Płaszcz i szpada po polsku
Tegoroczny festiwal komiksowy w Łodzi obfitował w komiksy polskich autorów. To pewnie zbieg okoliczności, ale każde z rodzimych wydawnictw przygotowało jakiś premierowy album krajowego artysty lub artystki. Jednym z bardziej wyczekiwanych był ,,Bohater" - pierwszy tom autorskiego dyptyku "Infamis" - Pawła Zycha, który przygotowała oficyna Taurus Media.
28.11.2012 | aktual.: 29.10.2013 17:16
Autorska opowieść poznańskiego twórcy to historia z gatunku "płaszcza i szpady", tylko odtworzona w realiach XVII-wiecznej Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Zamiast fircyków pojedynkujących się szpadami i pokrzykujących do siebie "En garde!", autor przedstawia wygolonych szlachciców z szablami, którzy warczą półgębkiem "Stawaj waćpan!". Pozostałe elementy gatunku zostają zachowane: jest szlachetny bohater, który zmuszony przez okoliczności chowa swoją dumę i honor do kieszeni. Dla celów ważniejszych, szczytniejszych (jedność Rzeczpospolitej, wierność królowi, któremu się przysięgało lojalność) musi grać sprzedawczyka, przejść do obozu wroga. Dalej mamy także pościgi i pojedynki, zdradę, spiski, zmowy...
Paweł Zych rozpiął swoją opowieść na faktach historycznych. Główny bohater - Mikołaj Wolski - jest postacią fikcyjną, natomiast zdarzenia z którymi musi się zmierzyć, rzeczywiście miały miejsce. Możemy dokładnie określić czas, w którym dzieją się sytuacje przedstawione w tomie "Bohater". W latach 1606-1609 doszło w Rzeczpospolitej do rokoszu Zebrzydowskiego, zwanego także sandomierskim, w którym magnateria i szlachta wystąpili zbrojnie przeciw królowi Zygmuntowi III Wazie, próbując go zdetronizować. Na kartach komiksu mamy możliwość spotkania zarówno Zygmunta Wazy, jak i rokoszan: Mikołaja Zebrzydowskiego, Stanisława Stadnickiego i Janusza Radziwiłła.
Trzeba oddać autorowi, że bardzo zgrabnie wplótł postaci fikcyjne oraz intrygę do minionych zdarzeń, dzięki czemu uwiarygodnił swoją opowieść. Czytelnik łatwo może dać się nabrać i uwierzyć autorowi, że opowiedziana przez niego fabuła faktycznie miała miejsce. Narracja jest dobrze prowadzona, wzbudza u czytelnika ciekawość. Może nie czytałem "Bohatera" z wypiekami na twarzy, ale byłem ciekaw, czy Wolskiemu się uda wypełnić misję, czy czasem go ktoś nie zdradzi, a także kto kogo szpieguje i komu zdaje sprawozdania.
Realia epoki, w której dzieje się akcja komiksu zostały dość wiernie oddane, zarówno przedmioty (szable, pistolety, ławy, monety), jak i stroje, zbroje czy fryzury. A także budowle i miasta (choć tu można mieć drobne wątpliwości, np. na stronie 34 w pierwszym kadrze jest widok Sandomierza; rysując ten kadr Paweł Zych wiernie oddał obraz Józefa Szermentowskiego "Widok Sandomierza od strony Wisły", w kadrze jest data 1606 natomiast obraz jest z 1855 roku). Dodatkowym plusem jest stylizacja języka jakim mówią bohaterzy, nie jest to współczesna polszczyzna, wysławiają się z użyciem wielu słów dziś zapomnianych, takich jak: "waćpan", "waszmościowie", "najsampierw", "psia mać".
Moje zastrzeżenia dotyczą tylko nałożonych kolorów. Monochromatyczne plansze utrzymane w różnych odcieniach brązu oraz czarne przestrzenie między ramkami i pagina. Jest stanowczo za ciemno. Natomiast zupełnie nie przeszkadza mi, że postaci bardziej przypominają krasnoludów o krótkich nogach, mięsistych wargach i rozbieganych, wyłupiastych dużych oczach. No i konie, na których jeżdżą bohaterowie także mają szaleńczy wzrok, ich źrenice są puste, czasem czerwone albo białe. Właściwie mi się podoba, nadaje to im (postaciom i koniom) niesamowity i zarazem niepokojący charakter.