Pokazali Polskę w zagranicznym serialu. Przykro patrzeć
Pamiętacie zdjęcia furmanek na polskich drogach, które krążyły po zachodnich mediach w przededniu naszego wejścia do Unii Europejskiej? "Obsesja Eve" właśnie to przebiła. W 2020 roku.
07.05.2020 | aktual.: 07.05.2020 22:29
"Obsesja Eve" to jeden z tych seriali, które kochają podróżować wraz ze swoimi bohaterami. Londyn, Oksford, Paryż, Amsterdam, Barcelona, Toskania, Rzym. Same pocztówkowe obrazki, na tle których swobodnie przekraczająca granice zabójczyni o imieniu Villanelle (Jodie Comer) prezentuje się zjawiskowo. A do tego Rosja, która wygląda jak miejsce rodem z sowieckich koszmarów, i w 3. sezonie także Polska. Powinniśmy się cieszyć, że nas uwzględniono? No właśnie niekoniecznie.
Obsesja Eve sezon 3 – Polska według Brytyjczyków
Jeśli porzuciliście "Obsesję Eve" po słabszym 2. sezonie, pozwólcie, że wam nakreślę obraz sytuacji. Małżeństwo Eve (Sandra Oh)
i Nika (Owen McDonnell) Polastri właściwie już nie istnieje. Po traumatycznych przeżyciach związanych z tym, że Eve zbliżyła się do Villanelle, Niko postanowił odmienić swoje życie i wrócić do kraju pochodzenia. Czyli – nigdy byście tego nie zgadli po jego imieniu i nazwisku – Polski.
Czwarty odcinek 3. sezonu "Obsesji Eve" rozpoczyna scena właśnie z nim: Niko wysiada z auta z napisem "Piekarnia" gdzieś na błotnistej drodze i oddycha z ulgą, po czym zaczyna sobie robić selfie. "Czeszcz!" – woła do dwójki młodych ludzi na rowerach. "Cześć!" – odkrzykują mu zgodnie. Typowa Polska.
Jedziemy dalej, bo naszym celem jest dowiezienie chleba do wsi. I tutaj mamy kolejne atrakcje: rozsypujące się zagrody, sznury prania, gęsi i kury na drogach, furmanki z kłaniającymi się po pas woźnicami. "Czeszcz!" – słychać z każdej strony. "Niko! No popatrz tylko na swoją nową ważną pracę" – z ust pani w chustce słyszymy wreszcie prawdziwą polszczyznę.
Ale sama linijka dialogu, podobnie jak odpowiedź Nika ("Mam nadzieję, że dzięki temu będę z dala od kłopotów"), to kalka z angielskiego. W Polce tak nie mówimy, co scenarzyści "Obsesji Eve" łatwo mogli ustalić, chociażby konsultując się z polską aktorką występującą w tej scenie.
W późniejszych scenach przenosimy się do polskiego baru z wyjątkowo przyjazną bandą pijaków i telewizorem sprzed 30 lat, na którym ledwie widać jakiś smutny mecz piłki kopanej. A potem są kury, świnie i babuleńki w chustkach. Do akcji w końcu też wkroczą widły. Wypisz, wymaluj – Polska anno Domini 2020.
Polskie wątki w serialach to jeden wielki żart
"Obsesja Eve" nie robi rzecz jasna nic nowego ani nadzwyczajnego. Zagraniczne seriale mają długą tradycję pokazywania Polaków jako sprzątaczki, złodziei, gangsterów. Pomoc domową z Polski miała rodzina Soprano (na dodatek podkradali im srebra, bo przecież "oni tyle wszystkiego mają") czy Blair z "Plotkary".
W "30 Rock" oprócz polskiej sprzątaczki co jakiś czas pojawiały się Polish jokes, a jedna z głównych bohaterek "2 Broke Girls" to Sophie Kaczynski, krzykliwie ubrana właścicielka firmy sprzątającej, dzieląca się co jakiś czas polskimi mądrościami, które z Polską nie miały nic wspólnego. W klipie poniżej możecie zobaczyć jedną z owych mądrości przyprószoną odrobiną "typowo polskiego" antysemityzmu.
Obraz Polaków w amerykańskich serialach budzi nad Wisłą śmiech i politowanie, bo my z kolei mamy stereotyp, że Amerykanie to idioci.
Ale po brytyjskich produkcjach spodziewamy się więcej, w końcu i Brytyjczycy bywają w naszym kraju, i Polaków nad Tamizą nie brakuje. Szybkie skonsultowanie tego, jak powinna wyglądać polska prowincja dziś, a nie 30 lat temu, nie powinno stanowić problemu, zwłaszcza jeśli są polscy aktorzy w ekipie.
Twórcy "Obsesji Eve" tego nie zrobili, a do roli polskiego wąsacza nie zatrudnili Polaka, tylko kazali kaleczyć nasz język Brytyjczykowi.
Nie wiadomo, czy śmiać się czy płakać, a przede wszystkim ma się ochotę odpuścić sobie dalsze oglądanie serialu, którego jakość z sezonu na sezon tylko spada.
Nowe odcinki Obsesji Eve w poniedziałki w HBO GO.