"Przyjaciółki": Stan zdrowia ojca Małgorzaty Sochy stale się pogarsza
To powinien być najszczęśliwszy okres w życiu Małgorzaty Sochy. Aktorka odnosi sukcesy zawodowe i właśnie spodziewa się drugiego dziecka. Niestety choroba ukochanego taty przesłoniła całkowicie radość z narodzin kolejnego członka rodziny. Jak dzisiaj czuje się tata artystki?
Zdradliwa choroba
To powinien być najszczęśliwszy okres w życiu Małgorzaty Sochy. Aktorka odnosi sukcesy zawodowe i właśnie spodziewa się drugiego dziecka. Niestety choroba ukochanego taty przesłoniła całkowicie radość z narodzin kolejnego członka rodziny. Emerytowany pilot wojskowy przez lata był wzorem dla swojej córki. Silny, opanowany mężczyzna, na którym zawsze można było polegać. *Alzheimer w bardzo szybkim tempie zaczął jednak zbierać swoje żniwo. Jeszcze niedawno aktorka wspominała, że pan Jerzy cieszy się na widok jej córki, 3-letniej Zosi, jednak zaraz potem zapomina, że w ogóle ma wnuczkę. Opiece nad mężem całkowicie poświęciła się mama artystki. - Żyła z fantastycznym facetem, męskim, dowcipnym i opiekuńczym. Pozwalał jej być kobietą, o którą on się troszczy. Teraz ona przejęła wszystkie jego obowiązki. Musi mieć dużo siły i cierpliwości - przyznała Małgorzata Socha w jednym z wywiadów. Niestety choroby Alzheimera nie da się wyleczyć. Jak podaje serwis
abcZdrowie.pl, na świecie nawet 20 milionów osób ma chorobę Alzheimera. W Polsce jest około 400 tys. pacjentów z tym schorzeniem. Bliscy pana Jerzego muszą być przygotowani na to, że jego stan zdrowia cały czas będzie się pogarszał. Jak dzisiaj czuje się tata Małgorzaty Sochy?*
Najmłodsza pociecha
Przed laty ojciec aktorki był autorytetem dla swoich pociech. Małgorzata urodziła się jako drugie dziecko w rodzinie. Miała już bowiem starszego o dziewięć lat brata, z którym niestety ze względu na dużą różnicę wieku nie udało jej się zbudować silnej więzi.
Mimo tego zawsze trzymali sztamę przed rodzicami i mieli dobry kontakt. Oboje wychowywali się w domu z surowymi zasadami. Tata jako wojskowy nie uznawał kompromisów, a jego pociechy musiały dostosować się do pewnego rygoru.
Znała zasady
- Silny i władczy typ. W domu musiała być dyscyplina. I choć przyszłam na świat, kiedy tata był tuż przed pięćdziesiątką, nie byłam jego księżniczką. Wprawdzie pozwalał mi na więcej niż bratu, jednak wiedziałam, gdzie są granice. W naszym domu obowiązywała zasada: "Dzieci i ryby głosu nie mają" - powiedziała aktorka w jednym z wywiadów.
Zawsze wiedziała, że z rodzicami nie ma dyskusji. Do domu musiała wracać o wyznaczonej porze. Gdy tylko spóźniła się kilka minut, od razu dostawała szlaban na wychodzenie. Tata zwracał się do niej spokojnie i kategorycznie. Jak sama wspomina czasem wolała, aby na nią nakrzyczał, bo w tonie jego głosu wyczuwała, że ma do niej żal, iż go zawiodła.
Nie zawsze było różowo
Aktorka przyznała również, że nie raz dostała w swoim życiu lanie.
- Nigdy nie dałam po sobie poznać, że mnie boli. Nie płakałam, tylko śmiałam się ojcu prosto w twarz. Za nic nie chciałam pokazać słabości. I nawet gdy już poszłam do swego pokoju, nie pękałam - wspomniała Socha w jednej z rozmów.
Mimo nieporozumień z tatą zawsze łączyła ją bardzo silna więź. Pan Jerzy wspierał córkę, gdy starała się dostać do szkoły teatralnej, a później cieszył się z jej sukcesów.
Symptomy choroby
Ich rodzinne szczęście nie trwało jednak długo. Pierwsze informacje na temat choroby pana Jerzego pojawiły się w trakcie pierwszej ciąży aktorki. Mówiło się wówczas, że jej tata nawet nie wie, że wkrótce zostanie dziadkiem.
Jeszcze do niedawna Małgorzata była widywana często, gdy razem z ojcem jeździła do lekarza. Teraz pogodziła się już z jego chorobą. Sama przyznaje, że bywa ciężko wtedy, gdy tata nie rozpoznaje już najbliższych mu osób.
Liczy się czas
Dzisiaj aktorka wraz z rodziną chce zapewnić tacie poczucie bezpieczeństwa i wsparcie. Dodatkowo robi wszystko, co może, by zdobyć namiary na kolejnych lekarzy i specjalistów, którzy mogą choć trochę pomóc panu Jerzemu.
Artystka nie zmierza się jednak łudzić, że stan jej ojca kiedykolwiek się poprawi. W tej chwili wraz z najbliższymi przygotowują się na trzeci etap jego choroby. Priorytetem dla nich jest teraz to, aby chory cały czas mógł przebywać wśród swoich bliskich.
Żyje chwilą
Dla Małgorzaty Sochy najważniejsza jest rodzina. Wie jednak, że z dnia na dzień choroba ojca będzie się pogłębiać. W jednym z wywiadów przyznała, że nie spodziewała się, z jakim wrogiem przyjdzie walczyć jej oraz jej bliskim.
- Niestety, nie ma na to lekarstwa, ale robimy wszystko, żeby był szczęśliwy. Alzheimer to straszna choroba, moim zdaniem chyba najgorsza na świecie, bo zabiera to, co człowiek ma najpiękniejszego, czyli umysł i wspomnienia. Tata dobrze się czuje, tylko jego głowa gdzieś uleciała, zostały oczy - wielkie, bezbronne jak u dziecka.