RozrywkaPo starciu z Gessler zrezygnował z udziału w rewolucji. Nie wyobrażała sobie pracy z nerwowym współwłaścicielem

Po starciu z Gessler zrezygnował z udziału w rewolucji. Nie wyobrażała sobie pracy z nerwowym współwłaścicielem

Miało być idealnie, a były nerwy, sprzeczki i spektakularne wyjście z lokalu. Mało brakowało, a do rewolucji wcale by nie doszło.

Po starciu z Gessler zrezygnował z udziału w rewolucji. Nie wyobrażała sobie pracy z nerwowym współwłaścicielem
Źródło zdjęć: © kadr z programu
Urszula Korąkiewicz

Restauratorka odwiedziła restaurację "Kwadratowy talerz", prowadzoną przez dwójkę przyjaciół. Jarek jako absolwent technikum gastronomicznego zajął się gotowaniem, Szymon zaopatrzeniem i kontaktami z klientami. Klientów jednak było niewiele. - Problem jest taki, że restauracja żyje w weekend. Od poniedziałku do czwartku jest różnie - mówił Szymon. - Gotujemy świeżo, uczciwie, nie wiem, dlaczego klienci nas omijają - dodał Jarek.

Odpowiedź nasuwała się sama. Ponury lokal nie miał koncesji na alkohol ani możliwości płacenia kartą. Niedogodność właściciele tłumaczyli tym, że płacenie gotówką sprawa mniej kłopotów. – I wy się dziwicie, że nie macie klientów? W dzisiejszych czasach to nie jest wobec nich w porządku – mówiła Gessler.

Obraz
© kadr z programu

Początkowo panowie przyjmowali krytykę. Uważam, że jeśli ktoś zaprasza taki autorytet, to powinien się liczyć z krytyką i jego zdaniem – mówił wcześniej Szymon. Jednak gdy zaczęła rzeczowo krytykować wystrój i wnętrze, reagował coraz bardziej nerwowo.

- Sterylnie jak w gabinecie, a nie w restauracji, co się tu dzieje, miejsce wydumane i nieprzyjazne – komentowała.
Kuchnia w międzyczasie zaliczała wzloty i upadki. Kotlety mielone były dobre, „jak u babci”, karkówka w sosie poradziła sobie nie gorzej, ale pierogi nie zdały już egzaminu. Farsz był niedobry, a ciasto za grube. Nie jem dań , które ciągłym zamawianiem obrzydzili mi klienci – mówił. - Mam wrażenie, że robisz wszystko przez pryzmat siebie, a to niedobrze – odparła Gessler.

Obraz
© kadr z programu

Początkowo Szymon się sprzeczał, ale w końcu nie wytrzymał i emocje wzięły górę. Każdą uwagę odbierał osobiści. Sprzeczka wisiała w powietrzu. Ostatecznie Szymon, który stwierdził – Bardzo chciałem, żeby pani tu była, ale teraz już nie chcę – rzucił rozżalony. Tego dla restauratorki było za wiele. – W takim razie kończymy – skwitowała i poprosiła o rachunek. Rewolucja zawisła na włosku.

I podczas gdy Jarek próbował być opanowany i pokazać, że zależy mu na przemianie lokalu, Szymon już się nawet nie hamował. – Nie podoba mi się, że czekaliśmy 5 godzin, że ktoś ze mnie kpi, nic mi się już nie podoba – wyrzucał. Gessler nie pozostała mu dłużna. – Pan zawsze daje taki popis męskiej histerii? Pan jest pieniaczem! – strofowała. Sytuacja jeszcze bardziej się zaostrzyła, Szymon stwierdził, że nie chce brać już udziału, zerwał z siebie mikrofon, prawie zdejmując z siebie bluzkę i wyszedł z ku zdziwieniu Gessler wyszedł z lokalu. Trzeba przyznać, że to dość dziwna reakcja jak na kogoś, kto jeszcze chwilę wcześniej za podobne zachowanie krytykował innych uczestników.

Restauratorce trudno było uwierzyć, że dorosły mężczyzna zamiast wytknięte błędy potraktować jako fakt i starać się je naprawić, uznał za wyreżyserowaną kompromitację. – Swoimi humorami niszczy ten lokal – stwierdziła. Jak się później okazało, Szymon na tyle poczuł się dotknięty, że uniósł honorem i nie tylko zrezygnował z udziału w rewolucji, ale i prowadzenia restauracji.

Obraz
© kadr z programu

Jarek, choć bez wspólnika, dzielnie przystąpił do działania. Gessler widząc, że ma do czynienia z małym, ale ochoczym trzyosobowym zespołem, zaproponowała, że zmienią lokal na amerykańską knajpę, gdzie będzie można zejść koktajl z krewetek, krem z batata i kukurydzę i bogato przekładane sandwiche. Kucharze wzięli się do roboty, a ekipa remontowa w mig ciemne pomieszczenie zmieniła w lokal skąpany w pastelowych kolorach i zdjęciami starych samochodów na ścianach.

Bistro spotkało się z zainteresowaniem okolicznych mieszkańców i pracowników pobliskich zakładów mechanicznych, którzy dotąd narzekali na nudną kartę i zbyt dług czas oczekiwania na dania. Teraz miała ich czekać miła niespodzianka.
Zapału w kuchni było tyle, co… czasu. A przynajmniej tak najwyraźniej wydawało się właścicielowi. Geesler nie kryła irytacji, gdy okazało się, że prace zamiast od rana, trwają od 11. Postawiła jednak wszystkich na baczność i wiele udało się zrobić jeszcze przed kolacją. Tempo spadło, gdy zaczęli robić kanapki. Goście czekali na „fajerwerki”, a Jarkowi szło dość ślamazarnie. Na szczęście wieczór mona było zaliczyć do udanych, a zaproszeni goście nie szczędzili kucharzom komplementów.

Obraz
© kadr z programu

Na Gessler po powrocie czekało jednak jeszcze kilka zaskoczeń. Gdy dotarła do lokalu ok 19.00, nie było ludzi, a kelnerka stwierdziła, że jest już zamknięte. – Strzelacie sobie w kolano, przecież o tej porze powinien być największy ruch! – komentowała. Lekko zagubiony właściciel stwierdził, że zmienią godziny otwarcia. Na szczęście do innych aspektów przyłożył więcej uwagi. Znów wprowadził płatność kartą i zadbał o terminal, a także zaczął pracować nad koncesją na alkohol. Największe wrażenie zrobiły jednak na Gessler dania, które okazały się po prostu pyszne.

- Niesłychanie smaczna kuchnia , dania zadbane, Jarek powinien uwierzyć w siebie, bo ta restauracja powinna hulać! – podsumowała wizytę Gessler. Nie da się ukryć, że aby osiągnąć pełen sukces przed właścicielem Bistro By The Way jeszcze sporo pracy. Z pewnością jednak jest na dobrej drodze.

Obraz
© kadr z programu

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (38)