Policjant został bohaterem. "Mogła zginąć nie tylko ona"
Kobieta stała na skraju dachu. Chciała skoczyć. Nie wahał się ani chwili - natychmiast pobiegł ją powstrzymać. - Jestem w służbie 19 lat, śmierć nie raz zaglądała mi w oczy. Ale to była chyba pierwsza sytuacja - uświadomiłem sobie to właśnie w tamtym momencie, na strychu - że mogła zginąć nie tylko ona, ale i ja - mówi policjant Sławomir Załomski.
14.02.2023 | aktual.: 14.02.2023 15:48
Sławomir Załomski, policjant z Oleśnicy, znany z serialu dokumentalnego "Policjanci z sąsiedztwa", który można oglądać w Telewizji WP, otrzymał właśnie za swój czyn nagrodę im. Andrzeja Struja. W wywiadzie dla WP opowiada o tej interwencji, o tym jak się czuł, ratując życie i o tym, czy można się przygotować na takie sytuacje.
Przemek Gulda: Jak wspominasz tamten dzień, kiedy uratowałeś życie kobiecie, która chciała popełnić samobójstwo?
Sławomir Załomski: To był dzień jak co dzień, kiedy pracuje się w policji - chociaż ja zawsze mówię o tym służba, a nie praca. Byliśmy na interwencji domowej, zwykła sprawa, jakich jest mnóstwo na co dzień. Nagle dostaliśmy wezwanie, z którego wynikało, że kobieta stoi na krawędzi dachu. Natychmiast wsiedliśmy do radiowozu i ruszyliśmy pod wskazany adres. Nie było daleko, dwie przecznice, dojechaliśmy w 40 sekund. Oceniamy sytuację; rzeczywiście, kobieta jest na pochyłym dachu starej kamienicy, na wysokości czwartego czy piątego piętra. Właściwie wisi, więc jest bardzo niebezpiecznie.
Co zrobiliście?
Nie myśleliśmy o tym za długo. Zadziałał impuls - natychmiast ruszyliśmy schodami na strych, szukaliśmy dojścia do niej, drogi, którą trafiła na dach. Znalazłem małe okienko, koło którego stała drabina, wszedłem po niej i wsunąłem się w okno. Zobaczyłem ją na dachu, bardzo szybko nawiązałem kontakt wzrokowy i zacząłem rozmawiać. Z doświadczenia wiedziałem, że kontakt wzrokowy jest najważniejszy, bo odciąga uwagę danej osoby od tego, co chciała zrobić.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co mówiłeś?
Od razu zauważyłem, że nie chciała współpracować. Koledzy w tym czasie zwinęli kilka suszących się na strychu prześcieradeł w coś na kształt liny. Próbowałem ją jej podać, ale to nic nie dawało. Musiałem wymyślić coś innego: drugą połową mózgu zacząłem się zastanawiać, jak się do niej dostać w inny sposób.
Przez to okno się nie dało?
Wiedziałem, że kiedy zacznę się do niej zbliżać od tej strony, może skoczyć w dół i nie będę mógł nic zrobić. Musiałem znaleźć inną drogę. Na szczęście szybko dostrzegłem podobne, równie małe, okienko dwa metry niżej. Od razu wiedziałem, że tak będzie najlepiej do niej dotrzeć. I rzeczywiście, przecisnąłem się tamtędy i złapałem ją za rękę. Powiedziałem jej wtedy: "trzymam cię, albo lecimy razem w dół, albo wracamy na strych".
Był strach?
W tamtym momencie - zupełnie nie. To były impulsy. Zaczęła się szarpać, wiedziałem, że jestem od niej większy i silniejszy, więc przyciągnąłem ją do siebie. Już wtedy czułem, że mi się nie wymknie. Udało mi się ją wciągnąć na strych i przekazać kolegom. Musiałem chwilę ochłonąć.
Co wtedy myślałeś?
Jestem w służbie 19 lat, niejedno przeżyłem, że tak powiem: śmierć nie raz zaglądała mi w oczy. Ale to była chyba pierwsza sytuacja - uświadomiłem sobie to właśnie w tamtym momencie, na strychu - że mogła zginąć nie tylko ona, ale i ja.
Co było potem? Rozmawiałeś z nią?
Kiedy zszedłem na dół, siedziała już w radiowozie, zaraz przyjechała karetka i ją zabrała. Nie rozmawialiśmy, ona była w szoku, widać też było, że to osoba z dużymi problemami psychicznymi.
Czy działania w takich sytuacjach można się nauczyć? Czy szkoła policyjna daje wiedzę na ten temat?
Szkoła oczywiście daje teoretyczną wiedzę, ale tak naprawdę wszystko weryfikuje "ulica", czyli praca w terenie. I wtedy wychodzi, czy ktoś ma to "coś", czy nie ma. Bo wydaje mi się, że to właśnie tak działa: albo się "to" ma, albo nie. Na pewno pomaga też staż i kolejne interwencje. Człowiek nabywa najróżniejszych umiejętności praktycznych, uczy się, jak reagować w momentach kryzysowych. Jestem dziś instruktorem taktyki interwencji i staram się przekazać jak najwięcej tego typu umiejętności młodym funkcjonariuszom. Mam nadzieję, że to im pomaga chociaż trochę, ale oswoić z trudnymi sytuacjami muszą się sami, w toku służby.
Co się działo w komisariacie, kiedy wróciliście po tamtej akcji?
Wiadomo, że było klepanie po plecach, gratulacje od kolegów. Tam jeszcze wciąż działały silne emocje. "Puściło" mi dopiero, kiedy wróciłem do domu. Usiadłem w fotelu i... musiałem głębiej odetchnąć. A następnego dnia rano nie byłem w stanie posmarować kanapki masłem. Ręce mi się trzęsły, wciąż schodziły ze mnie nerwy. Ale potem trzeba było wracać na posterunek i na ulice. Wiadomo: służba.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski
GDZIE SZUKAĆ POMOCY?
Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 116 123 lub 22 484 88 01. Listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz też TUTAJ.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o masakrowaniu "Znachora", najgorszych filmach na walentynki i polskich erotykach, które podbijają świat (a nie powinny) . Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.