RozrywkaPracuje na planie "Magii nagości". "Kanon piękna nie jest realny"

Pracuje na planie "Magii nagości". "Kanon piękna nie jest realny"

- Nie zastanawiamy się, co się stanie, jak dziecko to obejrzy. Równie dobrze możemy pytać, co się stanie, jak dziecko obejrzy na przykład "Squid Game". - mówi w rozmowie z WP K. Lea Jarmołowicz-Turczynowicz, konsultantka psychologiczna, która pracuje na planie programu "Magia nagości".

Zakończyły się zdjęcia do drugiego sezonu "Magii nagości"
Zakończyły się zdjęcia do drugiego sezonu "Magii nagości"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Karolina Stankiewicz

Karolina Stankiewicz: Pierwszy sezon "Magii nagości" wzbudził sporo kontrowersji.

K. Lea Jarmołowicz-Turczynowicz: To naturalne, że ten program może budzić aktualnie w Polsce wiele skrajnych emocji. W zależności oczywiście od poglądów.

Jakie można mieć poglądy na ciało?

No właśnie! My w Polsce mamy wiele poglądów, które niestety nierzadko są w krzywdzący sposób uzewnętrzniane. Z jednej strony towarzyszy nam dużo wstydu, który chowamy pod płaszczykiem normy społecznej, a z drugiej strony jedyna nagość, jaką widzimy publicznie, to ta związana z pornografią albo zdjęciami beauty, np. na okładkach magazynów.

Czyli taka, która promuje jedyny właściwy ideał piękna. I to jest bolesne, że za tym płaszczykiem pruderii de facto pokazujemy tylko to, co w kanonie jest uznane za piękne. A ten kanon piękna jest kompletnie nieprawdziwy, nierealny, nieistniejący. Jest przemielony przez Photoshopa, diety, zabiegi, operacje plastyczne. Naprawdę trudno jest wtedy komuś, kto wygląda prawdziwie i zdrowo, czuć się ze sobą dobrze.

Ale jednak do KRRiT wpłynęły skargi.

Patrząc z psychologicznego, ale też moralnego punktu widzenia, nie widzę powodu, dla którego dorosłemu człowiekowi program "Magia nagości" i niewyretuszowane, prawdziwe ciała miałyby zrobić jakąś krzywdę. Wręcz przeciwnie - mamy unikalną szansę, aby zobaczyć coś prawdziwego i naturalnego. Ten program daje przestrzeń do zdrowego zaakceptowania swojej zwyczajności. Piękna naturalności i genetyki.

Jako psychoterapeuta mierzę się, z tym że pacjenci mówią: "Poczuję się w swoim ciele dobrze, jeśli będę wyglądała tak jak ona", wskazując na zdjęcie sportowej gwiazdy z Instagrama czy okładki pisma. Martwią się, że nie są w stanie wytrzymać drakońskiej diety czy ćwiczyć codziennie, by doścignąć wygląd znanej influencerki. To nie jest dobre dla zdrowia psychicznego nikogo.

Myślą, że nie potrafią, bo coś z nimi nie tak?

Dokładnie. To jest problem naszych czasów, a nie tej konkretnej osoby. Jak normalnie wyglądająca osoba może poczuć się dobrze w swoim ciele, skoro wszędzie są pokazywane i promowane wyłącznie ciała modelek? Jak to zestawić z dojrzewającą dziewczyną, która jest w wielu miejscach zdrowo zaokrąglona? Z kobietą, która jak siada, to ma fałdę na brzuchu, "rekinki" na plecach (pieszczotliwie nazywane fałdy pod stanikiem ponad talią - przyp. red.) itp. Nie mówiąc już o rozstępach, cellulicie czy rozciągniętej skórze po ciąży.

To doprowadza do sytuacji, w której żyjemy wbrew swojej genetyce. Bo nie chodzi o to, by promować otyłość, ale o to, by w tej ciałopozytywności zaakceptować swoją genetykę i mieć dobre samopoczucie. Dbanie o siebie oznacza po prostu bycie zdrowym. Myślę, że "Magia nagości" może nas uwolnić od tego, co jest sztuczne i dać przestrzeń temu, co prawdziwe. Każde, różnorodne i wszelakie.

Magia nagości
Magia nagości© Materiały prasowe

Zanim obejrzałam "Magię nagości", wydawało mi się, że będzie w tym programie jakaś forma erotyzmu. Tymczasem okazuje się, że jest on jej pozbawiony. Więcej erotyki znajdziemy w programach randkowych.

"Magia nagości" jest o tym, że my jako ludzie m.in. na bazie wyglądu decydujemy o wyborze partnera. Oczywiście, to jest też trochę o guście danej osoby, ale także o przeróżnych wersjach wyglądu danej części ciała. Nie oznacza to, że wnętrze nie jest ważne, ale nie o tym jest ten program.

To program o oglądaniu tego, jak różne mogą być części ciała i narządy, o tym, że to dana osoba decyduje, co akurat przypada jej do gustu. Nie ma tu ani słowa o erotyzmie, nie tym się zajmujemy. Na planie bardzo dbamy, by poruszając temat seksualności przy rozebranych ludziach, robić to z dyplomacją i szacunkiem. Tu nie ma miejsca na dwuznaczne sytuacje. Jestem m.in. właśnie po to, by zwracać uwagę na to, by nie erotyzowano nagości.

Dużą wagę przywiązujemy też do tego, w jaki sposób uczestnicy się do siebie zwracają. W Polsce rozmawianie o nagości jest trudniejsze niż w kraju, gdzie ten format powstał. Gdy ogląda się edycję brytyjską, to jest tam bardzo wiele barwnych określeń, Brytyjczycy są zdecydowanie bardziej otwarci niż Polacy.

Ale okazuje się, że polscy widzowie są gotowi na "Magię nagości" i chcą ją oglądać, o czym świadczą bardzo dobre wyniki oglądalności pierwszej edycji programu. Liczę na to, że dzięki temu będzie więcej przestrzeni na akceptację różnorodności, na przyjazne patrzenie na innych i serdeczność.

Czyli uważa pani, że ten program może coś faktycznie zmienić w społeczeństwie?

Nawet jeśli jego cel jest rozrywkowy, to to, przy czym się bawimy, niesie za sobą pewien przekaz. Ja w tym przypadku mniej interesuję się rozrywką, a bardziej myślę właśnie o tym przekazie. Dlatego dla zdrowia psychicznego wielu Polaków bardzo promowałabym ten program.

Żałuję, że nie jest emitowany na jednej z głównych anten, bo akurat tej rozrywce towarzyszy wiele elementów edukacyjnych dotyczących ciałopozytywności, różnorodności, akceptacji i przestrzeni dla inności. Mam nadzieję, że niejeden obraz nagiego, zdrowego, naturalnego ciała zostanie w głowie widza.

Zatem skąd oburzenie na ten program?

Jestem zaskoczona, że czasem słychać głosy protestu ze strony różnych organizacji. Przecież tu nie chodzi, by pokazywać dzieciom ten program, bo on jest przeznaczony dla widzów dorosłych. Dlatego nie zastanawiamy się, co się stanie, jak dziecko go obejrzy. Równie dobrze możemy pytać, co się stanie, jak dziecko obejrzy łatwo dostępny na Netfliksie "Squid Game", dużo bardziej niebezpieczny dla niego niż nadawana po 23 "Magia nagości".

W Polsce nie ma w zasadzie żadnej edukacji seksualnej. Czy pani uważa, że powinno się oswajać dzieci z nagością?

To prawda, że niestety nie ma edukacji seksualnej, np. w szkole. Ale nie zrzucajmy tej kwestii na szkołę czy państwo, bo to jest tak samo rola rodziców. W szkole na biologii rozmawia się o nagości, ale tylko w kontekście biologicznym. Ale kiedy temat nagości czy wstydu pojawia się u dzieci, to jest to ten właściwy moment, w którym, podążając za potrzebami dziecka, rodzice mogą poruszyć temat nagości.

Myślę, że kiedy zmieni się podejście dorosłych do pewnych rzeczy, jeśli będziemy unikali tych skrajnych opcji, to łatwiej będzie nam poruszać się w tym, co jest pośrodku. I rodzic już nie będzie miał trudności, aby poruszyć tę kwestię z dzieckiem.

Jeżeli dziecko pyta, warto odpowiedzieć, a jeżeli nie wiemy, co odpowiedzieć, to naszą odpowiedzialnością jako rodziców, jest się dowiedzieć. Jeśli pytanie dziecka nas zawstydzi, można umówić się na spotkanie z psychologiem dziecięcym i zapytać, jak rozmawiać na ten temat. Trzeba włożyć w to trochę pracy, bo tej odpowiedzialności nikt z nas nie zdejmie.

K. Lea Jarmołowicz-Turczynowicz jest konsultantką psychologiczną na planie "Magii nagości"
K. Lea Jarmołowicz-Turczynowicz jest konsultantką psychologiczną na planie "Magii nagości" © Materiały prasowe

Pierwszy sezon już za nami, więc pierwszy szok minął. Czy druga edycja czymś nas zaskoczy?

Jestem niesamowicie podekscytowana tą edycją, bo pojawiło się wiele osób, które mają dużo otwartości i serdeczności wobec siebie, które umieją opisywać ciało, zamiast je krytykować. Wierzę, że z edycji na edycję będzie tej otwartości coraz więcej. By robić przestrzeń na różnorodność. Także na inne orientacje seksualne, bo one są i nawet jeśli będziemy ten temat w Polsce diabolizować, to on nie zniknie. Większa otwartość na swoją indywidualność, ale też serdeczność dla różnorodności dałaby szansę troskliwości i tolerancji. Dużo lepiej by nam się wtedy żyło.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (279)