"Pszczółka Maja": Ewa Złotowska wylewa żale
Aktorka przez lata bardzo zżyła się z postacią ekranowej pszczółki, której użyczyła głosu. Tym większy był cios, gdy okazało się, że dla Złotowskiej zabrakło miejsca w obsadzie kinowej wersji telewizyjnego hitu. Gwiazda w końcu zdecydowała się zabrać głos w tej sprawie.
To był dla niej cios!
Na przekór wszystkim
Mało brakowało, a Złotowska nigdy nie zostałaby aktorką. Na przeszkodzie realizacji marzeń niespodziewanie stanął jej wzrost. Mierząca zaledwie 145 centymetrów wzrostu dziewczyna od razu spotkała się z odmową komisji rekrutacyjnej.
- Kiedy zgłosiłam się do szkoły teatralnej, już na wstępie usłyszałam, że nic z tego, bo nie przyjmuje się osób mojego wzrostu. Nawet nikt sobie nie zadał trudu, by sprawdzić, czy jestem zdolna, czy nie! - z żalem wspominała w "Super Expressie".
Mimo odmowy, nie podała się. Na szczęście, szybko została zauważona i zaproszona do telewizji. Tak zaczęła się jej imponująca kariera.
Miała wiele szczęścia
Przełomowa okazała się dla niej rola w serialu "Szklana niedziela". Potem wszystko potoczyło się już szybko.
- Od samego początku zrobiłam się popularna i wzięta. A po latach i tak zostałam aktorką z dyplomem eksternistycznym, który zdałam w Ministerstwie Kultury i Sztuki. Posypały się propozycje pracy na estradzie, w radiu, dubbingu i w telewizji - wspominała Złotowska.
Kiedy w 1979 roku użyczyła głosu sympatycznej pszczółce nie spodziewała się, że bajka zdobędzie aż takie uznanie widzów. Animowana produkcja okazała się ogromnym hitem!
Jak to się mogło stać?
Artystka przez lata użyczała głosu Mai. Gdy więc niedawno okazało się, że powstanie kontynuacja jej przygód, nie było wątpliwości, kto powinien znów stanąć przed mikrofonem.
- Wygrałam casting, skończyłam nagrywać 90 odcinków dla TVP i dosłownie kilka dni później poproszono mnie na kolejny, do wersji komercyjnej. Tam puszczono mi wzór, do jakiego powinnam dążyć - wyznaje Złotowska w rozmowie z "Super Expressem".
Niestety, po spotkaniu podobno nikt się do niej nie odezwał.
Tego się nie spodziewała
Aktorka była bardzo zaskoczona, kiedy okazało się, że filmowa wersja hitu powstanie bez jej udziału. O wszystkim dowiedziała się przypadkowo.
- Spotkałam znajomego z branży, zapytałam, o co chodzi, a on mi na to: "Ale my już mamy pszczółkę!" - dodała rozżalona aktorka. - Nikt nie zadzwonił. Czuję się, jakby mi ukradli dziecko - stwierdziła w wywiadzie dla "Super Expressu".
W pełnometrażowych przygodach rezolutnej pszczółki ostatecznie miejsce Złotowskiej zajęła Agnieszka Fajlhauer.
Była gorsza od innych?
Chociaż premiera filmu odbyła się pod koniec września, dopiero teraz artystka postanowiła odnieść się do decyzji producentów animowanego filmu. Ci odpowiedzieli na żale gwiazdy, usprawiedliwiając swój wybór na łamach "Super Expressu".
- Zaprosiliśmy na casting kilka osób, wszystkie bardzo dobre. Wysłaliśmy próbki do klienta. Ostateczna decyzja należała do niego. Pani Ewy nie wybrano, a szkoda - wyjawił Adam Wieluński z DubbFilm Studia, które zajmowało się kinową wersją bajki.
Nie jest jej łatwo
Porażka Złotowskiej jest tym dotkliwsza, że od wielu lat gwiazda może liczyć jedynie na gościnne występy w serialach. Co gorsza, w jej życiu nie brakuje dramatycznych wydarzeń.
W 2002 roku aktorka cudem uszła z życiem z poważnego wypadku samochodowego, a do zdrowia wróciła po trzech wymagających operacjach.
- Musieli mnie wycinać z auta za pomocą piły elektrycznej. Potem poskładali mnie z kilku kawałków - wspominała w rozmowie z "Na Żywo".
Gdy udało się jej wrócić do zdrowia, otrzymała kolejny cios.
Razem pokonają wszystkie przeciwności
Gwiazda od lat związana jest z Markiem Frąckowiakiem. Kiedy się poznali w połowie lat 80., oboje byli po rozwodzie. Najpierw łączyła ich zwykła sympatia, która później przerodziła się w poważniejsze uczucie.
W 2012 roku aktor dowiedział się, że choruje na raka. Znany m.in. z "Czasu honoru" artysta dzielnie walczył z chorobą, która wyniszczała jego organizm. Życie uratowała mu natychmiastowa operacja. Lekarze nie pozostawili jednak złudzeń - praktycznie nie ma już szans, że wróci do pełni zdrowia.
On jednak nie ma zamiaru się poddawać. Tak samo jak jego ukochana.