PiS żąda kary dla dyrektora Teatru Wybrzeże. Marszałek Struk jest dumny z postawy aktorów
Politycy PiS z pomorskiego sejmiku chcą ukarania dyrektora Teatru Wybrzeże za publiczne dołączenie do protestów ws. reform w sądownictwie. Głos w sprawie zabrał marszałek województwa pomorskiego, który nie widzi niczego złego jego zachowaniu dyrektora.
01.08.2017 | aktual.: 01.08.2017 11:01
Po jednym ze spektakli "Mary Page Marlowe" w Teatrze Wybrzeże, na scenie pojawiła się aktorka Katarzyna Z. Michalska, która odczytała stanowisko placówki ws. reform w sądownictwie.
- My, zespół Teatru Wybrzeże, wyrażamy stanowczy sprzeciw wobec działań obecnego rządu, które podważają demokratyczny porządek, którego gwarantem jest Konstytucja. Wzywamy rząd do zaniechania tego planu reformy i apelujemy do prezydenta Polski Andrzeja Dudy o zawetowanie wspomnianej ustawy - usłyszeli widzowie, którzy nagrodzili wystąpienie aktorki gromkimi brawami i owacją na stojąco.
Pod apelem podpisał się zespół Teatru Wybrzeże z Adamem Orzechowskim, dyrektorem placówki, na czele. Nie trzeba było długo czekać na reakcję polityków PiS z pomorskiego sejmiku. Oni również wydali oświadczenie, w którym możemy przeczytać, że m.in. "scena użyta została do wygłoszenia antyrządowej odezwy".
"W niedzielę, 16 bm, Teatrze Wyrzeże doszło do skandalicznego i niedopuszczalnego w publicznej instytucji kultury politycznego manifestu dyrektora teatru, aktorów, pracowników. Po zakończeniu przedstawienia i aplauzie widzów, scena użyta została do wygłoszenia antyrządowej odezwy. My, radni klubu PiS SWP sprzeciwiamy się wykorzystywaniu przestrzeni sztuki i kultury do jakichkolwiek deklaracji politycznych, na rzecz którejkolwiek ze stron doraźnego sporu. Próby wprowadzenia do tej, z założenia uniwersalnej przestrzeni, zwykłej hucpy politycznej, degradują ją do poziomu ulicy. Zatracany w ten sposób podział sacrum-profanum sprowadza całą, wypracowaną przez tysiąclecia metafizyczną sferę życia człowieka do profanum. Istnieje również bardziej przyziemny aspekt tego skandalu: Teatr Wybrzeże jest utrzymywany głównie ze środków publicznych. Na pensje składają się obywatele popierający różne opcje polityczne. Jest to rodzaj umowy społecznej. Wynika z tego, iż pracownicy teatru nie tylko nie mogą degradować w ten sposób miejsca, w którym są zatrudnieni - nie mają również prawa do głoszenia w tym miejscu, jako zespół teatru, swych prywatnych poglądów. Wyrażanie prywatnych poglądów, udział w protestach anty- czy też prorządowych zapewnia im ustrój demokratyczny. Mogą to robić w różnych miejscach i różnej formie, ale jako osoby PRYWATNE. Liczymy, iż Pan Marszałek podzielając nasze stanowisko w tej bulwersującej i bardzo groźnej dla kultury sprawie, wyciągnie daleko idące konsekwencje wobec dyrektora Teatru Wybrzeże, pana Orzechowskiego, jako odpowiedzialnego za tą inicjatywę. Podpisano Klub Radnych Prawa i Sprawiedliwości Sejmiku Województwa Pomorskiego" - czytamy (zachowano oryginalną pisownię).
Głos w sprawie zabrał marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk, który nie zamierza ugiąć się pod presją. Jest dumny z postawy aktorów i dyrektora Teatru Wybrzeże.
- Ponieważ od początku wspieram zespół Teatru Wybrzeże i wprost jestem dumny z ich obywatelskiej postawy, o wyciąganiu jakichkolwiek konsekwencji mowy być nie może. Aktorzy są ludźmi bardzo inteligentnymi, wiedzą doskonale, co mówią, nie przerwali spektaklu. Mają pełne prawo, żeby wyrazić swoje poglądy, obojętnie, czy na ulicy, czy nawet w takiej instytucji publicznej jak teatr. Ich oświadczenie było niezwykle wyważone. Warto przypomnieć, z nieodległej historii, że wśród protestujących zawsze byli aktorzy. I dziś jestem pełen uznania dla ich postawy - napisał na Facebooku (zachowano oryginalną pisownię).