Premier Morawiecki w "Pytaniu na śniadanie". Zdradził kilka ciekawostek z prywatnego życia
Programy śniadaniowe mają to do siebie, że goszczą cały przekrój osobowości. W niedzielnym wydaniu pokazano rozmowę Marty Kielczyk z Mateuszem Morawieckim. To nie był zwykły wywiad.
03.06.2018 | aktual.: 03.06.2018 18:04
Rozmowa była nietypowa właściwie z kilku powodów. Pierwsze to miejsce – Kielczyk spotkała się z premierem nie w Sejmie i nie w studiu TVP, a w ogrodach kancelarii. Okazja też nie byle jaka, bo piknik rodzinny z okazji Dnia Dziecka. I temat rozmowy też nietypowy, bo nie o polityce tym razem, a o dzieciństwie premiera.
Mateusz Morawiecki opowiedział o swoim dzieciństwie, ale też o swoich dzieciach. Przyznał, że starsi Olga i Jeremiasz nie przepadają, gdy mówi się o nich per "dzieci". Młodsi Ignaś i Magda (7 i 8 lat) uwielbiają za to się bawić z tatą.
- Ignaś chce zostać co najmniej drugim Robertem Lewandowskim. Ja chciałem być Pelem, to był taki znany piłkarz w czasach mojego dzieciństwa. Madzia za bardzo nie wie, kim chce zostać, bo ma rozbieżne przemyślenia. Od tancerki baletowej po wspinaczkę wysokogórską, co mnie bardzo niepokoi, bo próbuje trenować ten sport w wieku wczesnodziecięcym, wspinając się po ścianach i przedmiotach – przyznał premier.
Wspomniał też: - Chciałem być piłkarzem, strażakiem rzecz jasna. Strasznie lubiłem czytać książki. Miałem swój świat. Wiennetou to był mój bohater dzieciństwa. Ale w Dzień Dziecka rodzice zabierali mnie na glinianki w Pęgowie, czy na stawy w Wilczynie. Lubiłem grać w szachy z moim ojcem. Nie wiem, czy pani sobie wyobrazi, ale za moich czasów nie było telefonów komórkowych – co wyszło dość zabawnie, bo dziennikarka Marta Kielczyk jest tylko 5 lat młodsza od premiera.
Morawiecki ze swobodą opowiadał o swojej przeszłości, żartował nawet trochę z ojca, który kiedyś obiecał, że kupi mu konia, jeśli wygra z nim w szachy.
- Słowa prawie dotrzymał, ponieważ byliśmy na targu w Trzebnicy. Mieliśmy już kupić konia, ale był bardzo niesforny, wierzgał. Ojciec się przestraszył, że zrobi mi krzywdę. Potem już była Solidarność, ojciec miał inne zajęcia. Chciał dotrzymać słowa, ale w ostatecznym rozrachunku wyszło tak, że cały czas jeszcze czekam na tego konia – zdradził.
Premier opowiedział, że tata wołał na niego "dziki", bo nie należał do najspokojniejszych nastolatków. Miał dwie siostry, a te, jak podkreślił, nie lubiły oglądać nigdy meczów piłki nożnej, nad czym długo ubolewał.
Kielczyk zapytała też o plany na zbliżające się 50. urodziny.
- Wątpię, że będzie jakaś szczególna impreza. Nie mam specjalnie czasu, żeby coś organizować. Ale jest to dzień jakiejś refleksji, spojrzenia w przeszłość i też radości wielkiej, że Polska przeszła taką drogę. Mogliśmy wyjść z tego szarego komunizmu w 1989 roku, a potem z błędami, potknięciami, iść dalej, ale kto się nie potyka – przyznał premier.
Zobacz też: Mateusz Morawiecki opowiada jak zdał maturę