"Ranczo": Elżbieta Romanowska nie wstydzi się swojej figury
Elżbieta Romanowska stała się ulubienicą widzów odgrywając rolę sympatycznej, ale roztargnionej sklepowej Joli w serialu „Ranczo”. Już w tej produkcji pokazała, że ma niemały talent komediowy i sprawdza się jako wokalistka.
Artystka charakterystyczna
Rozmowy na temat wagi ją irytowały
Romanowskiej nie raz przyszło i pewnie jeszcze przyjdzie mierzyć się z komentarzami i rozmowami na temat swojej figury. Z jednej strony trudno się dziwić, bo w końcu odstaje od promowanego w mediach wizerunku, a drugiej można się dziwić mediom, że zajmuje ich wciąż ten sam temat, skoro aktorka udowadnia, że i w większym rozmiarze można wyglądać pięknie i można bawić się modą, a ostatecznie, nie to przecież jest najważniejsze.
- Był moment, kiedy mnie to irytowało - mówi na łamach "Show". – Miałam wrażenie, że ci ludzie sądzą, że nie można ze mną rozmawiać na tematy niezwiązane z dietą. Wiem, że nie jestem przysłowiową drobną blondyneczką i nigdy nią nie będę. Ale przecież robię swoje. Mam pracę, gram różne role i, co ważne, nie jestem w szufladce.
Umie wykorzystać swoje atuty
Aktorka jest doskonałym przykładem na to, jak swoje na pierwszy rzut oka słabości można przekuć w atuty. Dzięki temu tworzy role, nawet jeśli epizodyczne to takie, które wpadają w oko, a potem na dłużej w pamięć. Ewidentnie wykorzystuje swoją przebojowość i poczucie humoru.
- Doszłam do wniosku, że jest popyt na takie aktorki, jak ja. Aktor charakterystyczny nie jest niczym złym – dodaje w "Show".
- Zapamiętałam słowa jednej pani profesor: "Elka, jesteś jedyna w swoim rodzaju. Będziesz aktorką charakterystyczną i nigdy nie daj sobie wmówić, że jesteś za duża, bo dzięki temu będziesz miała role, których twoje chudsze koleżanki nie dostaną. I w drugą stronę. Im szybciej się z tym pogodzisz, tym lepsza droga przed tobą" - opowiadała innym razem w tygodniku "Flesz".
Żadnych wyzwań się nie boi
Romanowska podkreśla, że duży wpływ na to, jak dzisiaj patrzy na siebie, miało szczęśliwe dzieciństwo. Ukształtowała ją nie tylko kochająca rodzina, ale i radośnie spędzany czas z przyjaciółmi.
- Szaleliśmy na podwórku. Grałam w kapsle, klasy, gumę. To było fantastyczne, rozwijało wyobraźnię i pozwalało marzyć. Nie czułam się w niczym gorsza. To wtedy nabrałam przekonania, że mogę być kim chcę. Bez kompleksów.
Odważne sceny nie są dla niej problemem
To zaowocowało późniejszą odwagą – tak w teatrze jak i na planie. Na tyle dużą, że aktorka nie ma problemu nawet z rozbieraniem się, jeśli wymaga tego rola.
- Ale muszę wiedzieć, czemu ma to służyć. Zdarzało mi się odmówić negliżu, bo czułam, że reżyser chciał tylko przyciągnąć tym widza do kina. Są jednak takie spektakle, jak "Hair", gdzie się rozbieramy. To jest protest, wzruszająca scena. Przecież to nie ja się rozbieram, tylko moja postać - zdradza dwutygodnikowi "Flesz"
Bardziej nieśmiała w życiu prywatnym
Mimo całej swojej przebojowości i specyfiki zawodu, która sprawia, że Romanowska staje się obiektem zainteresowania mężczyzn, aktorka twierdzi, że nie umie przyjmować komplementów, nie zauważa, gdy ktoś ją podrywa. Obraca to w żart i nawet twierdzi, że nie umie flirtować.
- Chyba jeśli już to robię, to nie do końca świadomie. Nie używam tego jako tzw. Tajnej broni - mówi w dwutygodniku "Show" – Nie jestem typem kobiety, która robi pierwszy krok. Nie jestem aż tak wyzwolona, żeby zaprosić na randkę.
Może pora to zmienić?