"Po przecinku": Hanna Lis tłumaczy się z rażących wpadek na antenie
None
Trochę tego było
Hanna Lis to dla wielu widzów synonim profesjonalizmu i kompetentności. Niestety, grono jej fanów z każdym dniem maleje, bowiem od jakiegoś czasu prezenterka regularnie zalicza na wizji wpadki. Niektórzy nawet żartują, że zaczyna pracować na miano królowej gaf i przejęzyczeń w polskiej telewizji. I nie ma się czemu dziwić.
Wystarczy choćby przypomnieć sytuację z lutego ub.r., gdy prowadząc "Panoramę", zostawiła na stolę paczkę papierosów. Choć za swoje roztargnienie dziennikarka później przeprosiła, niesmak pozostał.
Na kolejne faux-pas w wykonaniu żony Tomasza Lisa nie trzeba było długo czekać. W maju ub.r. prezenterka pożegnała się z widzami publicystycznego programu TVP Info "Po przecinku" słowami: "Dziękuję państwu za uwagę, to był program Kropka nad i". Mimo że tym razem szybko zdała sobie sprawę z pomyłki, nie zdołała już naprawić błędu. Fatalny przekaz poszedł w świat.
W ostatnich wydaniach "Po przecinku" znów dopuściła się rażących wpadek, z których dziś postanowiła się wytłumaczyć. Co ma na swoje usprawiedliwienie?
Zobacz także: Hanna Lis o internautach
AR
Format normandzki czy norymberski?
W środowym wydaniu programu "Po przecinku" gościem Hanny Lis był Roman Giertych. Dziennikarka rozmawiała z gościem o staraniach prezydenta Andrzeja Dudy, aby włączyć Polskę do rozmów międzynarodowych dotyczących konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Niestety, zamiast o zmianie obowiązującego obecnie formatu normandzkiego widzowie usłyszeli o... formacie norymberskim.
Owszem, można raz dopuścić się przejęzyczenia, za które powinno się od razu przeprosić. W końcu każdy może się pomylić. Jednak prezenterka sprawiała wrażenie, jakby w ogóle nie zdała sobie sprawy z popełnionego błędu. Mało tego, jak gdyby nigdy nic po chwili powtórzyła feralną niepoprawną nazwę. Później nie było lepiej.
Zapomniała, z kim rozmawia
W dalszej części rozmowy widzowie byli świadkami kolejnej wpadki Hanny Lis. Tym razem dziennikarka stwierdziła, że premier Ewa Kopacz poprosiła prezydenta Andrzeja Dudę o zwołanie posiedzenia Biura Bezpieczeństwa Narodowego - zamiast Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Co ciekawe, goszczący w studiu Roman Giertych ani razu nie zwrócił uwagi na błędy prezenterki. Ale na tym nie koniec.
Dwa dni później Lis przeprowadzała wywiad z profesorem Adamem Rotfeldem. Na koniec spotkania prezenterka chcąc podziękować swojemu rozmówcy za obecność, zapomniała... z kim prowadziła konwersację. Przez kilka sekund usiłowała sobie przypomnieć nazwisko gościa i wybrnąć z twarzą z tej niewątpliwie niekomfortowej sytuacji. Niestety, nie pomogły pokasływania, spuszczanie wzroku i szukanie odpowiedzi w stosie notatek. Gdy wreszcie spojrzała w kamerę, udało jej się tylko wydusić: "Musimy kończyć". Nie trzeba było długo czekać na reakcję oburzonych widzów.
Dziennikarkę zalała fala krytyki
Widzowie "Po przecinku" zaczęli zwracać uwagę, że słowo "norymberski" kojarzy się jednak z procesem zbrodniarzy hitlerowskich, a niemożność przypomnienia sobie, z kim przeprowadza się wywiad, nie zdarza się nawet początkującym dziennikarzom.
- Moim zdaniem nie nadaje się po prostu do tej roboty. Każdy może zaliczyć wpadkę, tak jak było np. z "zidenizi nazidanem", ale w przypadku Lisowej wpadki to jej chyba stały rytuał - napisał jeden z internautów.
- Kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie ta "gwiazda" intelektualna kosztuje TVP. Mam nadzieję, że przyszłe władze TVP rozliczą władze PO-PSL-SLD za zawieranie kontraktów z panią Lis - skrytykowała Joanna Lichocka, dziennikarka "Gazety Polskiej" i Telewizji Republika, która zamierza wystartować w wyborach do Sejmu z listy PiS.
W końcu głos w sprawie zajęła bohaterka telewizyjnych gaf - Hanna Lis.
Dziś musi się tłumaczyć
- Miałam producentkę "na słuchawce" i nie wiedziałam, czy kończyć, czy dalej prowadzić rozmowę [z prof. Adamem Rotfeldem - przyp. red.]. Jeśli chodzi o przejęzyczenie z formatem normandzkim - cóż, mogę tylko przeprosić widzów i liczyć na wyrozumiałość. Zmęczenie zabija niekiedy koncentrację. Dziennikarz też człowiek, mam nadzieję, że państwo zrozumieją - skomentowała swoje zachowanie w rozmowie z serwisem wirtualnemedia.pl.
Czy to wystarczy, aby przymknąć oko na wszystkie wpadki Hanny Lis na antenie? Zapewne do czasu kolejnej.
AR