Jest na językach internautów. Komiczny występ przejdzie do historii

Tamara Gonzalez Perea jest teraz gdzieś w Ameryce Południowej i pokazuje, jak okadza swoje ciało przed ceremonią ayahuaski (psychoaktywnej substancji nielegalnej w Polsce i wielu państwach na świecie). Zanim wyjechała, odwiedziła dawnego pracodawcę – TVP – i wystąpiła w "Sprawie dla reportera". Teraz trwa festiwal memów z byłą prezenterką "Pytania na śniadanie" w roli głównej.

Tamara Gonzalez Perea narobiła szumu swoim występem w "Sprawie dla reportera"
Tamara Gonzalez Perea narobiła szumu swoim występem w "Sprawie dla reportera"
Źródło zdjęć: © kadry z programu
Magdalena Drozdek

01.08.2022 | aktual.: 03.08.2022 13:02

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

"Sprawa dla reportera", program Elżbiety Jaworowicz, od dłuższego czasu wywołuje ciarki. Czasem są to ciarki przerażenia, czasem żenady. Program, w którym prezentowane są skrajne sytuacje Polaków, ma otoczkę dziwacznego show, w którym często dzieje się tak, że zapraszani do dyskusji eksperci umniejszają powadze sprawy. W wyemitowanym 28 lipca odcinku opowiedziano m.in. o pewnej kobiecie, która ma poważne problemy neurologiczne po udarze. Do dyskusji zaproszono m.in. lekarzy, senatorów, księdza, rzecznika praw pacjenta, ale także reżysera Krzysztofa Zanussiego, uzdrowicielkę Olgę Salomeę i Tamarę Gonzalez Pereę, o której po programie zrobiło się najgłośniej.

Nic dziwnego. Perea przedstawiła się jako "terapeutka ustawień systemowych, praktyk totalnej biologii, soul coach, terapeutka uzdrawiania dźwiękiem". Tamara w sprawie kobiety, która sięgnęła już wszystkich możliwych metod leczenia i wydała na nie ponad 30 tys. zł, przekonywała: "Głęboko wierzę, że każdy z nas jest swoim własnym uzdrowicielem. To nie jest o pójściu do szamana i powiedzenie "uzdrów mnie", to też nie jest o pójściu do lekarza i powiedzeniu "uzdrów mnie". Nawet jeśli pójdziemy do dobrego lekarza, to ta nasza wola w tym, że my też chcemy się uzdrowić i współpracować, jest bardzo ważna".

Ten odcinek "Sprawy dla reportera" zapisze się z pewnością na liście najdziwniejszych w historii programu. Olga Salomea, uzdrowicielka od kryształów, przekonywała, że jest w stanie sprawdzić, jak wyglądało czyjeś życie w poprzednim wcieleniu. Krzysztof Zanussi mówił o sensie istnienia, którego się nie znajdzie, ale mimo wszystko trzeba szukać dalej. Ksiądz Andrzej Kobyliński zaś ostrzegał przed "uzielonoświątkowionymi", czyli osobami, które mieszają religię chrześcijańską z szamanizmem, wrzucając tym samym obie "terapeutki" do jednego wora z szarlatanami. Dodał też w pewnym momencie, że wizyty u szeptuch i szarlatanów mogą pogorszyć stan zdrowia pacjentki.

Perea dla bohaterki programu zagrała na swoim bębnie, wyśpiewując "heja ho". Potem jeszcze dla rodziców dziewczynki cierpiącej na rdzeniowy zanik mięśni. Tamara tłumaczyła, że nigdy nie wie, co zaśpiewa, po czym rozległy się ponownie nie bardzo kojące dźwięki "heja ho". – Zawsze gram, jak mi przypłynie – tłumaczyła certyfikowana "soul coach".

Kolorowy ptak show-biznesu robi karierę

Tamara Gonzalez Perea występem w "Sprawie dla reportera" przypomniała o sobie szczególnie tym, którzy nie obserwują jej w mediach społecznościowych. Ci, którzy nie są na bieżąco z jej aktualną działalnością, musieli byś wyjątkowo zdziwieni, co robi teraz dawna blogerka i prezenterka "Pytania na śniadanie".

Przypomnijmy, że Perea tworzyła swego czasu jeden z najlepszych blogów o modzie – "Macademian Girl". Była jedną z trzech najlepiej zarabiających blogerek modowych. Miała kontrakty z dużymi markami, domami mody. Jeździła na pokazy organizowane na całym świecie, a zdjęcia jej stylizacji krążyły na wszystkich kluczowych portalach modowych.

Tamara nie mogła narzekać na popularność i na brak pracy, bo dzięki popularności bloga była stałą współpracowniczką kilku magazynów modowych. - Jeśli pytasz czy da się z tego wyżyć, czy da się taką firmę przekształcić w zespół który mam, to jak najbardziej, jeśli się myśli o tym profesjonalnie – mówiła Karolinie Korwin-Piotrowskiej w "Maglu towarzyskim", gdy dziennikarka zapytała o jej zarobki z działalności z internecie.

To były złote czasy blogerek modowych. Tamara wykorzystała swoje pięć minut najlepiej, jak mogła. W 2016 r. wystąpiła w "Agent – Gwiazdy" i doszła do finału. W następnym roku poprowadziła program "Supermodelka Plus Size". W kolejnym dostała angaż w "Pytaniu na śniadanie". W 2019 r. doszła do półfinału polsatowskiego "Tańca z gwiazdami", a w następnym roku pracowała już przy show TVP "Dance dance dance".

Terroryzowana w TVP?

Perea przez kilka lat robiła karierę w telewizji publicznej. Dobrze odnajdywała się w roli prowadzącej "Pytania na śniadanie". Aż do 2020 r., gdy TVP poinformowała, że Tamara Gonzalez Perea i Robert El Gendy nie będą już prowadzić śniadaniówki, a w ich miejsce pojawią się nowe osoby. I zaczęły się spekulacje. Skąd to nagłe zwolnienie? Plotkowano, że być może chodziło o słabą oglądalność odcinków z jej udziałem. Perea początkowo twierdziła, że nie zna powodu i nie wie, skąd taka decyzja.

Ale po jakimś czasie opublikowała film, w którym wyjaśniła, jak z jej perspektywy wyglądała współpraca z TVP. Blogerka zdradziła, że TVP żądała od niej przekazania części jej zarobków na rzecz Impresariatu TVP, który miał opiekować się prezenterami stacji. Perea przyznała, że zarabiała głównie ze współpracy z różnymi markami, reklamowania produktów, a wypłata z telewizji była tylko "drobną częścią" jej dochodów.

- Z umowy impresaryjnej wynikało, że mam oddawać lwią część swoich zarobków - to było 20-30 procent - ze wszystkiego, z każdego swojego social medium: Facebooka, Instagrama, bloga, YouTube’a. Dla mnie jako influencerki jest to umowa niekorzystna, bo zakłada często wyłączność, ja nie mogłabym nic zrobić bez zgody stacji, o wszystko musiałabym pytać – komentowała.

- Czułam się terroryzowana. Nie ma mojej zgody i nie tak mnie mama wychowała, że jak ktoś ci pluje na głowę to trzeba udawać, że pada deszcz – mówiła, twierdząc, że dostawała e-maile z TVP, w których sugerowano, że straci program, jeśli nie zgodzi się na warunki.

Z pracą ostatecznie się rozstała. Niedługo później Tamara zdecydowała się zerwać z karierą blogerki modowej. "Macademian Girl" odeszła w niebyt. W 2020 r. poinformowała, że jej blog przejdzie zmianę i zamiast treści modowych będą się tam pojawiać treści m.in. o coachingu, medytacji, jodze i szeroko pojętym uzdrawianiu. Tamara zajęła się nowym projektem o nazwie "Moc Afrodyty – obudź w sobie Boginię". Założyła też sklep internetowy, w którym można kupować kadzidła, kryształy, amulety, sukienki czy biżuterię.

Dziś na instagramowym koncie dawnej prezenterki TVP można przeczytać, że jest certyfikowanym soul coachem (za godzinną sesję polegającą na rozwiązywaniu z klientką online testu Enneagramu liczy sobie skromne 547 ), terapeutką uzdrawiania dźwiękiem, a także zajmuje się promowaniem terapii Hellingera, krytykowanej przez środowisko naukowe za możliwe groźne efekty stosowania metod psychomanipulacyjnych. Równie negatywnie część środowiska naukowego nastawiona jest do ceremonii ayahuaski, którą zachwala Tamara w swoich mediach społecznościowych. Choć nastawienie do medycyny alternatywnej czy do psychodelików stosowanych w różnych terapiach się zmienia, to promowanie takich alternatyw w "Sprawie dla reportera" nie wyszło Tamarze najlepiej. Dziś o występie w programie najwięcej jest memów. Tamarę z bębnem stawia się w tym samym miejscu, co tańczących do przeboju Modern Talking Jarosława Jakimowicza i Magdalenę Ogórek.

Magdalena Drozdek, dziennikarka Wirtualnej Polski

Komentarze (192)