. Jedno jest pewne, że do innego zawodu się nie nadaję. Niczego innego też, poza aktorstwem i jazdą samochodem, nie umiem - wspominał w "Rewii".
Rodzina miała w nim wsparcie
Jak przyznał aktor, kilkukrotnie mógł się załamać i wpaść w niebezpieczny nałóg. Wiedział jednak, że to na nim spoczywa odpowiedzialność za żonę (u której wykryto nowotwór) i córkę - Milenę.
- Aktor musi być silny psychicznie, bo słabi nie wytrzymują presji, często dopada ich depresja. Zdarza się też, że wpadają w alkoholizm albo zaczynają ćpać, brać różne dopalacze. Gdy nie miałem pracy, nachodziły mnie niewesołe myśli. Pojawiała się pokus, żeby otworzyć butelkę. Wiele zawdzięczam żonie, która podtrzymywała mnie na duchu - powiedział w rozmowie z "Twoim Imperium".
Rachunki sprowadzały go na ziemię
W chwilach zwątpienia, których w życiu Maciejewskiego nie brakowało, zawsze przypominał sobie o rodzinie. Czuł, że jego obowiązkiem jest jej utrzymanie.
- Musiałem przestawić się na inne tory, przecież miałem rachunki do zapłacenia. Kolega załatwił mi pracę przy degustacji win, ale kariery w tej branży nie zrobiłem, bo… zabrano mi prawo jazdy. Później próbowałem i handlować odkurzaczami, niestety, nie sprzedałem ani jednego - wyjaśnił na łamach "Twojego Imperium".
Nie bał się żadnej pracy
Zamiast przypływu gotówki, aktor wciąż ledwo wiązał koniec z końcem. Nigdy jednak się nie poddał i walczył do końca. To dlatego imał się różnych zajęć, które z aktorstwem miały niewiele wspólnego. Wszystko po to, aby spłacić kredyty.
- Wpędziłem się w ogromne koszty, bo wziąłem duży kredyt na taki odkurzacz, gdyż było mi potrzebne do prezentacji. Wyjeździłem mnóstwo benzyny, a na koniec dobiły mnie rachunki za telefon. Jak widać, handlowiec ze mnie żaden - przyznał na łamach tego samego tygodnika.
Wreszcie poczuł, że żyje
Musiało minąć aż siedem lat, by zła passa w końcu się odwróciła. Maciejewski nigdy nie ukrywał, że to właśnie dzięki roli w serialu "Ranczo" wreszcie wyszedł na prostą. Praca dała mu nie tylko poczucie bezpieczeństwa i finansowego komfortu, ale przede wszystkim sprawiła, że uwierzył we własne siły.