"Przyjaciółki": Magdalena Stużyńska nie chce wypięknieć?
Serialowa Marcysia, która kiedyś podbiła serca widzów, dziś gra jedną z głównych postaci w serialu "Przyjaciółki". Na ekranie aktorka prezentuje się mniej korzystnie niż w rzeczywistości. Okazuje się jednak, że nawet, jakby chciała, nie może schudnąć. Dlaczego?
''Im ze mną gorzej, tym dla roli lepiej''
''Im ze mną gorzej, tym dla roli lepiej''
Po odejściu ze "Złotopolskich" czekała aż cztery lata na kolejną dużą rolę. Mimo że pojawiała się na ekranie w kreacjach drugoplanowych, widzowie niemal całkowicie o niej zapomnieli. Czy dziś postąpiłaby inaczej?
- Jedyne, czego żałuję, to fakt, że nie zrobiłam tego wcześniej. Nie należy za bardzo kalkulować. (...) Ja zdecydowałam się , że odchodzę, bo czułam, że wyczerpałam się w tamtym układzie, że grałam Marcysię już kosztem samej siebie. Nie rozwijałam się - zapewnia na łamach "Show".
''Im ze mną gorzej, tym dla roli lepiej''
Od czasu gry serialowej Marcysi aktorka przeszła dużą metamorfozę. Schudła i zaczęła zwracać większą uwagę na swój wygląd. Szybko okazało się jednak, że nowy wizerunek wcale nie zapewnia jej kolejnych propozycji. Wręcz przeciwnie! By otrzymać rolę w "Przyjaciółkach", musiała zgodzić na na kilka mało przyjemnych zmian.
''Im ze mną gorzej, tym dla roli lepiej''
Gdy fani zobaczyli aktorkę na ekranie, byli zaskoczeni. Czy to możliwe, by Stużyńska przytyła w tak szybkim czasie?
Okazało się jednak, że dodatkowe kilogramy to efekt pracy charakteryzatorów i kostiumografów. Przed wejściem na plan aktorka jest specjalnie pogrubiana, aby uzyskać efekt grubszej sylwetki. Na planie hitu Polsatu musi nosić specjalny pas.
''Im ze mną gorzej, tym dla roli lepiej''
Chciaż aktorka cieszy się z występów w serialu, martwi się, że nowa rola może negatywnie wpłynąć na jej karierę. Boi się, że zapadnie w pamięci jako grubaska i nikt nie będzie chciał jej zatrudnić do roli atrakcyjnych bohaterek.
- Teraz nawet nie mogę schudnąć sama dla siebie, bo takie są ustalenia scenariusza - żali się w dwutygodniku.
''Im ze mną gorzej, tym dla roli lepiej''
Stużyńska stara się jednak dostrzegać także pozytywne strony roli w "Przyjaciółkach". Mimo że czasami miałaby ochotę wcielić się w seksbombę, przyzwyczaiła się już do swojego ekranowego wizerunku.
- Moja scenariuszowa otyłość jest o tyle fajna, że nie muszę tak bardzo przejmować się wyglądem i spędzać długich godzin w fotelu w charakteryzatorni.
''Im ze mną gorzej, tym dla roli lepiej''
- Im ze mną gorzej, tym dla roli lepiej. A fakt, że czuję się nieatrakcyjna, pomaga mi grać Ankę, która nie jest teraz w najlepszej formie - dodaje.
Mało atrakcyjny ekranowy wizerunek sprawił, że nigdy nie była uważana za piękność. Rzadko pojawiała się na okładkach popularnych magazynów. Jak jednak zapewnia, nie do końca pociąga ją życie w blasku fleszy.
''Im ze mną gorzej, tym dla roli lepiej''
- Nigdy mi nie brakowało. Kocham swoją pracę, ale obecność w mediach nie jest dla mnie miarą sukcesu.
Czy jest zatem spełniona zawodowo?
- Niespecjalnie. Aktorzy rzadko czują się naprawdę spełnieni.
Wciąż jednak wierzy, że przyjdzie jeszcze jej czas.