Polski wampir wciąż narzeka
Baranowski dawno już postanowił, że żaden realizm go nie interesuje. I konsekwentnie się tego postanowienia trzyma. Jego komiksy pełne są niezwykłych pomysłów, magii i przewrotnego poczucia humoru - dinozaury podróżujące w czasie oglądają w nich zagładę własnych gatunków, a polskie, zubożone wampiry narzekają swojemu twórcy, że nie występują w "Thorgalu". Autor "Podróży smokiem Diplodokiem" i "Antresolki profesora Nerwosolka" porusza się po niełatwych terenach, jego prace są na tyle niewinne, kolorowe i zabawne, że świetnie nadają się dla dzieci, a jednocześnie zawsze skrywają jakieś drugie dno, które cieszy dorosłego czytelnika. Gdyby Baranowski pracował dla Hollywood najprawdopodobniej zrobiłby karierę porównywalną z Timem Burtonem - obu łączy podobne poczucie humoru i zamiłowanie do groteski.
16.04.2012 | aktual.: 29.10.2013 17:10
"Bezdomne wampiry" to zbiór krótkich nowelek o Szlurpie i Burpie - dwóch niezdarnych krwiopijcach z Polsylwanii, bohaterach wydanego także przez Kulturę Gniewu albumu "O zmroku". Szlurpowi i Burpowi daleko do klasycznych wampirów. Wygnane ze swojego zamczyska przez pociesznego miłośnika bananów tułają się po Polsylwanii w poszukiwaniu jedzenia. Niestety nie potrafią sobie nawet poradzić z wyssaniem krwi ze staruszki, zazwyczaj więc głodują i narzekają na ciężki los.
W albumie znalazło się siedem nowelek - cztery z nich powstały w połowie lat 80., a trzy są zupełnie nowe. Dla miłośników Baranowskiego ciekawsze będą oczywiście starsze historyjki- artysta tworzył je na zlecenie belgijskiego czasopisma "Tintin" i polskiej gazetki dla harcerzy "Na przełaj". Dużo w nich humoru charakterystycznego dla tamtych czasów. Chociażby jedzący wciąż banany pogromca Szlurpa i Burpa, to nawiązanie do "bananowej młodzieży", stworzonego przez propagandę PZPR w latach 60. określenia mającego zdyskredytować przywódców protestu na Uniwersytecie Warszawskim. Z czasem banany przeszły do świadomości Polaków jako towar luksusowy, dostępny tylko rozpieszczonym dzieciakom i agentom Zachodu.
Ale również tworzone współcześnie nowelki starają się przemycać nieco prawdy o naszych czasach. Walczący z wampirami komendant Zdzicho Kołek, to wypisz wymaluj esbek po weryfikacji, a protestujący tłum wznosi transparenty z hasłami "Wampir musi odejść" (zamiast Balcerowicza), "Becikowe do kolebki", "Więcej Draculi z dotacją Unii" i nieśmiertelne "Precz z komuną".
To właśnie w takim kontekście "Bezdomne wampiry" wypadają najciekawiej. Baranowskiemu udało się bowiem zgrabnie uwypuklić znaną cechę Polaków: wieczną tęsknotę za tym, czego nie mamy.W komunistycznej Polsylwanii Szlurp i Burp narzekali na biedę i pragnęli Zachodu. Gotowi byli nawet przybrać maski Thorgala i Aaricii - kariera Grzegorza Rosińskiego była wtedy dla polskich komiksiarzy spełnieniem marzeń i sam Baranowski próbował szczęścia rysując dla Belgów. Ale wraz ze zmianą ustroju nasze wampiry wcale nie są szczęśliwsze. "W poprzednim ustroju mieliśmy chociaż czerwone sztandary, a na nich robotniczą krew. W razie czego miał się wampir czym pożywić" - narzeka Burp. "Nie trzeba było skakać przez ogrodzenia" - odpowiada mu Szlurp czyniąc aluzję do Lecha Wałęsy.
Niestety takie smaczki to jedyne jasne punkty "Bezdomnych wampirów". Żadna z siedmiu przedstawionych tu historyjek nie jest ani szczególnie wciągająca, ani specjalnie zabawna. Brakuje im lekkości i bezpretensjonalności, tak charakterystycznych dla komiksów Baranowskiego. Trudno się oprzeć wrażeniu, że wszystko jest tu wymuszone i powtórzone.Widzieliśmy to wiele razy we wcześniejszych pracach artysty. Podobnie rzecz ma się z rysunkami. Wprawdzie Adam Rusek zaklina we wstępie, iż "w tych właśnie opowieściach rysownik osiągnął mistrzostwo formy", ale to peany na wyrost - graficznie "Bezdomne wampiry" nie zaskakują.