Próbowali zrobić polską "Euforię"? "Cieszę się, że opinie są tak skrajne"
Serial HBO Max "#BringBackAlice" to polska odpowiedź na mocne zachodnie produkcje o młodzieży. Po pierwszych odcinkach widzowie nie byli zachwyceni. Rozmawiamy z młodą obsadą, która broni serialu. - Każdy będzie miał opinię i fantastycznie, że one są takie skrajne. Ja jestem zachwycona. - mówi WP Helena Englert.
Karolina Stankiewicz: Jak się wam współpracowało w tak młodym zespole?
Helena Englert: Fatalnie! Mega ich nie lubię... Nie, no oczywiście, że wszyscy są super. Nasze postaci są specyficzne i my też, może w inny sposób, ale wszyscy jesteśmy od siebie bardzo różni. Z Vitalikiem nie za bardzo lubiliśmy się na początku. Dopiero po jakimś czasie spotkaliśmy się u naszego wspólnego znajomego, włączyła nam się wylewność i wtedy się dogadaliśmy.
Vitalik Havryla: Potem mieliśmy bardzo cenne rozmowy i dobry przelot. Ale to przyszło z opóźnieniem.
Kasia Gałązka: Mi się fantastycznie pracowało. Oczywiście jest to zaszczyt, gdy pracuje się z kimś starszym stażem i doświadczeniem, z wielkimi nazwiskami, ale to jest też dla mnie większy stres, bo zawsze chcę dobrze wypaść, zaimponować, pokazać, że też coś potrafię. A jak gram z rówieśnikami, to tego nie czuję i wtedy odpala mi się największa kreatywność i wolność wyrazu.
Vitalik: Skala tego projektu była ogromna, sceny były bardzo emocjonalne, stawka wysoka. Dlatego znajdowałem ukojenie w tym, że po całym dniu zdjęciowym można było z tymi ludźmi pójść na piwo, porozmawiać i wszyscy się wspieraliśmy. Nie było żadnej hierarchii między nami. Nawet świętowaliśmy razem moje urodziny!
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
O! Jak to jest obchodzić urodziny na planie?
Vitalik: To był trzeci dzień zdjęć. Grałem scenę z ostatniego odcinka, bardzo emocjonalną i bardzo intensywną. Wyszedłem stamtąd jak śmierć. Wypłakany, zmęczony... i na to wszyscy zaczęli śpiewać "Sto lat" i przynieśli tort! Wtedy znowu się popłakałem. To było moje marzenie. 10 lat temu wymarzyłem sobie, żeby kiedyś spędzić urodziny na planie. To się spełniło. Czułem wtedy, że dzieją się ważne rzeczy w moim życiu.
Wasi bohaterowie sporo imprezują. Czy wy też dobrze się bawiliście na planie? A może była to bardziej ciężka praca?
Helena: To była moja najcięższa praca do tej pory. Spędziłam na tym planie aż 80 dni. Mam słaby system odpornościowy i bardzo często byłam chora. Sceny w domu Alicji kręciliśmy w budynku, który był pustostanem, więc było zimno. Ja tam pracowałam czwartą noc z rzędu, a oni przyjechali z Warszawy roześmiani i wypoczęci. Kręciliśmy wtedy urodziny Alicji z drugiego odcinka. Chciałam ich wtedy zamordować, bo oni mieli dobre humory i śmieszkowali, a ja czułam się fatalnie. Ale teraz wspominam to z ogromną czułością. Takie momenty weryfikują, czy się tę pracę kocha, bo trzeba jej oddać bardzo wiele. Nie ma opcji, że weźmiesz L4, musisz pracować, bo nikt cię nie zastąpi. Nawet jeśli się czujesz fatalnie, to idziesz do tej pracy i robisz to na sto procent.
#BringBackAlice | oficjalny zwiastun | HBO Max
Heleno, Kasiu, gracie przyjaciółki, które mają skomplikowaną relację. Czy trudno było wypracować tę mieszaninę emocji?
Kasia: Znałyśmy się z Helą już wcześniej, ale niezbyt dobrze. Bliżej poznałyśmy się na pierwszym wspólnym castingu. Na początku był dystans, ale Hela nagle zapytała, czy może się do mnie przytulić. Wtedy, patetycznie mówiąc, padłyśmy sobie w ramiona i poczułam, że zrobimy razem coś fantastycznego. Od tamtego momentu już nie było barier. Jesteśmy totalnie różne, ale jakoś tak ze sobą potrafimy pracować, że udało nam się chyba wypracować tę relację naszych bohaterek.
Helena: Bardzo dobrze się z Kasią dogadujemy, natomiast jeżeli chodzi o chemię, to mam wrażenie, że jesteśmy stworzone do pracy razem. Ciągniemy się nawzajem do góry. Jest między nami rywalizacja, która jest zdrowa i sprawia, że obie stajemy się lepsze. I na tym też trochę polega dynamika między tymi postaciami, którą trzeba było zbudować.
Vitalik, jestem bardzo ciekawa tego, co wydarzy się dalej i mam wrażenie, że to twoja postać w końcu pęknie i coś komuś wygada.
Vitalik: Ja nic nie wygadam. Co do Janka, to myślę, że on ma najbardziej mroczną i ciernistą drogę do przejścia. Grunt mu się cały czas pali pod nogami. Wspomaga się używkami, grami komputerowymi, ewidentnie nie ma narzędzi, żeby sobie radzić. Jest w nim brak zaufania do całego świata, łącznie z jego własną mamą i przyjaciółmi. Myślę, że Janek jest bardzo samodzielny, ale niestety w taki zły sposób, bo nikogo do siebie nie dopuszcza, mimo że by chciał. Wszystko zżera go od środka: ta tajemnica, która też się wiąże ze wstydem. A ze wstydem jest tak, że dopóki się go nie wypowie i nie przyzna do niego, to on kiełkuje w środku. Janek jest cały czas na krawędzi. Wydaje mi się, że to widać i czuć. Ja to czułem za każdym razem, jak wchodziłem w jego skórę. On cały czas walczy z samym sobą, z moralnością, uczciwością i lojalnością. On też w tym wszystkim dorasta i próbuje definiować swoje własne wartości. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Czy od samego początku znaliście finał tej historii, czy dopiero poznaliście go w trakcie zdjęć?
Helena: Ja pamiętam, że to były ostatnie dni zdjęciowe, jak kręciliśmy "that night" i doznałam nagłego olśnienia. Był taki moment, gdy mi się już tak pomieszało, co jest retrospekcją, a co wyobraźnią, że kiedy w końcu sobie poskładałam te wszystkie elementy, to byłam zaskoczona. Ale gdybym miała teraz dokładnie chronologicznie powiedzieć, co się wydarzyło, to nie wiem, czy byłabym w stanie.
Kasia: Było dużo zmian w scenariuszu, wiele wersji i często byliśmy zaskakiwani.
Vitalik: Ja nie wiedziałem, jak się serial kończy i dopiero mi się to ustawiło, gdy zobaczyłem wersję finałową. Bo tak dużo zrobił montaż i wybory postprodukcyjne. Nakręciliśmy dużo więcej materiału.
Ten serial jest o młodzieży, ale czy uważacie, że jest też dla młodzieży?
Helena: On jest oznaczony jako 16+, ale moim zdaniem to jest zaniżona granica, chociażby ze względu na używki. Użyję tego porównania, choć go nie lubię, ale "Euforia" też jest o młodzieży, ale jednak powinni oglądać ją dorośli.
Kasia: No właśnie, ja nie rozumiem tych porównań do "Euforii". Ludzie mówią "no niestety polska 'Euforia' to to nie jest". Tak jakbyśmy w ogóle aspirowali do tego. Dla mnie to jest w ogóle inny gatunek. My tutaj mamy teen drama, thriller, a tam jest bardziej obyczajowo.
Helena: Tam nie ma kiczu, emocjonalnie to jest jeden do jednego, a my to wszystko wzięliśmy w nawias. W moim porównaniu chodziło mi wyłącznie o kategorię wiekową. Natomiast mam feedback od licealistów, że bardzo czekali na ten serial i że im się podoba. Tylko że oni nie piszą komentarzy w internecie.
Co do komentarzy: pojawiło się sporo krytycznych opinii na temat "#BringBackAlice" i to już po pierwszych odcinkach. Jak myślicie, dlaczego?
Helena: Produkcje gatunkowe nie są często realizowane w Polsce, może to jest powód? Towary, które są importowane, są super, ale nasz własny, przeznaczony do eksportu, z jakiegoś powodu w ogóle nie przechodzi. Ja jednak uważam, że zrobiliśmy super serial. Ogromną siłą tej produkcji jest to, że podjęliśmy ryzyko zrobienia czegoś nowego. Jest to oczywiście powielenie zagranicznych stereotypów, ale, jak widz nam pokazuje, ta forma jest na tyle kontrowersyjna, że dla niektórych nie do przyjęcia. I w związku z tym uważam, że zrobiliśmy coś dobrze. Bo to miał być projekt, w którym inspirujemy się rzeczywistością, ale cała otoczka jest w stu procentach wymyślona. Też trochę zapominamy, że sztuka filmowa jest sztuką eskapizmu. Po to powstał ten serial, żeby wrócić do domu i obejrzeć historię o bogatych nastolatkach, którzy mają jakieś dzikie problemy. Z częścią z nich młodzież faktycznie się boryka. Ale uważam, że my nie próbujemy edukować na ten temat.
Kasia: My otwieramy dyskusję na temat problemów, z którymi mierzą się nasi bohaterowie, ludzie obecnie i na temat tej formy. To jest ciekawe, że ona wzbudza aż takie kontrowersje.
Vitalik: Ja myślę, że zrobiliśmy coś konkretnego. Nie ma tutaj półśrodków. W pewnym momencie została podjęta decyzja świadoma, że idziemy w takim kierunku. Ten serial ma takie same szanse i prawo na istnienie na rynku, jak minimalistyczne, oszczędne w środkach produkcje. To jest po prostu wybór widza, co obejrzy. Jeśli kogoś to nie przekonuje, nie oznacza, że jest złe.
Helena: Świadomie zdecydowaliśmy, że idziemy w cringe, kicz, w gatunek, w hiperbolę, że idziemy w przejechanie estetyczne, że nie boimy się mocnych kostiumów i charakteryzacji, że nie boimy się grania gatunkowego. To miał być kampowy serial. I możemy sobie pozwolić, żeby mówić, że zrobiliśmy dobry serial, bo nie można mu odmówić wartości produkcyjnej. A co do odbioru, to wiadomo, każdy będzie miał opinię i fantastycznie, że one są takie skrajne. Ja jestem zachwycona.