Portugalska arkadia

Perspektywa interpretowania "Portugalii" jako opowieści autobiograficznej jest bardzo kusząca. Wszak głównym bohaterem swojego komiksu Pedrosa uczynił melancholijnego, francuskiego rysownika, mającego portugalskie korzenie. Wciąż rozpamiętującego przeszłość, grzebiącego w rodzinnych historiach i walczącego z kryzysem tożsamości. Pasuje jak ulał do autora "Trzech cieni".

Portugalska arkadia
Źródło zdjęć: © komiks.wp.pl

23.07.2013 | aktual.: 08.11.2013 12:06

Wydaje się jednak, że to ślepa uliczka - Pedrosa nie zawiera z czytelnikiem paktu autobiograficznego, nie podkreśla prawdziwości swojej opowieści, nie mruga okiem, sugerując iż to on ukrywa się za Simonem. Zamiast tego stosuje typowe dla powieści chwyty, manipuluje chronologią, konstruuje alegoryczne sceny, wciska magię tam, gdzie magii nie ma - do szarej codzienności, pomiędzy konflikty rodzinne i życiowe porażki.Ale czy ma to jakieś znaczenie? "Portugalia" nie potrzebuje splendoru spływającego od dekad (czasem niezasłużenie) na komiksy autobiograficzne - doskonale broni się jako dzieło fikcji.

Sentymentalna opowieść o Simonie rozpoczyna się w banku - miejscu całkowicie odartym z romantyzmu. Rysownik i jego partnerka mają wziąć kredyt, kupić dom, ułożyć sobie w końcu wspólne życie. Jednak Simon torpeduje te starania, niezdecydowany, nieporadny, wiecznie zamyślony, zdaje się nie wiedzieć, czego chce. Wkrótce doprowadza to do kryzysu w związku, przed którym Simon ucieka, wyjeżdżając z ojcem na rodzinne wesele.

Pedrosa konstruuje głównego bohatera z zawieszonych zdań i niedopowiedzeń. To nie jest urodzony romantyk z komiksów Craiga Thompsona (choć melancholijnemu nastrojowi "Portugalii" najbliżej właśnie do "Dziennika podróżnego" Amerykanina)
- zbyt mało w nim pewności siebie, zbyt mało wiary w innych, zbyt mało typowego dla takich opowieści przekonania, iż wszystko to wielka lekcja i koniec końców życie ułoży się, tak jak powinno, wystarczy tylko czekać na morał.

Simon na żaden morał nie liczy, celowo torpeduje swoje szczęście. Choć inni sugerują, iż jest wybitnie utalentowany, wciąż powtarza, że nienawidzi swoich prac. "Spędziłem długie lata na sumiennym psuciu swoich książek" - mówi w pewnym momencie - "Najbardziej bolesne było to, że je zepsułem bez żadnych sprzeciwów. Nie przyniosły mi ani fortuny. Ani sławy. Ani najmniejszej otuchy". Podobne zdania mógłby wygłosić, gdy ukochana daje mu ostatnią szansę naprawienia wszystkiego. Nie musi, wybiera znaczące milczenie.

A jednak "Portugalia" ani na moment nie przemienia się w depresyjną historię o niedojrzałym dwudziestokilkulatku, który musi dorosnąć. Pedrosa sięga po zgrane motywy, ale udaje mu się ich nie nadużywać. Simon wyznaje zasadę "płynięcia z prądem" - kiedy natrafia na przeciwności losu, po prostu się poddaje, nie podejmuje walki. I choć w nieco fałszywym finale dowiadujemy się, iż cudownym zrządzeniem losu czeka na niego pusty dom w pięknym, przyjaznym miasteczku, gdzieś na portugalskiej prowincji, nie przekreśla to autentyczności postaci.

Pedrosa (a za nim Simon) kilkakrotnie zadaje pytanie o tożsamość dzisiejszych Europejczyków. Owszem, mowa tu przede wszystkim o Portugalczykach i Francuzach, ale rozterki emigrantów wyjeżdżających za pieniędzmi, a następnie porzucających marzenie o powrocie, łatwo potraktować uniwersalnie - to dosyć popularny problem na kontynencie bez granic (niemal). Francja i Portugalia mieszają się w Simonie, nie walczą ze sobą, ale dopełniają się. Poszukując odpowiedzi na pytanie, dlaczego jego dziadek nie wrócił, Simon odkrywa tylko, że nigdy się nie dowie. A także, że nie jest to tak naprawdę ważne.

Autor "Trzech cieni" snuje opowieść popisując się doskonałym opanowaniem medium i raz jeszcze dowodząc, jak utalentowanym jest rysownikiem. Wszak to zdobywca nagrody Eisnera! Kiedy trzeba jego bohaterowie milczą, innym razem gadają jak najęci. By uspokoić narrację, rozciąga epizody na wiele stron, podobnie jak jego bohaterom i jemu nigdy nigdzie się nie spieszy. Melancholijny nastój buduje także przygaszonymi kolorami - utrzymane w tej samej barwie sekwencje (czerwone, zielone, żółte...) grają na emocjach, przypominają stare fotografie. A lekka, cienka linia z łatwością przechodzi w szkic, urywa się, czasami rysunki sprawiają wręcz wrażenie niedokończonych - niczym sprawy Simona.

W "Trzech cieniach" Pedrosa oswajał śmierć, "Portugalia" to pean na cześć życia. Simon może być nieszczęśliwy i zagubiony, ale nigdy nie jest niewdzięczny. Docenia drobne rzeczy, cieszy się, kiedy dane jest mu się cieszyć. Kiedy musi celebruje rozczarowania i smutek. "Życie jest piękne, jeżeli nie wymiękasz" - chciałoby się zacytować tytuł słynnego quasi-autobiograficznego komiksu Setha (niedługo wyda go u nas Wydawnictwo Komiksowe). Simon by się z tym zgodził.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)